ďťż

- Przynajmniej nie chodzę z gołym tyłkiem - wypaliła...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- O, zaczyna się - powiedział faun - wyśmiewanie faktu, że jestem faunem pionowym, a nie poziomym. Myślisz, że chciałem się taki urodzić? Zawstydzona Wygódka nie wiedziała co powiedzieć. - Zdaje się, że mama mnie woła - wykrztusiła w końcu i odwróciła się, by odejść. - Nie, nie, Córko Steve'a, nie idź! - poprosił faun. -Dzidzia potrzebuje nowych butów! Jestem przyjacielem! -Zahaczył jej rękę rączką swojego parasola. Obudowa zsunęła się, ukazując miecz. - Ha, ha, ha! To mój szpikulec! Na śmieci! - Gorączkowo nabił nań kilka spadłych liści. - Nie chcę zrobić ci krzywdy. Nałóż to z powrotem. Dziękuję. Wygódka nie była całkowicie przekonana. - Ci, którzy są przyjaźnie nastawieni, nie komentują zapachów innych ludzi - powiedziała. — Sam nie pachniesz zbyt ładnie. 31 - Przepraszam. Wybacz mi, proszę, Wygódko, Córko Steve'a - powiedział faun, próbując ją oczarować. - Mam ponadprzeciętną inteligencję, ale moje umiejętności społeczne pozostawiają wiele do życzenia. Słyszałaś o zespole Aspergera? - Nie - przyznała Wygódka. Rozmowa z faunem przypominała marsz przez głębokie błoto, które wsysa kalosze. -Proszę się nie obrażać, ale zastanawiam się, czy angielski to pański pierwszy język. - Naprawdę? Niewiele czytasz, prawda? - powiedział faun. — Jej też się nie podoba, że jestem inteligentny. Ona chce, żebym pozostał na swoim miejscu. Dlatego nazywają mnie panem Tumanem. - To niezbyt miłe - stwierdziła Wygódka. - Mój brat Edi nazywa mnie „Wygódką". Nigdy mi nie wytłumaczył, dlaczego. - Ach, dręczenie przez innych - powiedział faun, wysuwając kopyto. - Najlepsze spoiwo rodzącej się przyjaźni. Pan Tuman, do usług. Wygódka spojrzała na jego kopyto. - Miło pana poznać, panie Tumanie. - Jak trafiłaś do Blarnii? - spytał pan Tuman. - Do Blarnii? To tak nazywa się tylny ogród profesora? - Cała ta kraina to Blarnia - wyjaśnił faun. - Od świateł ulicznych w zachodnim lesie do wielkiego zamku Kar Mel na wschodzie. Na południu graniczy z Oz, na zachodzie ze Śródziemiem, a na północy z Bujdostanem. - Prze... przeszłam przez szafę *- powiedziała Wygódka. Pan Tuman popatrzył na nią z niedowierzaniem. - Wlazłaś tu przez szafę? - spytał. - Co ty, na haju jesteś? 32 Wygódka znów nie wiedziała co na to odpowiedzieć. Nastąpiła chwila milczenia. Pan Tuman stał, leniwie kreśląc na śniegu rozdwojonym kopytem symbol funta. - Chyba lepiej już pójdę... - powiedziała Wygódka. -Muszę znaleźć konia z łękami... — Czekaj! — przerwał jej pan Tuman. — A może pójdziemy do mnie? Na herbatę! I ciasto! Tylko tyle. Nie chodzi o kidnaping ani nic takiego. Bua, ha, ha, ha! W złowieszczym rechocie pana Tumana było coś, co dodało dziewczynce otuchy. - Co to jest „kidnaping"? - spytała. — Wytłumaczę po drodze - odparł pan Tuman, rzucając paczki w zaspę i łapiąc Wygódkę za rękę. - Powiedz, czy naprawdę jesteś taka słodka? Gdy tak szli przez las, pan Tuman robił co w jego mocy, by zneutralizować nieomylny instynkt Wygódki do samozagłady. Podczas krótkiej drogi do jego domu dziewczynka niemal zleciała z urwiska, bez powodzenia próbowała obudzić niedźwiedzia z hibernacj i i o mały włos nie wpadła do opuszczonej kopalni srebra. W końcu, na dnie niewielkiego zagłębienia, pan Tuman skręcił nagle w bok, j akby zamierzał wej ść prosto w duży głaz. I to właśnie zrobił. Otumaniony, prze-pełzł bez celu jakieś trzy metry, aż natrafił na ukryte wejście, w sam raz dla niewielkiego stworzenia (albo dziewczynki). - Nigdy nie mogę go znaleźć, o ile nie jestem lekko oszołomiony - przyznał. Wnętrze było suche i przytulne, a wystrój przywodził na myśl jednocześnie profesora z Oksfordu i biblijnego pustelnika. W grocie niewiele było luksusów, jeśli nie liczyć dziesiątek regałów z książkami i niewielkiego, napędzanego 33 parą odtwarzacza DVD. Na podłodze leżał dywan i stały dwa małe krzesła. — Jedno dla mnie - powiedział pan Tuman - a drugie dla mojej zdobyczy... ee, przyjaciółki! Chciałem powiedzieć: przyjaciółki. — Dziękuję - powiedziała Wygódka, siadając. Już się rozgrzała i w jej nozdrza wdarła się duszna woń jaskini, zapach kogoś, kto w połowie jest porośnięty sierścią i nie zażywa kąpieli. Nagle poczuła, jak bardzo jest głodna, i zaczęła się zastanawiać, czy nieuprzejme byłoby poproszenie, by ogolił sobie kopyto i upitrasił trochę żelatyny. Gdy pan Tuman parzył herbatę, oczom Wygódki raz po raz ukazywał się niemiły widok jego nagiego tyłka. Zawstydzona, odwróciła się, by popatrzeć na książki na półkach. Wyciągnęła tę pod tytułem Nie tylko cukierki: jak zwabić współczesne, przemądrzałe nieletnie, ale nie było w niej żadnych obrazków. Potem otworzyła Kidnaping, czyli porywanie dzieci, ale ta książka okazała się jeszcze nudniejsza. Wygódka odłożyła ją na półkę i rozejrzała się. Zauważyła obraz olejny przedstawiający grupkę faunów przy partii pokera. — Wiem, że to kicz - przyznał pan Tuman. - Ale jest na nim mój ojciec, trzeci od lewej. — To miło — powiedziała Wygódka beznamiętnym tonem. Potem jej wzrok padł na powieszoną na ścianie tabliczkę z napisem WSPÓŁPRACOWNIK MIESIĄCA. Pan Tuman zrobił przerażoną minę, ale potem wziął się w garść. — To tylko żart! Ta nagroda nie jest prawdziwa! Jak mogłaby być? To idiotyzm. Mały, żałosny, stuprocentowy żart, który przygotowali moi koledzy z pracy. Jako żart. 34 parą odtwarzacza DVD. Na podłodze leżał dywan i stały dwa małe krzesła. — Jedno dla mnie — powiedział pan Tuman — a drugie dla mojej zdobyczy... ee, przyjaciółki! Chciałem powiedzieć: przyjaciółki. — Dziękuję - powiedziała Wygódka, siadając. Już się rozgrzała i w jej nozdrza wdarła się duszna woń jaskini, zapach kogoś, kto w połowie jest porośnięty sierścią i nie zażywa kąpieli. Nagle poczuła, jak bardzo jest głodna, i zaczęła się zastanawiać, czy nieuprzejme byłoby poproszenie, by ogolił sobie kopyto i upitrasił trochę żelatyny. Gdy pan Tuman parzył herbatę, oczom Wygódki raz po raz ukazywał się niemiły widok jego nagiego tyłka. Zawstydzona, odwróciła się, by popatrzeć na książki na półkach. Wyciągnęła tę pod tytułem Nie tylko cukierki: jak zwabić współczesne, przemądrzale nieletnie, ale nie było w niej żadnych obrazków. Potem otworzyła Kidnaping, czyli porywanie dzieci, ale ta książka okazała się jeszcze nudniejsza. Wygódka odłożyła ją na półkę i rozejrzała się. Zauważyła obraz olejny przedstawiający grupkę faunów przy partii pokera
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.