ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Pochylił się zbliżył twarz do lustra.
Jacqueline! zawołał chrapliwym głosem. Jacqueline, kochanie, to ja, Jack!
Może się ukrywa? zasugerował Punipuni. Może nie chce, żeby pan zobaczył,
jak
cierpi?
Jednak w tym samym momencie Jacqueline ukazała się w lustrze i ruszyła powoli
przez
pokój w kierunku Jacka, jak kobieta we śnie. Była naga, jedynie w czarnych
szpilkach,
ozdobionych czarnymi jedwabnymi chryzantemami, i w wielkim czarnym kapeluszu
pogrzebowym, ozdobionym strusimi piórami. Oczy miała osłonięte okularami z
czarnymi
szkłami, z uszu zwisały jej wielkie kolczyki, a usta miała pomalowane błyszczącą
czarną
szminką.
Niemal oszalały z bólu, Jack zacisnął dłoń na ramie lustra.
Jacqueline! O Boże, Jacqueline!
Jej wizerunek w lustrze zbliżył się do jego wizerunku w lustrze. Zarzuciła mu
ręce na
ramiona. Widział to wszystko wyraźnie w lustrze, ale ani nie widział, ani nie
czuł Jacqueline
obok siebie, w sypialni.
Jack
wyszeptała. Nie widział jej oczu pod czarnymi szkłami, lecz słyszał
strach w
jej drżącym głosie. Musisz mnie stąd wydostać. Proszę cię
Nie wiem jak, kochanie. Nikt tego nie wie.
Ja przecież jedynie malowałam brwi. Pochyliłam się bliżej lustra
Potem
pamiętam,
jak się przewróciłam. Jakbym przebiła taflę lodu. Jack, ja nie chcę, nienawidzę
tu być. Jestem
taka przerażona. Musisz mnie stąd wydostać.
Jack nie wiedział, co powiedzieć. Widział, jak Jacqueline targa mu włosy,
przyciska się do
niego piersiami, ale to wszystko było jedynie iluzją.
Punipuni niepewnie odkaszlnął.
Może ja już pójdę, panie Keller? Zna pan mój numer telefonu. Proszę do mnie
zadzwonić, jeśli będzie pan potrzebował mojej pomocy. Prawdziwy przyjaciel
zawsze czeka
jak gawron na płocie.
Dzięki, Pu odparł Jack. Później się z tobą skontaktuję.
Nie odwrócił się. Nie chciał, żeby Punipuni zobaczył gęste łzy w jego oczach.
* * *
Gdy Punipuni wyszedł, Jack klęknął przed lustrem, a Jacqueline uklękła w
lustrze, twarzą
do niego, mimo że widział siebie klęczącego za nią.
Musisz znaleźć sposób, żeby mnie wydostać powiedziała Jacqueline. Tutaj
jest
tak nieprzyjaźnie
Ludzie nie chcą ze mną rozmawiać. Pytam ich, jak wyjść z
powrotem z
tego lustra, a oni jedynie się uśmiechają. I tak tu cicho. Nie ma żadnych
samochodów.
Słychać tylko wiatr.
Posłuchaj odezwał się Jack. Pojadę do Sonomy, gdzie kupiliśmy to lustro.
Może
ten facet ze sklepu z antykami coś mi poradzi?
Jacqueline opuściła głowę tak mocno, że zobaczył pierzaste obramowanie jej
kapelusza
pogrzebowego.
Tak za tobą tęsknię, Jack. Znowu chciałabym kłaść się z tobą do łóżka.
Jack nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Tymczasem Jacqueline uniosła głowę i
powiedziała do niego:
Rozbierz się.
Co?
Proszę cię, rozbierz się.
Powoli, jak człowiek, którego bolą kolana i łokcie, rozpiął koszulę i dżinsy, po
czym się
rozebrał. Zdjął także bokserki w biało czerwone pasy. Stanął nagi przed
lustrem, z penisem
w stanie półerekcji. Słońce wczesnego popołudnia oświetlało jego włosy w taki
sposób, że
wyglądały jak żarniki elektryczne.
Podejdź do lustra poprosiła Jacqueline.
Sama zbliżyła się do jego powierzchni od wewnątrz i przycisnęła dłonie do szkła.
Przylgnęła do szkła także piersiami i jej brodawki przybrały wygląd dużych
suszonych
owoców.
Jack wziął penis do ręki i przycisnął nabrzmiałą purpurową żołądź do lustra.
Jacqueline
wysunęła język i zaczęła lizać drugą stronę szyby, z każdą chwilą coraz
intensywniej. Jack
niczego nie czuł, jednak widok jej języka na członku wprawiał go w niesłychane
podniecenie
i zarazem powodował uczucie wielkiej bezsilności. Zaczął masować swój członek z
góry w
dół i z powrotem, coraz mocniej zaciskając na nim dłoń. Tymczasem Jacqueline
coraz
szybciej poruszała językiem.
Sięgnęła pomiędzy swe uda i dłonią rozwarła srom. Za pomocą środkowego palca
zaczęła
bawić się łechtaczką. Promienie słońca, odbite od drewnianej podłogi,
podpowiedziały
Jackowi, że jej pochwa lśni od soków.
Masował się coraz energiczniej, aż wreszcie zrozumiał, że już nie będzie w
stanie
powstrzymać orgazmu.
O Boże jęknął, a jego sperma strzeliła wielkimi kroplami na lustro, na
odbijający się
w nim język, nos i nawet na włosy Jacqueline. Lizała ją zachłannie, mimo że nie
była W
stanie ani jej czuć, ani smakować. Obserwując ją, Jack przycisnął czoło do
lustra w skrajnej
desperacji.
Pozostał w takiej pozycji, czując, że opuściły go wszystkie siły, a tymczasem
Jacqueline
położyła się na podłogę, rozłożyła szeroko nogi i powoli bawiła się sobą,
wsuwając długie
paznokcie, pomalowane na czarno, do śliskiej różowej dziurki. Po chwili mocno
zacisnęła
nogi i zadrżała. Jack nie był pewien, czy ma orgazm czy nie, leżała jednak bez
ruchu na
podłodze przez ponad minutę. Pióra jej kapelusza powiewały w słabych podmuchach
wiatru,
wpadających przez szeroko otwarte okno.
Pan Santorini z mieszkania na parterze odtwarzał na gramofonie płyty Carry Me To
Heaven With Candy Colored Ribbons. Słowa tenora z podrapanej płyty Jack
odbierał jak
wiadomość z dawnych i odległych czasów
|
WÄ
tki
|