ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Cesarza podobno tak to rozgniewało,
że miał zagrozić księciu rozstrzelaniem, gdyby na własną rękę
próbował swój plan realizować.
Niezależnie od tego, czy te relacje pamiętnikarskie odpo-
wiadały w pełni prawdzie, z przekazów historycznych wynika,
że obawy wodzów polskich przed dalszą ofensywą na wschód
były jak najbardziej uzasadnione. Z Księstwa nadchodziły alar-
mujące wieści. Na tyłach Wielkiej Armii, na Litwie, na Polesiu
i na północnym Wołyniu, korpusy rosyjskich generałów Tor-
masowa i Wittgensteina odzyskiwały utracone pozycje i siały
popłoch w ogołoconym z wojsk Księstwie. Na Wołyniu połud-
niowym i na Ukrainie oczekiwano nadciągającej Armii Nad-
96
dunajskiej admirała Cziczagowa. Jedyną ochronę Księstwa sta-
nowiły sprzymierzeńcze korpusy niemieckie: saski generała
Reyniera i austriacki księcia Scbwarzenberga. Ale byli to sprzy-
mierzeńcy wątpliwi. Trudno sobie wyobrazić donosił księ-
ciu Józefowi jego warszawski zastępca w ministerstwie wojny,
generał Wielhorski ile wojsko saskie i austriackie w tej
części Wołynia zrobiło, przez trzy tygodnie swego odpoczynku,
rabunków i spustoszenia. Obywatele pouciekali do Księstwa,
a kraj ten, tak żyzny i obfity, nie można jak tylko za pustynię
uważać". Korpus austriacki z zadziwiającym spokojem przy-
glądał się koncentracji sił carskich. Historycy twierdzą, że już
wówczas ks. Schwarzenberg był przekupiony przez Aleksandra
wielkimi sumami pieniężnymi, przekazanymi mu za pośred-
nictwem hetmanowej Branickiej, siostrzenicy Potemkina. Zban-
krutowany rząd Księstwa nie był w stanie przeciwstawić się
zagrożeniu. Wszystkie jego rozporządzalne środki były obra-
cane na utrzymanie rannych i na wystawianie coraz to nowych
uzupełnień dla pułków polskich, walczących na głównym fron-
cie. Głód, golizna, coraz się bardziej powiększają pisał
Wielhorski jeżeli Cesarz nie przyjdzie nam w pomoc kilku-
nastu milionami, nowy cud światu okażemy, to jest bankructwo
obok powstania narodu". Prawdopodobnie dopiero w Smo-
leńsku zrozumiał Napoleon wagę dywersji polskiej na tyłach
i podjął odrzuconą uprzednio inicjatywę akademików wileń-
skich. Nie skierował wprawdzie wojsk Poniatowskiego na Ukra-
inę, ale polecił rządowi Księstwa wystawić nowy kilkutysięczny
korpus dla wywołania insurekcji na Wołyniu i na Podolu.
Księstwo zdobyło się jeszcze na ten ostatni rozpaczliwy wy-
siłek, ale spóźnione zamierzenia powstańcze zakończyły się
całkowitym fiaskiem.
W dwa dni po zajęciu Smoleńska doszło pod Walutynową
Górą do poważnego i krwawego starcia między awangardą
francuską, dowodzoną przez marszałków Davouta i Murata,
a wycofującą się armią Barcłaya de Tolly. Ale i ta bitwa nie
dała rozstrzygającego rezultatu. Wskutek niezrozumiałego opóź-
7 Kozietulski t. n
97
nienia się korpusu generała Junota ks. d'Abrantes* armia Barć-
laya ponownie zdołała się wycofać.
W ostatnich dniach pobytu w Smoleńsku dowódcy napole-
ońscy otwarcie buntowali się przeciwko dalszej ofensywie.
21 sierpnia na naradzie sztabowej większość marszałków
i generałów żarliwie odwodziła cesarza od zamierzonego mar-
szu na Moskwę. Ale Napoleon pozostał głuchy na te nalegania.
Generałowie francuscy, najmocniej opowiadający się za po-
zostaniem w Smoleńsku, zostali odesłani karnie do Paryża,
szefa swego sztabu Berthiera nazwał cesarz publicznie starą
babą", księcia Józefa ukarał oddaniem jego jazdy pod do-
wództwo korsykanina Sebastianiego.
Mieczysław Żywczyński autor niedawno wydanej Historii
Powszechnej tak tłumaczy stanowisko Napoleona, po zdo-
byciu Smoleńska: Napoleon stanął wobec alternatywy: albo
zatrzymać się na linii Dniepru, ufortyfikować ją i dać odpo-
czynek armii, która po krwawej bitwie pod Smoleńskiem zma-
lała już, głównie wskutek chorób i dezercji, do 160.000 ludzi,
albo kontynuować pościg. Pierwsza możliwość przedłużałaby
wojnę i byłaby przyznaniem się do niepowodzenia, gdyż Napo-
leon nie osiągnął dotąd żadnego poważnego zwycięstwa
|
WÄ
tki
|