ďťż

W świecie "Proteusza", a więc w epoce, z której przybył zespół Winslade'a, rządy brytyjski i francuski uparcie odrzucały tę propozycję uważając, że nie należy wyjawiać...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
W tym świecie postanowiono nieco inaczej, choć z drugiej strony wybór Stranga na szefa delegacji, która miała udać się do Moskwy, dowodził, że jednak Londynowi nie spieszno jest do wypracowania takiego traktatu. To zaś potwierdzało raczej podejrzenia, jakie żywił Stalin, i umacniało jego przekonanie, że nie wolno podejmować żadnych zobowiązań dotyczących Polski - co zresztą i tak nie miało znaczenia, ponieważ Polacy uparcie odmawiali zgody na przejście wojsk rosyjskich przez ich terytorium. Stanowisko Warszawy posłużyło gabinetowi Chamber-laina za pretekst uzasadniający zwłokę w zawarciu układu z Moskwą. 156 W efekcie dawano do zrozumienia opinii światowej, że rząd Cham-berlaina jest chętny i czyni, co może, a jeśli Polska padnie ofiarą napaści, to sama będzie sobie winna. I tak się rzeczywiście stało cztery dni później, 26 sierpnia. Wkrótce potem Brytyjczycy i Francuzi - by zachować twarz wobec opinii światowej - wypowiedzieli wojnę Niemcom, ale był to zgoła retoryczny gest. Kampania w Polsce trwała niespełna miesiąc. W jej trakcie Stalin nie wykonał żadnego ruchu czy gestu politycznego. Za kulisami jednak trwały w Rosji gorączkowe przygotowania do wojny. Bo oto - po wyeliminowaniu Polski - Niemcy i Rosjanie stanęli oko w oko, na wspólnej granicy i nie mogło być wątpliwości co do zamierzeń Hitlera po uporaniu się ze sprawami na Zachodzie. Tymczasem w świecie, w którym obecnie przebywali, dopiero zaczął się lipiec. Nagła manifestacja solidarności z Rosjanami może się stać czynnikiem odstraszającym i być może Hitler nie zdecyduje się na atak - myślała Anna Kharkiovitch, spoglądając na szare, spienione wody Zatoki Biskajskiej. - To ostatnia szansa uratowania Europy, i wszystko uleżeć teraz będzie od tego, czy nikt tej szansy nie zmarnuje. Obok niej siedział Gordon Selby. Przeglądał magazyn z ilustracjami i właśnie skończył lekturę. Z Miami do Lizbony lecieli rejsowym clipperem nowo uruchomionej linii pasażerskiej Pan American. W Lizbonie przenocowali w hotelu Duas Nocas, czekając na hydroplan Imperiał Airways z Afryki Południowej. Polecieli nim do Poole w Do-rsetshire w Anglii. - Wiesz, myślę, że już się z tym wszystkim pogodziłem - rzekł Selby, pochylając się w jej stronę. Po dwunastu godzinach spędzonych wczoraj w powietrzu niemal już nie słyszeli ryku czterech szesnasto-cylindrowych silników lotniczych. - Gdyby nawet skończyło się na tym, że utkniemy w tym świecie, to może i lepiej. Anna przytaknęła i wydawało się, że oczekiwała takiej właśnie deklaracji. - I pewnie się zastanawiasz, czy Claud wiedział, że tak właśnie się stanie. - Skąd wiesz? - spojrzał na nią zaskoczony. - Bo też o tym myślałam. - I co sądzisz? Anna przyglądała mu się z uwagą. - A ciekawa jestem, czy tobie sprawiłoby to różnicę? - zapytała. - Chciałbyś wrócić, bo ktoś czeka na ciebie w tamtym świecie? Selby zaprzeczył ruchem głowy. - Nie, nikt - powiedział. 157 - A rodzina, krewni? - Moi rodzice byli właśnie w Kongo, gdy nastąpił atak i nie zdążyli zbiec. Ojciec pracował tam jako inżynier górnik. Nie dowiedziałem się nigdy, co się z nimi stało. - Ile miałeś wtedy lat? - Dwanaście. Byłem w Stanach na wakacjach, gdy to się stało. Wychowałem się w sierocińcu i właściwie nigdy nie przywiązałem się do nikogo. Zawsze chciałem zostać inżynierem. Myślę, że to był taki mój sposób... na wyrażenie szacunku do ojca. Ale, kto wie, może psychiatrzy powiedzieliby raczej, że zostałem inżynierem atomowym, ponieważ podświadomie chciałem produkować bomby, żeby się zemścić na przeciwnikach. Anna uśmiechnęła się. - I zgadzasz się z takim zdaniem? - Czy ja wiem?... Ale też szalałem z radości, jak wszyscy, gdy Kennedy wreszcie stawił im czoło i powiedział, że dość już pomiatania Ameryką. - Widzisz, wszyscy jesteśmy w podobnej sytuacji - rzekła Anna. - Nikt z ekipy nie ma szczególnych więzów z tamtymi czasami, każdy natomiast ma porachunki z hitleryzmem. Wygląda na to, że Claud dobierał nas według dość specjalnego klucza. Selby wydął wargi, czego jednak nie było widać zza gęstej, czarnej brody. - Chcesz przez to powiedzieć, że Claud miał świadomość, iż projektor powrotny może nie funkcjonować? - zapytał. - Tego nie wiem, ale wydaje mi się, że nie był całkowicie zaskoczony tym, co się stało. Sądzę, że chciał jak najlepiej, ale też był przygotowany na najgorsze. Selby przytaknął. - Rozumiem, co masz na myśli. Dlaczego na przykład wybrał takich, a nie innych uczestników misji? Wystarczyłoby paru dobrych inżynierów i kilku techników, żeby zmontować projektor. Historyk i dyplomata to już nie była konieczność. - Właśnie. To samo z wojskowymi, czy naprawdę aż tylu trzeba było do ochrony? - odparła Anna. - A gdyby nawet byli potrzebni, to jak wytłumaczyć, że wszyscy z nich zdobyli solidne doświadczenie w tajnych operacjach za granicą, zwłaszcza w Niemczech. Samolot szybował nad zatoką. Na horyzoncie pojawiły się zarysy brzegów Francji. Milczeli przez chwilę. Ciszę przerwała Anna. - A może Claud w ogóle nie chce uruchomić projektora, nie sądzisz? Może ta sprawa z Einsteinem to tylko kamuflaż, żebyśmy nie tracili ducha, nim ostatecznie pogodzimy się z myślą, że nie ma powrotu? 158 - Chcesz powiedzieć, że rozmyślnie i świadomie porzucił i tak już przegrany nasz własny świat licząc na to, że tu będzie jednak inaczej? - Tak, chyba tak. Selby zastanawiał się przez chwilę, a następnie potrząsnął głową. - Myślę, że jednak nie
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.