TrwaBo to dBugo, ale grubas czekaB cierpliwie i bez sBowa

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Z zadowoleniem nasBuchiwaB nie cichncego Bomotu. Wreszcie drzwi rozwarBy si i lodziarz wyskoczyB na zewntrz. - Co si staBo? Jak dBugo mo|na na ciebie czeka? Nie spojrzaB na nas nawet, od razu zauwa|yB grubasa, byB pewien, |e grubas po niego przyjdzie. - No, dobrze, |e jeste[ - szcz[liwy u[miech rozja[niB jego twarz, lecz nie byBa to rado[ z wyzwolenia, cieszyB si z niepojtych dla nas powodów. - ZnalazBe[? - spytaB zimno grubas i lodziarz spochmurniaB, lecz po sekundzie rozpromieniB si? jeszcze bardziej. - Tylko popatrz - szepnB, cofnB si w gBb pokoju i ogarnB go "Wyrzutem ramion. - Tylko popatrz, co za skarb! ZniknB na chwil i pojawiB si dzwigajc obraz z okrtem pdzcym na skaBy. Powinienem si po Prostu 1#1:> bac' ale obraz PocigaB mnie z dziwn siB. Tak jak przycigaB grubasa. CzuBem jego zdziwienie, zachwyt, rado[ odkrywcy, szcz[cie z sukcesu przerastajcego oczekiwania. Przez chwil? byBem grubasem. Nie pikno mnie przejmowaBo w malowidle, P'Ckna n,e ,#}° w mm wiele' a tre[: zbli|ajca si katastrofa. Teraz dopiero dostrzegBem pdzcy na dalszym planie okrt, który spowijaBy kBby dymu z oddanej wBa[nie salwy. ByBa bitwa morska i uszkodzony statek straciB sterowno[, leciaB ku zniszczeniu. Grubas sapnB gBo[no i zaczB si przeciska do przodu. Nie zwra- 126 caB na nas uwagi. OderwaBem si od obrazu i spojrzaBem na twarz lodziarza promieniejc tryumfalnym [wiatBem  i straciBem wBa[ciwy moment: przed chwil mogBem go zaatakowa, lecz oto ju| staB przy drzwiach. Ruda poruszyBa si znienacka i plecami popchnBa mnie do tyBu. ZrozumiaBem. WycofywaBem si na palcach. Ruda cignBa za pasek od spodni Eryka, opieraB si przez chwil, ale zaraz ustpiB. Krystyna obejrzaBa si, skinBa n^m gBow. CofaBem si cigle. Zakrcili[my.  Piwnica  szepnBa Ruda.  Nie lepiej wyj[ z domu i sprowadzi pomoc?  spytaBem, równie| szeptem.  Nie zd|ymy. I nie wiadomo, czy on przyszedB sam. 127 MusiaBem przyzna jej racj. Dotarli[my do piwnicy, dzwignBem klap i przepu[ciBem oboje, potem zszedBem i ja. W ostatniej chwili zobaczyBem dwie kobiece sylwetki. Nie miaBem pojcia, jak zdoBaBy uciec w tym stanie. Przez chwil przypuszczaBem, |e grubas je pu[ciB, pewien, i| nie s zdolne do jakiegokolwiek dziaBania. Nie byBy zdolne. BroD, któr nosiB ze sob, przepeBniBa czar. Przez ostatnie dni powoli dochodziBy do kresu wytrzymaBo[ci. Widok grubasa zBamaB je zupeBnie. Nie mogBy si nam przyda
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.