ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Wielu nie jest znanych. Na przykład Władimir Konstan-
tinow. Wrócił do Moskwy na urlop, a trafił prosto na
śledztwo. Niezbite dowody. Wyrok śmierci.
- Został spalony?
- Nie. Prosił, by go nie zabijać.
- I nie zabito go?
- Oleg Pieńkowski, pułkownik GRU. W latach 1961-62 przekazał
na Zachód kluczowe informacje dotyczące radzieckich sekretów poli-
tycznych i wojskowych, co między innymi umożliwiło prezydentowi
Kennedy'emu zręczną rozgrywkę podczas kubańskiego kryzysu rakie-
towego. Aresztowany jesienią 1962 r., Pieńkowski został skazany na
karę śmierci. Jego aresztowanie spowodowało kataklizm w całej ra-
dzieckiej hierarchii wojskowej: dymisję dwóch marszałków, upadek
gen. Sierowa, odwołanie do Moskwy 300 oficerów operacyjnych GRU
[przyp. tłum.].
225
WIKTOR SUWOROW
- Nie, nie zabito. Tyle że pewnego razu zasnął smacznie
w swojej celi, a obudził się w grobie. Głęboko pod ziemią.
Prosił, by go nie zabijać, więc go nie zabito. Ale trumnę
musiano zakopać. Tak każe instrukcja. No, idź już, Wikto-
rze Andriejewiczu. Życzę ci powodzenia. I pamiętaj: tu nie
KGB, tu próg zdrady jest o wiele niższy. Pilnuj się.
II
W
Monachium śnieżyca. Niebo zaciągnięte fioletem.
Ulicami spieszą mieszczuchy, nosy pochowane w futrza-
nych kołnierzach. Na mieście pełno choinek. Latarnie
w śnieżnej zadymce. Oślepiająca biel zakrywa brud
i szarość cywilizacji. Wszędzie czysto, znikły brudne pla-
my nawet na dachu Deutsche Bank. Kiedy pada śnieg,
jest cicho i ciepło. Jeżeli nastawić ucha, można usłyszeć
szelest spadających białych płatków. Ludzie, posłuchaj-
cie jak pada śnieg! Hej, mieszczuchy, gdzie wam tak
spieszno? Zaczekajcie! Nie słychać wycia wiatru ani pi-
sku hamulców. Tylko cisza nad białym miastem.
Miękkie płatki śniegu osiadają na mojej twarzy. Lubię
śnieg, nie chowam się przed nim. Czasami śnieg bywa
ostry i szorstki, ale nie dziś. Dziś prószy przyjemny,
dobry śnieg, więc wystawiam nieosłoniętą twarz.
Z dworca kieruję się na Marienplatz. Nikt mnie nie śle-
dzi, a jednak muszę kluczyć, zacierać trop. Pogoda jak
znalazł. Major GRU, kryptonim 173-W-41. Zacieram ślady
po spotkaniu z agentem 173-W-41-706. Schadzka miała
miejsce w Hamburgu, tam też jakiś młody chart z bońsklej
dyplomatycznej rezydentury GRU odebrał ode mnie otrzy-
mane dokumenty. Do Monachium przyjechałem wyłącznie
dla zmylenia przeciwnika. Uliczkami, zaułkami, coraz da-
lej w śnieżną kurzawę. Pojawiam się w ludnych lokalach,
w nie kończących się labiryntach piwiarni, gdzie niegdyś
rodziła się partia Hitlera. To nie piwiarnia. To istne miasto
z ulicami l placami. Z nieprzebranymi rzędami stołów.
Z tłumami ludzi. To niezawisłe piwne państwo, jak Waty-
kan w Rzymie, jak Komitet Centralny w Moskwie.
Dalej, dalej wzdłuż stołów, za róg, za następny. Od-
czekać chwilę w ciemnej wnęce. Kto się wyłoni zza za-
AKWARIUM
krętu? W tej czarnej niszy, na masywnym dębowym
zydlu przesiadywał zapewne sam Hermami Góring. Te-
raz siedzę tu ja z wielkim kuflem piwa. Służbowo. Kto
przejdzie koło mojego stołu? Kto mnie tropi? Czy w tym
wirze ludzkim, w tym półmroku, w piwnych oparach nie
szperają za mną czyjeś rozbiegane oczy? Zdaje się, że
spokój. W takim razie z powrotem w wąskie uliczki.
W błękitną zamieć.
m
Do
^o Wiednia zawitał przejazdem towarzysz Szeliepin.
Udaje się do Genewy na sesję Międzynarodowej Organi-
zacji Pracy. Towarzysz Szeliepin jest szefem radzieckich
związków zawodowych. Towarzysz Szeliepin jest człon-
kiem Politbiura. Towarzysz Szeliepin to gwiazda pierw-
szej wielkości. Ale nie wschodząca gwiazda. Zachodząca.
Był czas, kiedy towarzysz Szeliepin pełnił (tajnie) funkcję
zastępcy przewodniczącego KGB i zarazem (jawnie) wice-
przewodniczącego Międzynarodowej Federacji Młodzieży
Demokratycznej. Towarzysz Szeliepin organizował potęż-
ne manifestacje w obronie pokoju i przyjaźni między na-
rodami. Miliony głupców szły za towarzyszem Szelie-
pinem. Skandowali, domagali się pokoju, rozbrojenia
i sprawiedliwości. Za to właśnie awansował na zastępcę
przewodniczącego KGB. Rządził twardo, srogo. Rządził
połową świata, w tym również pacyfistyczną demokraty-
czną młodzieżą, żądającą pokoju za wszelką cenę. Tyle
że mu się noga powinęła i teraz rządzi radzieckimi związ-
kowcami. Dlatego też w ambasadzie wysoki gość nie cie-
szy się szczególnym szacunkiem. Jedziesz do swojej Ge-
newy, to zasuwaj. Byle prędzej. Dla wszystkich jest jakby
jasne, że towarzysz Szeliepin sunie w dół.
Cała ambasada wie, że towarzysz Szeliepin (dla swo-
ich: Żelazny Szurek) spija się do nieprzytomności. Lider
radzieckiego proletariatu klnie jak szewc. Bije sprzą-
taczki. Cisnął przez okno ciężką kryształową popielnicę
l zniszczył dach limuzyny kubańskiego ambasadora.
Sam wie, że przyszła na niego kryska. Były szef KGB
żegna się z władzą. Szaleje.
227
WIKTOR SUWOROW
Zderzyłem się z nim w korytarzu. Ma opuchniętą, po-
oraną zmarszczkami twarz, zupełnie niepodobną do tej
z portretów. Poznałem go zresztą tylko po tym, że był
w sztok zalany - nikt nie ośmiela się łazić w takim stanie
po ambasadzie - i po obstawie. Komuż innemu mogłoby
towarzyszyć pięciu goryli? Obstawa ma kamienne twa-
rze, przepisowo. Do obstawy wybiera się tylko takich,
którzy nie nauczyli się jeszcze śmiać. Ważniaki. Wsiowe
chłopaki na szczytach władzy. Nie rozumieją, rzecz jas-
na, że gdy spadanie się zacznie, nic go już nie powstrzy-
ma. Szefa goryli poznaję po lekkim grymasie. Mnie ten
grymas nie zmyli: główny goryl nie chroni towarzysza
Szellepina przed wrogami ludu. Pilnuje, by towarzysz
Szeliepin - wódz najbardziej uświadomionej klasy rewo-
lucyjnej - nie dał drapaka. Gdyby towarzysz Szeliepin
rzucił się do ucieczki, szef ochrony sięgnie po pistolet.
I w potylicę! Daleko nie ucieknie
|
WÄ
tki
|