ďťż

- Jesteście żołnierzami? - I to znakomitymi - odparł Dustin, zerkając tęsknie na swego idola, który już zaczął porywającą opowieść o swoich minionych sukcesach...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Podejmujemy ryzyko walki bez mundurów, choć jak do tej pory w niczym nam to nie przeszkadzało. - Walki?... - Chodzi o realizacje tajnych zadań, szarych i czarnych operacji... Naturalnie to ostatnie określenie nie ma nic wspólnego z uprzedzeniami rasowymi! - Wiem, co to są czarne operacje, ale dalej za cholerę nie wiem, kim w y jesteście! - Przed chwilą panu powiedziałem: wojskowym oddziałem specjalizującym się w realizacji poufnych misji o najwyższym stopniu tajności. ,. - A ta bzdura z komitetem Nagrody Nobla jest jedną z tych misji? •;' - Tak tylko miedzy nami dwoma... - powiedział Dustin, zniżając głos do konfidencjonalnego szeptu i pochylając się w stronę rozmówcy. - Ma pan szczęście, że jesteśmy tym, kim jesteśmy, bo w przeciwnym razie mógłby pan pożegnać się z emeryturą. Ten człowiek nie jest generałem Hawkinsem! Został pan zrobiony w konia, pułkowniku. Wyrolowali pana, jeśli wie pan, co mam na myśli. - Doprawdy?... - wymamrotał Cyrus, wpatrując się przed siebie nie widzącym spojrzeniem, jakby znajdował się w początkowym stadium katatonii. - 89 - - Oczywiście, podobnie jak pana Suttona... to znaczy sir H ry'ego. Przecież nie wystawiałby na szwank swojej znakomitej reputacji. uczestnicząc dobrowolnie w spisku mającym na celu zniszczenie pierwszej linii obrony naszej ojczyzny! - Pierwsza linia obrony?... Spisek?... *"••- Tak właśnie nas poinformowano, pułkowniku. - Tego już za dużo! - wycharczał Cyrus, otrząsając się z oś pienia. - Kim właściwie jesteście i skąd się tu wzięliście? - Z Fortu Benning, a dowodzi nami bezpośrednio sam generał brygady Ethelred Brokemichael. Nasze nazwiska są właściwie nie istotne, gdyż jako zespół jesteśmy znani pod nazwą Samobója Szóstka. -•:•.•;- Samobójcza... Mój Boże, najlepszy oddział antyterrorystyczny na świecie? ^ - Słyszeliśmy już takie opinie - Ale przecież... Przecież wy.. - Zgadza się, jesteśmy aktorami. :- .Ť- Aktorami! - wrzasnął Cyrus tak głośno, że Henry Irvii Sutton umilkł nagle, a wraz z nim krąg otaczających go wielbicieli i wszyscy spojrzeli ze zdziwieniem na czarnoskórego najemnika. • Wszyscy jesteście... aktorami? - Najbardziej zgraną paczką fachowców w tej dziedzinie, jaką można sobie wyobrazić, pułkowniku - odparł „generał Hawkins". Proszę zwrócić uwagę, że wszyscy zadali sobie trud zdobycia europej skich ubrań w eleganckich, stonowanych barwach, najodpowiedniej szych dla szacownych reprezentantów świata nauki. Proszę tylkodostrzec, jak wiele uwagi poświęcili odpowiedniemu dobraniu peruk oraz sztucznych bród i wąsów: trochę siwizny, ale bez przesady. Tylko tyle, żeby dodać nieco lat i sporo powagi. Wreszcie ich sylwetki pułkowniku - lekko przygarbione plecy, zapadnięte piersi - subtelne szczegóły, takie jak binokle i grube szkła. Wszystko to są maksymalnemu upodobnieniu się do odtwarzanych postaci, a z kolei pozwala na idealne wczucie się w rolę i znakomite oddanie wszelkich psychologicznych niuansów. Tak, to rzeczywiście aktorzy najlepsi, jakich można sobie wyobrazić. •> •*,•:,<• : 'ť " - Wszystko zauważył! - Co za zmysł obserwacji! - Każdy, nawet najdrobniejszy szczegół... < 90 - Szczegóły, moi panowie - oznajmił Sutton - stanowią naszą tajna broń. Radzę nigdy o tym nie zapominać. Odpowiedziała mu burza okrzyków: - Nigdy! <•• : •!-.. - Ma się rozumieć! - Jak moglibyśmy zapomnieć?! - Stary aktor uniósł obie ręce. - Naturalnie wiem, że nie muszę wam o tym przypominać. Zdaję sobie sprawę, że swoim występem na lotnisku zdołaliście zwieść kilkanaście milionów ludzi. Znakomita robota, panowie! A teraz chcę was poznać. Wasze nazwiska, jeśli można prosić... - Cóż... - mruknął Lars Olafer, wskazując ruchem głowy dwóch najemników. - Gdyby nie obecność niepożądanych osób, z radością przedstawilibyśmy się panu naszymi prawdziwymi nazwiskami, ale otrzymaliśmy wyraźne rozkazy, żeby pozostać przy pseudonimach, choć nie ukrywam, że dla mnie osobiście jest to szalenie krępujące. \ - Dlaczego? - Ze względu na tytuł, na który pan sobie zasłużył, ja natomiast nie. - Nazywają mnie sir Larry, gdyż moje prawdziwe imię brzmi Laurence. ^Przez„u"? - • •>'.- •.•••- .ť-M."..V :p •. . r?:.,-. *>- - Oczywiście. - W takim razie powiem panu, że całkowicie zasłużył pan sobie na ten przydomek. Wychyliłem z Larrym i Vi\ niejedną kwaterkę, ale musze stwierdzić z całą odpowiedzialnością, że dostrzegam wyraźne podobieństwo między panem a tym kościstym, choć bardzo miłym człowiekiem. Grałem Pierwszego Rycerza w Becketcie, w którym występował razem z Tonym Quinnem. - Doprawdy nie wiem, co mam powiedzieć... - Był pan wspaniały! - Genialny! - Nadzwyczajny! - Rzeczywiście, wydaje mi się, że to się dało oglądać. - Czy możecie skończyć to chrzanienie?! - ryknął Cyrus. Na jego szyi wystąpiły grube, nabrzmiałe żyły. - Na mnie mówią Książę. - A na mnie Sylvester. - 91 - Jestem Marlon., - - Ja jestem... jestem... jestem Dustin. Rozumie mnie pan... pen... pan? - Siemanko, generale, wołają mnie Telly. Lizaczka? - Jesteście naprawdę znakomici! - A to wszystko jest zupełnie niedorzeczne! - ryknął Cyrus, chwytając za klapy Dustina i Sylvestra. - Słuchajcie mnie, dranie... - Spokojnie, koleś - wtrącił się Roman Z., poklepując po potężnym ramieniu swojego niedawnego kompana z celi. - Nie krzycz tak strasznie, bo podskoczy ci ciśnienie. - Pieprzę moje ciśnienie! Powinienem natychmiast rozwalić tych sukinsynów! - Ależ, wędrowcze, skąd ten zaskakujący prymitywizm? - zdziwił się Książę. - My nie uznajemy przemocy. To nic więcej niż tylko przemijający stan umysłu. - Stan czego? - ryknął najemnik. - Umysłu - powtórzył Książę. - Freud nazywał to szaleńczą projekcją wyobraźni. Często ćwiczymy takie zachowania podczas prób, naturalnie podczas zajęć z improwizacji. - Naturalnie. - Gyrus uwolnił bezradnych więźniów. - Poddaję się... - wymamrotał, opadając na najbliższy fotel. Roman Z. stanął za nim i zaczął masować jego szerokie barki
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.