ďťż

Przelatuje z kwiatka na kwiatek jak dusza z gwiazdy na gwiazdę i zbiera miód, jak dusza zbiera jasność...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Pszczoła wleciała z hałasem, bzykała głośno, jakby chcąc powiedzieć: „Przybywam tu, byłam z wizytą u róż, a teraz składam wizytę dzieciom. Co się tu dzieje?” Pszczoła to gospodyni, która gdera śpiewając. Dopóki pszczoła była w bibliotece, dzieci nie spuszczały z niej oczu. Pszczoła zwiedziła całą bibliotekę, zajrzała we wszystkie kąty, zachowywała się jak w swoim ulu; wędrowała, skrzydlata i rozśpiewana, od szafy do szafy, oglądając przez szyby tytuły książek, jakby była obdarzona rozumem. Po skończonej wizycie odleciała. - Wraca do domu - rzekł Janek. - To robak - rzekł Alain. - Nie - odparł Janek. - To mucha. - Ucha - powtórzyła Żorżetka. Wtedy Alain, który znalazł na ziemi sznurek z węzełkiem na końcu, ujął przeciwny jego koniec między kciuk i palec wskazujący, zaczął obracać nim młyńca i przyglądać się temu z głęboką uwagą. Tymczasem Żorżetka, która powróciła do roli czworonoga i zaczęła znów łazić tam i z powrotem po podłodze, odkryła jakiś szanowny, wyściełany fotel, zjedzony przez mole, z włosiem wyłażącym wszystkimi dziurami. Zatrzymała się przy tym fotelu, ze skupieniem rozgrzebywała dziury i wyciągała włosie. Nagle podniosła paluszek, co miało oznaczać: słuchajcie. Obaj bracia odwrócili głowy. Z zewnątrz dobiegał jakiś daleki i niewyraźny hałas; to prawdopodobnie w obozie oblegających w lesie odbywały się jakieś przesunięcia strategiczne; słychać było rżenie koni, bicie w bębny, przetaczanie jaszczów, brzęk łańcuchów, sygnały trąbek wojskowych przekazujących nawoływania i odpowiedzi, pomieszanie groźnych odgłosów, które zlewały się razem w jakąś harmonię; dzieci zasłuchały się, urzeczone. - To Pambóg to robi - powiedział Janek. IV. Hałas ustał. Janek trwał nadal w zadumie. W jaki sposób się tworzą i przetwarzają pojęcia w tych małych mózgach? Jak się odbywa tajemnicza praca ich pamięci, tak jeszcze nie uformowanej i krótkiej? W tej słodkiej, zamyślonej głowie pomieszały się wspomnienia Pana Boga, pacierza, złożonych rąk z jakimś tkliwym uśmiechem, który dawniej widziało się nad sobą, a który znikł, i Janek szepnął: - Mamo. - Mamo - zawtórował Alain. - Mamo - powtórzyła Żorżetka. Potem Janek zaczął skakać. Widząc to Alain, podskoczył także. Alain naśladował wszystkie ruchy i gesty Janka. Żorżetka w mniejszym stopniu. Dziecko trzyletnie naśladuje czteroletnie, ale dwudziestomiesięczne zachowuje swoją niezależność. Żorżetka siedziała nadal, wypowiadając od czasu do czasu jakieś słowo. Nie składała zdań. Była myślicielką; wygłaszała sentencje. Mówiła monosylabami. Jednakże po pewnym czasie przykład na nią podziałał i spróbowała robić to, co bracia; trzy pary bosych nóżek zaczęły tańczyć, biegać i plątać się w kurzu starej dębowej posadzki; na tę zabawę patrzyły poważnym wzrokiem marmurowe popiersia, na które Żorżetka ukradkiem spoglądała niespokojnie od czasu do czasu szepcząc: - Lale! W języku Żorżetki słowo „lala” oznaczało wszystko, co było podobne do człowieka, a jednak nim nie było. W oczach dziecka świat realny nieodłączny jest od zjaw. Żorżetka chwiejnym krokiem podążała za braćmi, chętniej czyniła to jednak na czworakach. Nagle Janek, zbliżywszy się do okna, zadarł głowę, potem spuścił i schował się za występem muru wnęki okiennej. Zauważył kogoś, kto się mu przyglądał. Był to błękitny żołnierz z obozu na wzgórzu, który korzystając z zawieszenia broni, może je nawet nieco naruszając, stanął aż na samym brzegu urwiska nad stromym parowem, skąd widać było wnętrze biblioteki. Widząc, że Janek się chowa, schował się także Alain, przytulając się do Janka, Żorżetka schowała się za nimi. Stali tak w milczeniu, nieruchomo, a Żorżetka położyła paluszek na buzi. Po chwili Janek odważył się wysunąć głowę; żołnierz stał tam jeszcze. Janek prędziutko się cofnął; troje malców wstrzymało oddech. Trwało to dość długo. W końcu ten strach znudził się Żorżetce, zebrała się na odwagę i wyjrzała. Żołnierz poszedł sobie. Dzieci zaczęły znowu biegać i bawić się. Alain, choć był zawsze zapatrzony w Janka i starał się go naśladować, miał swoją specjalność - odkrycia. Braciszek i siostrzyczka zobaczyli nagle, że malec harcuje zawzięcie, ciągnąc za sobą wózeczek na czterech kółkach, który wygrzebał nie wiadomo skąd. Ten wózek dla lalek znajdował się tu od lat, obrośnięty kurzem, zapomniany, zgodnie sąsiadując z księgami pisanymi przez geniuszów i z popiersiami mędrców. Był może jedną z zabawek małego Gauvaina
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.