ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
- Nazwa Meegawki - to słowo pewnie pochodzi z języka
Penobscotów?
- Tak. To zniekształcone Sankadelak Migah'ke, ich nazwa dla
tego obszaru. Sankadelak w wolnym przekładzie to potok.
- A co znaczy to drugie słowo?
- Lepiej to sprawdzę. - Vince okręcił się na krześle i sięgnął
na półkę po dość sfatygowany egzemplarz Języka Penobscotów.
Szybko znalazł odpowiednią stronę. - No tak, miałem rację co do
Sankade'lak. Oznacza rzekę lub strumień.
- A to drugie?
- Migah'ke znaczy walczyć" lub... - Vince przerwał. Uniósł
wzrok na Lincolna. - Lub zabijać".
Patrzyli się na siebie w milczeniu.
- To wyjaśniałoby tabu - powiedział w końcu Lincoln
cicho.
Vince przełknął ślinę.
- Tak. To zabójczy strumień". Strumień, który zabija.
V
Rozdział 17
Grube dupsko - syknął J.D. Reid z sekcji puzonów. -Barry ma
grube dupsko!
Noah uniósł wzrok i zerknął z ukosa na swego partnera przy
pulpicie, Barry'ego Knowltona. Biedny grubas mocno ściskał
saksofon, starając się skoncentrować na zachowaniu rytmu, ale
spurpurowiał i zaczął się pocić, jak zawsze, gdy odczuwał stres.
Barry Knowlton pocił się i na sali gimnastycznej, i odmieniając
czasowniki na lekcji francuskiego, i wtedy, gdy odezwała się do
niego jakaś dziewczyna. Najpierw się rumienił, potem na jego
czole i skroniach zbierały się małe kropelki, a już po chwili
strumyczki potu spływały z niego jak lody topniejące w upale.
- Ludzie, to dupsko jest takie grube, że gdyby je wystrzelić
w kosmos, mielibyśmy drugi księżyc.
Kropla potu kapnęła z twarzy Barry'ego na saksofon. Ściskał
instrument tak mocno, że palce mu całkiem zbielały. Noah
odwrócił się.
- Odczep się, J.D.
- Oooch. Teraz chuda dupa jest zazdrosna, że się na nią nie
zwraca uwagi. Stąd mam niezły widok. Gruba dupa i chuda dupa,
do pary.
- Powiedziałem, odczep się!
Reszta zespołu przestała grać i w nagłej ciszy odczep się"
Noaha rozległo się z pełną mocą.
- Noah, co tam się dzieje?
Noah odwrócił się i zobaczył, że pan Sanborn marszczy brwi.
Pan Sanborn był fajnym facetem, jednym z ulubionych
nauczycieli Noaha, ale był też kompletnie ślepy na to, co się
dzieje w klasie.
- Noah usiłuje wywołać bójkę, proszę pana - powie
dział J.D.
- Co takiego? To on usiłuje wywołać bójkę! - zaprotestował
Noah.
- Nie sądzę - prześmiewał się J.D.
- Nigdy nie odpuści! Wciąż robi głupie komentarze! Pan
Sanborn znużonym gestem skrzyżował ramiona.
- Jakie komentarze, mogę wiedzieć?
- Powiedział... powiedział... - Noah przerwał i spojrzał
na Barry'ego, napiętego jak struna, która za chwilę się zer
wie. - No, to były obraźliwe uwagi.
Ku zaskoczeniu wszystkich, Barry nagle kopnął pulpit tak, że
go przewrócił, rozrzucając wokół kartki z nutami.
- Nazwał mnie grubym dupskiem! Tak mnie nazwał!
- Hej, to nie obraźliwa uwaga, to prawda! - powiedział J.D.
Przez salę przeleciał śmiech.
- Przestańcie! - wrzasnął Barry. - Przestańcie się ze mnie
śmiać!
- Barry, usiądź, proszę.
Barry zwrócił się do pana Sanborna.
- Nigdy pan nic nie robi! Nikt nic nie robi! Pozwala mu pan
mnie prześladować, a wszystkich to gówno obchodzi!
- Barry, musisz się uspokoić. Wyjdź, proszę, do holu i ochłoń
trochę.
Barry cisnął saksofon na krzesło.
- Wielkie dzięki, proszę pana - powiedział i wyszedł z sali.
- Oooch. Księżyc w pełni znika - szepnął J.D. Noah
w końcu nie wytrzymał.
- Zamknij się! - krzyknął. - Zamknij się w końcu!
- Noah! - Pan Sanborn zastukał pałeczką w pulpit.
- To jego wina, nie Barry'ego! J.D. nigdy nie odpuszcza!
Żadne z was nigdy nie przestaje! - Rozejrzał się po kolegach
z klasy. - Wszyscy dajecie mu popalić!
Pan Sanborn w furii walił pałeczką w pulpit.
- Jesteście beznadziejni!
J.D. roześmiał się.
- I kto to mówi!
Noah skoczył na równe nogi, chcąc rzucić się na J.D. Zabiję
go!
Jakaś ręka chwyciła Noaha za ramię.
- Dość tego! - krzyknął pan Sanborn, odciągając go
w tył. - Noah, ja się zajmę J.D.! Idź ochłonąć w holu!
Noah zrzucił z ramienia rękę nauczyciela. Wściekłość, która
doszła do tak niebezpiecznego szczytu, wciąż krążyła w jego
żyłach, ale udało mu sieją opanować. Rzucił J.D. ostatnie
spojrzenie, które mówiło: spróbuj jeszcze raz, a pożałujesz, i
wyszedł z sali.
Znalazł Barry'ego koło szafek, pocącego się i dyszącego.
Chłopak walczył z kombinacją zamka szyfrowego. Wciąż
wściekły, walnął pięścią w szafkę, a potem oparł się o nią. Pod
jego ciężarem zamek o mało nie puścił.
- Zabiję go - powiedział.
- Razem go zabijemy - rzekł Noah.
- Mówię serio. - Barry spojrzał na niego i Noah nagle
zrozumiał. On naprawdę mówi serio.
Zadzwonił dzwonek na koniec lekcji. Dzieciaki wysypały się z
klas, zapełniając hol. Noah po prostu stał w miejscu, patrząc, jak
Barry odchodzi - spocony grubas, znikający w tłumie. Nie
zauważył Amelii, póki nie zatrzymała się tuż koło niego i nie
dotknęła jego ramienia.
Drgnął nagle i spojrzał na nią.
- Słyszałem o tobie i J.D. - powiedziała.
- Więc pewnie słyszałaś też, że to mnie wyrzucono z klasy.
- J.D
|
WÄ
tki
|