ďťż

Takiemu pasa|erowi nie przyjdzie na my[l wysi[, gdy droga idzie pod gór, by zmniejszy ci|ar

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
ZapBaciB za jazd, wic bdzie jecha. Od czego jest koD? KoD stworzony jest po to, aby wcigaB czBowieka na strome wzgórza, niech cignie! Szarpie wic taki furman lejce, smaga batem, nierzadko obrzuca przekleDstwami:  Nie ustawaj, nie leD si, ty podBa bestio!". I znów bat w robocie. Przecie| staramy si ze wszystkich siB, posBusznie, bez skargi, cho czsto wyczerpani do ostatka i w poczuciu beznadziejno[ci. Maszynowy sposób jazdy niszczy konia najszybciej. Lepiej i[ dwadzie[cia kilka kilometrów z uwa|nym i wprawnym woznic ni| dziesi z takim, o jakim mówiBem. Jeszcze jedna uwaga. Jak|e rzadko stosuj hamu- 106 lec na stromych pochyBo[ciach, co czsto staje si powodem nieszcz[liwych wypadków. Lub, je[li zahamuj, to zapomn odcign hamulec u stóp góry. Czasem zdarzy si cign zahamowane koBo a| do poBowy nastpnego wzgórza. Có| to za wysiBek dla konia! Mieszczuchy, amatorzy powo|enia, zamiast rusza powoli, jak na d|entelmenów przystaBo, puszczaj si w galop od progu domu, a kiedy chc si zatrzyma, podcinaj batem i [cigaj lejce gwaBtownie i niespodziewanie, osadzajc konia na zadzie i rozrywajc pysk wdzidBem. Na zakrcie zawracaj z nagBa, nie pilnujc wBa[ciwej strony drogi. Kiedy[ wiosn, pamitam, wyszli[my obaj z Ro-rym, moim dobrym kompanem, z którym zwykle chadzali[my w parze. PowoziB nami nasz stangret, zawsze |yczliwy i uwa|ny, dzieD wic zapowiadaB si przyjemnie. O zmroku wracali[my do domu równiutkim kBusikiem. Droga skrcaBa na lewo, trzymali[my si prawej strony, nie zwalniajc kroku, miejsca do mijania byBo a| nadto. Tu| przed zakrtem usByszaBem z naprzeciwka ttent i turkot, a wiedziaBem, |e droga schodzi w dóB. {ywopBot zasBaniaB nam widok. W jednej chwili nastpiBa katastrofa. Moje szcz[cie, |e znalazBem si od strony |ywopBotu, Rory za[, biedak, zaprzgnity po lewej stronie, byB bez |adnej osBony. Mijajcy nas jechaB prosto na zakrt w zbyt szybkim tempie, dostrzegB nas dopiero w ostatniej chwili, zd|yB zaledwie gwaBtownie szarpn w bok. CaBy impet poszedB na Rory'ego, dostaB dyszlem w sam pier[. Póki |yj, nie zapomn tego stknicia, gdy rzuciB si w tyB. W zaprzgu, który wpadB na nas, koD upadB, Bamic dyszel. OkazaBo si, |e zaprzg pochodziB z naszego zakBadu. ByB to jednokonny powozik dwukoBowy na wysokich koBach, najchtniej wynajmowany przez mBodzieDców. 107 Powo|cym okazaB si jeden z typów, którzy albo nie pamitaj, któr stron drogi nale|y jecha, albo te| lekcewa| sobie t zasad. Biedny Rory zostaB ci|ko raniony. Gdyby dostaB uderzenie bardziej z boku, padBby trupem i kto wie, czy nie wyszedBby na tym lepiej. DBugo si leczyB i zostaB sprzedany wglarzowi, a co znaczy cign ci|ary po naszych górach, my tylko wiedzie mo|emy
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.