Po okresie spedzonym w krysztalowej grocie, bylem swego rodzaju ekspertem od takich spraw...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Migotanie ognia ustawialo pod powiekami szyki armii cieni. Trzaskanie glowni przypominalo brzek mieczy. Powietrze pachnialo smola. Odplynalem. Sen jest moze jedyna dostepna rozkosza, która niekoniecznie musi trwac krótko. Wypelnil mnie; dryfowalem. Jak dlugo i jak daleko, nie wiem. Nie wiem tez, co mnie obudzilo. Tyle tylko, ze bylem gdzie indziej, a potem nagle wrócilem. Moja pozycja ulegla niewielkiej zmianie, zmarzly mi palce u nóg, i czulem, ze nie jestem juz sam. Nie otwieralem oczu i nie zmienialem rytmu oddechu. Mozliwe, ze to Ghost postanowil sprawdzic, co ze mna. A moze cos testowalo moje bariery ochronne. Minimalnie uchylilem powieki i przez zaslone rzes spojrzalem w góre i na zewnatrz. Przed wejsciem do groty stala niska, nieksztaltna postac. Dogasajace ognisko slabo oswietlalo dziwnie znajoma twarz. Bylo w tych rysach troche mnie, a troche mojego ojca. - Merlinie - rzucil cicho przybysz. - Obudz sie. Musisz dotrzec do wielu miejsc i wielu dokonac czynów. Szeroko otworzylem oczy. Pasowal do pewnego opisu... Frakir zacisnela sie, wiec pogladzilem ja i uspokoilem. - Dworkin...? - zapytalem. Zachichotal. - Poznales mnie - stwierdzil. Przechadzal sie z jednej strony otworu na drugi. Od czasu do czasu przystawal i wyciagal reke w moja strone. Za kazdym razem wahal sie i cofal ja. - O co chodzi? - spytalem. - W czym rzecz? Co tu robisz? - Przybylem, by znowu wyslac cie w podróz, która przerwales. - Co to za podróz? - Poszukujesz zaginionej damy, która wczoraj przeszla Wzorzec. - Coral? Wiesz, gdzie ona jest? Uniósl reke, cofnal ja, zgrzytnal zebami. - Coral? Tak ma na imie? Wpusc mnie. Musimy o tym porozmawiac. - Wydaje mi sie, ze doskonale rozmawiamy tak, jak jestesmy. - Nie masz zadnego szacunku dla przodka? - Mam. Ale mam tez zmiennoksztaltnego brata, który w swojej norze chetnie powiesilby na scianie moja glowe. A jest do tego zdolny, jesli tylko dam mu szanse. - Usiadlem i przetarlem oczy. Zmysly konczyly robote wracania do normy. - Wiec gdzie jest Coral? - Chodz. Wskaze ci droge - rzekl, siegajac przed siebie. Tym razem jego dlon przeciela moja bariere i natychmiast otoczyly ja plomienie. Jakby tego nie zauwazyl. Jego oczy byly niczym dwie ciemne gwiazdy; poderwaly mnie na nogi, sciagaly ku sobie. Dlon zaczela sie topic, cialo pocieklo i kapalo jak wosk. Pod nim nie bylo kosci, ale jakas dziwaczna geometryczna siatka... jakby na trójwymiarowej kartce ktos szybko naszkicowal dlon, a potem okleil ja jakims podobnym do ciala materialem. - Chwyc mnie za reke. Wbrew swej woli zaczalem podnosic dlon, siegac do tych palczastych krzywych, tych wirów kostek. Zachichotal znowu. Czulem, jak przyciaga mnie moc. Pomyslalem, co sie stanie, jesli te dziwaczna dlon chwyce w pewien szczególny sposób. Przywolalem wiec Znak Logrusu i poslalem przodem, zeby zamiast mnie podal reke. Nie byla to chyba najrozsadniejsza decyzja. Jaskrawy blysk oslepil mnie na moment, a kiedy odzyskalem wzrok, Dworkin zniknal. Szybko przekonalem sie, ze moje oslony nadal dzialaja. Krótkim, prostym zakleciem rozniecilem ogien, zauwazylem, ze zostalo jeszcze pól kubka kawy i podgrzalem letnia ciecz okrojona wersja tego samego czaru. Owinalem sie kocem, usiadlem i wypilem troche. Mimo wysilków, w zaden sposób nie moglem zrozumiec, co przed chwila zaszlo. Nie znalem nikogo, kto przez ostatnie lata widzial tego póloblakanego demiurga... Chociaz, wedlug opowiesci ojca, umysl Dworkina powinien zostac w wiekszej czesci uleczony, kiedy Oberon naprawil Wzorzec. Jesli to rzeczywiscie Jurt w ten sposób próbowal sie do mnie przedostac, to wybral dosc dziwna postac. Po namysle nie bylem nawet pewien, czy Jurt w ogóle wiedzial, jak wyglada Dworkin. Zastanowilem sie, czy rozsadnie bedzie przywolac Ghostwheela, by zasiegnac w tej sprawie nieludzkiej opinii. Zanim jednak cokolwiek postanowilem, gwiazdy na zewnatrz przeslonil kolejny przybysz, o wiele wiekszy niz Dworkin... mozna wrecz powiedziec, ze zbudowany jak heros. Jeden krok wprowadzil go w zasieg blasku ognia. Wylalem kawe, kiedy spojrzalem na te twarz. Nigdy sie nie spotkalismy, ale jego portrety wisialy w wielu miejscach palacu w Amberze. - Slyszalem, ze Oberon zginal, kiedy przerysowywal Wzorzec - powiedzialem. - Byles przy tym obecny? - zapytal. - Nie - przyznalem. - Ale przybywajac tuz za postacia Dworkina, dosc niesamowita, musisz mi wybaczyc podejrzliwosc co do twojej bona fides. - Och, to bylo falszerstwo. Ja jestem prawdziwy. - Co w takim razie widzialem? - Astralna forme pewnego blazna... czarodzieja imieniem Jolos, z czwartego kregu Cienia. - Och... - odparlem. - A skad mam wiedziec, ze ty nie jestes projekcja kogos o imieniu Jalas, z piatego? - Moge ci wyrecytowac pelna genealogie królewskiego rodu Amberu. - To potrafi kazdy dobry skryba. - Dorzuce tych z nieprawego loza. - A wlasciwie, ilu ich bylo? - Wiem o czterdziestu siedmiu. - O rany! Jak dales rade? - Rózne strumienie czasu - wyjasnil z usmiechem. - Skoro przezyles rekonstrukcje Wzorca, dlaczego nie wróciles do Amberu i do wladzy? - zainteresowalem sie. - Dlaczego pozwoliles na koronacje Randoma i wszystkie dalsze komplikacje? Rozesmial sie. - Wcale nie przezylem - stwierdzil. - Proces rekonstrukcji zniszczyl mnie. Jestem duchem. Powrócilem, by znalezc czlowieka, który bedzie reprezentowal Amber w walce z rosnaca potega Logrusu. - Przyznajmy, arguendo, ze jestes tym, za kogo sie podajesz - rzeklem. - Ale trafiles pod zly adres. Przeszedlem inicjacje Logrusu i jestem synem Chaosu. - Przeszedles równiez inicjacje Wzorca i jestes synem Amberu - oznajmila wspaniala postac. - Fakt - przyznalem. - Tym bardziej nie powinienem sie opowiadac po zadnej ze stron. - Czasem nadchodzi chwila, kiedy mezczyzna musi dokonac wyboru. I ta chwila wlasnie nadeszla. Po czyjej staniesz stronie? - Gdybym nawet uwierzyl, ze jestes duchem Oberona, nie mam ochoty na takie deklaracje. Legenda w Dworcach glosi, ze sam Dworkin przeszedl inicjacje Logrusu. Jesli to prawda, biore tylko przyklad z szacownego przodka. - Ale on wyrzekl sie Chaosu, kiedy stworzyl Amber. Wzruszylem ramionami. - Dobrze sie sklada, ze ja niczego takiego nie stworzylem. Jesli chcesz konkretnej decyzji, powiedz i przedstaw argumenty, dlaczego powinienem sie na to zgodzic. Moze zechce wspólpracowac. Wyciagnal reke
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.