ďťż

- Przerwał na moment i pytająco popatrzył na Pitta...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Po co te wszystkie hipotetyczne pytania? Pitt uśmiechnął się, zamyślony. - Nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie nam podnosić samolot. Folsom wzruszył ramionami. - Dosyć fantazjowania. Wracając do ”Chenago”... Pitt uważnie śledził diagramy, które Folsom zaczął rysować na tablicy. Program nurkowania, zbiorniki na powietrze, statki na powierzchni i pancernik - wszystko nabrało kształtów w połączeniu z komentarzem Folsoma. Pozornie Pitt sprawiał wrażenie zainteresowanego, lecz nic z tego, co widział, nie zapadło mu w pamięci. Myślami znajdował się w odległości trzech tysięcy kilometrów stąd, w głębinach jeziora w stanie Kolorado. W chwili gdy Folsom opisywał proponowany sposób holowania, kiedy wrak ujrzy już światło dzienne po stu dwudziestu pięciu latach przerwy, marynarz z ”Visalii” wetknął głowę przez luk i przywołał gestem Pitta. - Jest do pana rozmowa z brzegu, sir. Pitt skinął głową i podniósł słuchawkę stojącego na półce telefonu. - Mówi Pitt. - Trudniej cię znaleźć niż igłę w stogu siana - odezwał się głos wśród zakłóceń na linii. - Kto mówi? - No i proszę, jak on mnie traktuje - skomentował sarkastycznie rozmówca Pitta. - Ślęczę nad biurkiem pełnym rupieci do trzeciej nad ranem, a ty nawet nie pamiętasz mojego imienia? - Przepraszam cię, Paul - odparł Pitt uśmiechając się - ale przez radiotelefon twój głos brzmi o dwie oktawy wyżej. Paul Buckner, dawny kumpel Pitta i agent FBI, zniżył głos do poziomu sprzączki u swojego paska. - No jak, już lepiej? - Znacznie. Masz coś dla mnie? - Wszystko, o co prosiłeś, i jeszcze trochę. - Zamieniam się w słuch. - No więc na początek powiem ci, że oczywiście niewłaściwie odgadliście stopień człowieka, który autoryzował rozkazy dla Vixen 03. - Ale pasował tylko stopień generała. - Niekoniecznie. Chodziło o słowo siedmioliterowe, a można było odczytać tylko piątą - ”R”. Słuszne zatem było założenie, że skoro Vixen 03 był samolotem wojsk lotniczych, pilotowanym przez załogę wojsk lotniczych, to rozkazy mogły być autoryzowane przez oficera lotnictwa właśnie. - Powiedz wreszcie to, czego nie wiem. - Dobrze, mądralo. Przyznaję, że i ja utknąłem w ślepym zaułku, zwłaszcza kiedy przeszukując akta personelu lotniczego, nie znalazłem żadnego nazwiska, które pasowałoby do liter naszego tajemniczego oficera. Ale potem pomyślałem, że ”admirał” to również słowo siedmioliterowe i że piątą literą też jest ”R”. Pitt poczuł się tak, jakby aktualny mistrz wagi ciężkiej trafił go prawym hakiem w żołądek. ”Admirał” - słowo to brzmiało jeszcze w jego myślach. Nikomu nie przyszło do głowy, że samolot wojsk lotniczych mógł transportować sprzęt należący do marynarki. Po chwili jednak pewna otrzeźwiająca myśl sprowadziła Pitta z powrotem na ziemię. - A nazwisko? - spytał, prawie obawiając się odpowiedzi. - Znalazłeś nazwisko? - To pestka dla takiego bystrzachy jak ja. Imię było proste. Sześć liter, trzy znane. Dwa puste miejsca, po nich ”LT”, znowu puste miejsce, a za nim ”R”. Z tego wyszedł ”Walter”. A teraz danie główne, czyli nazwisko. Cztery litery, pierwsza ”B”, ostatnia ”S”. A ponieważ miałem już stopień tego gościa i imię, przegląd komputerowych akt naszego biura i rejestrów marynarki doprowadził mnie do admirała Waltera Horatia Bassa. Pitt sondował dalej: - Skoro Bass był admirałem już w 1954 roku, to teraz albo ma ponad osiemdziesiąt lat, albo już nie żyje. Najprawdopodobniej nie żyje. - Z tak pesymistycznym podejściem daleko nie zajdziesz - powiedział Buckner. - Bass był facetem sukcesu. Przeczytałem jego akta. Robią wrażenie. Pierwszą gwiazdkę otrzymał, gdy miał zaledwie trzydzieści osiem lat Przez pewien czas zanosiło się, że zostanie szefem sztabu marynarki. Później jednak albo coś sknocił, albo nawtykał zwierzchnikowi, bo nagle został przeniesiony i otrzymał dowództwo jakiejś mało ważnej bazy na Oceanie Indyjskim, co dla ambitnego oficera marynarki jest jak zesłanie na pustynię Gobi. Odszedł na emeryturę w październiku 1959 roku. W grudniu skończy siedemdziesiąt siedem lat. - Chcesz powiedzieć, że Bass jeszcze żyje? - Jego nazwisko widnieje na liście płac dla emerytów. - Masz może jego adres? - Bass jest właścicielem gospody na południe od Lexington w stanie Wirginia. Lokal nazywa się ”Anchorage House”. Znasz ten typ - żadnych zwierząt, żadnych dzieci. Piętnaście pokoi z antyczną instalacją kanalizacyjną i łóżkami z baldachimem. Oczywiście w każdym z nich sypiał George Washington. - Paul, jestem ci winien jednego
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.