ďťż

W niektórych z najwcześniejszych dokumentów chrześcijańskich (i w naj- wcześniejszych pobożnych podróbkach) znajdujemy próby ustalenia bona Pnwstanie i...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Wyrafinowani poganie drwili z chrześcijan z powodu ich łatwowierności. Dowcipny grecki satyryk Lukian, który spoglądał z pogardą na ludzką naiwność, był szczególnie krytyczny wobec chrześcijan, ponieważ "gardzą wszystkim w równej mierze (...) przyjmując te nauki bez głębszego ich zbadania. Jeśliby więc wkradł się między nich szarlatan jaki, oszust umiejący zabrać się do rzeczy, może się na poczekaniu porządnie obłowić tumaniąc prostaków '. Lukian podał nam jako przykład filozofa-cynika Peregrinosa, który spotkał się z chrześcijaństwem w Palestynie, i "niebawem sprawił, że oni dziećmi się wobec niego okazali! Został prorokiem, zwierzchnikiem kultu, przełożonym zboru i wszystkim, wszystkim był dla nich w jednej osobie! Tłumaczył i objaśniał ich księgi, wiele sam także pisał. Za boga go niemal uważali, prawodawcą swym uczynili, patronem mianowali! Bo cześć boską jeszcze teraz oddają temu wielkiemu człowiekowi, któr* w Palestynie został ukrzyżowany za to, że nowy zakon dał światu. Peregrinos mógł być bardziej szczery niż Lukian przypuszczał: w końcu dał się spalić na stosie pogrzebowym pod koniec Olimpiady w 165 r. Zawsze trudno było rozróżnić prawdziwie natchnionych, oszukujących samych siebie i zwykłych kryminalistów. I choć poszczególni ekstatycy i "mówiący językami" mogli być niewygodni, zawsze istniało o wiele poważniejsze niebezpieczeństwo, że mogli oni znaleźć się pod urokiem jakiegoś wybitnego charyzmatyka i proroka, który stworzyłby własny konkurencyjny Kościół. Podobnie jak różnego rodzaju gnostycyzmy stwarzały ryzyko przechwycenia osobowości Kościoła i wchłonięcia go w dezintegrujący wir kultów subhelleńskich, tak charyzmatycy mogli zagłuszyć jednolity głos Kościoła harmidrem "proroctw. Chwila taka nadeszła około 170 r., kiedy Montanus, zwany Parakletem, cieszący się dużym wzięciem charyzmatyk, został uznany za wroga Kościoła. Sporą grupę jego najbliższych zwolenników stanowiły kobiety; które odgrywały wybitną rolę w jego ruchu - podobnie jak w jednym czy dwóch Pawłowych zborach. Montanus był atakowany przez swych przeciwników za rozbijanie małżeństw i nadawanie urzędów kościelnych tym natchnionym matronom, które pragnęły przyłączyć się do jego ruchu. Montanizm, a raczej wysiłki dążące do zwalczenia go odegrały decydującą rolę w przekonaniu prawowiernych, że kobiety nie powinny pełnić funkcji kapłańskich. Tertulian, póki był ortodoksyjnym propagan- dystą, sprzeciwiał się burzeniu porządku kościelnego: "O bezwstydzie heretyczek! Ośmielają się one nauczać, dyskutować, dokonywać egzorcy- zmów, uzdrawiać - być może nawet chrzczą(...) Oczywiście nigdzie nie * Tłum. M.K. Bogucki. 70 Historia chrześcijaristwa jest łatwiej o awans niż w obozie buntowników: już sam fakt bycia w nim jest czymś chwalebnym!" W swym traktacie pt. O chrzcie i przysłanianiu twarzy dzieu#ic z naciskiem negował możność pełnienia przez kobiety jakichkolwiek funkcji kapłańskich. Montanistów atakowano z wielu powodów. Z jednej strony oskar- żanio ich o przesadną surowość; i tak Hipolit, przedstawiając orto- doksyjny punkt widzenia w swym Refutatio omnium haeresium, pisał: "Wprowadzali nowości w formie specjalnych postów i ceremonii oraz diety z rzodkwi przyjętej dzięki natchnionej radzie ich niewiast!" Z drugiej strony atakowano montanizm również za obracanie dużymi sumami pieniędzy, wystawny tryb życia i płacenie zasiłków swym najważniejszym zwolennikom. Niektóre z ortodoksyjnych oskarżeń były jawnymi wymysłami. Euzebiusz przytacza historyjkę, jakoby Montanus i jego główna prorokini zmarli w rezultacie samobójczego paktu, ale zastrzega się, że jest to zmyślenie. Wiele z oskarżeń sugeruje jedynie, że montaniści zachowywali się jak Kościół, a na wielu obszarach faktycznie byli Kościołem - ściągali pieniądze, płacili swemu klerowi itd. Najlepszym dowodem wartości moralnej ruchu był fakt, że Tertulian, ten bicz na heretyków, w końcu się do niego przyłączył. Nie mógł on w dalszym ciągu popierać ortodoksji, która negowała niezależną rolę Ducha i nalegała, żeby wszelki kontakt z Bóstwem dokonywał się za pośrednictwem oficjalnych struktur kościelnych. Jego przekonanie o realności bezpośredniej interwencji duchowej było tak głębokie, że uznał te jej aspekty, które dotychczas uważał za całkowicie odpychające; w szczególności po tym, kiedy przekonał się o ich skuteczności
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.