ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Modyfikacje sprzętowe i standardowe oprogramowanie zagnieżdżone w terminalu roboczym uczyniły kontrolera niewidzialnym dla ikony Jiro.
Sam przekonał psychiatrę, że właśnie on będzie najlepszym obserwatorem poczynań Jiro. Był przecież jednym z niewielu ludzi w arkologii, którzy cokolwiek o nim wiedzieli. Lekarz zgodził się i Sam zyskał możliwość obserwowania oraz notowania wszystkich niezwykłych zachowań młodego operatora. Całkiem możliwe, że psychiatra powziął taką decyzję także ze względu na Sama; ten plan miał być formą terapii również dla niego. Sam nie dbał o to. Terapia czy nie, pragnął śledzić Jiro. Wspólne doświadczenia z shadowrunnerami, którzy porwali ich wahadłowiec, wytworzyły między nimi więź. Sam nie mógł opuścić Jiro, zwłaszcza w sytuacji gdy zauważył, jak łatwo jego przyjaciel przejmuje nihilistyczne teorie Alice Crenshaw, która również przeżyła porwanie.
Ikona Jiro wydostała się z bazy danych i podążyła w głąb systemu. Nagła zmiana perspektywy zaskoczyła Sama. Zdążył się już odzwyczaić od wymuszonych przez Tag Along skoków. Minęły miesiące odkąd psychiatra uznał Jiro za zdrowego i tym samym cofnął Samowi uprawnienia do korzystania z programu śledzącego.
Po krótkiej chwili dekoncentracji Sam ponownie skupił myśli. Jeśli nie był to Jiro, to ktoś musiał wtargnąć do systemu Renraku nielegalnie. Żaden z zarejestrowanych użytkowników nie miał prawa posługiwać się cudzą ikoną. Zarówno kody, jak i hasła uruchamiające oprogramowanie objęte były ścisłą tajemnicą. Sam miał obowiązek chronić system przed niewłaściwym wykorzystywaniem.
Przyszło mu na myśl, by odłączyć się i powiadomić o wszystkim służby bezpieczeństwa, ale wtedy zerwałby kontakt z intruzem, a ten zostałby prawdopodobnie bardzo szybko wykryty i nikt by się nie dowiedział, czego tu naprawdę szukał. Samo pozbycie się obcego nie doprowadzi do wyjaśnienia zagadki. Sam musiał wiedzieć, kto podszywa się pod jego przyjaciela.
Ikony prześlizgiwały się przez wiersze danych, omijając jedne węzły, a przechodząc przez inne. Od czasu do czasu napotykały wyobrażenia czerwonych, świecących samurajów. Te figury strażników stanowiły część Matrycy Renraku. Reprezentowali oni skierowane przeciwko intruzom oprogramowanie, nazywane w slangu programistów "lodem". Strażnicy byli opracowaną dla Matrycy wersją elitarnych Czerwonych Samurajów Renraku, chociaż ikony przypominały bardziej dawnych wojowników japońskich niż prawdziwą ochronę. Zgodnie z oczekiwaniami Sama żaden ze strażników ich nie zatrzymał. Obydwie persony legitymowały się zakodowanymi hasłami, które upoważniały je do swobodnego poruszania się. Ten kto manipulował ikoną Jiro, z pewnością o tym wiedział.
W niektórych rejonach Matrycy, które mijali, obraz był zamazany, a kontury nieostre. W kilku pierwszych węzłach, gdzie występowało to dziwne zjawisko, ikona Jiro zatrzymywała się z widocznym zainteresowaniem. Stanowiło to kolejny dowód, że sterował nią ktoś obcy. Każdy operator Renraku znał obszary niepewności, które stały się czymś zwykłym w strukturze Raku. Rozmieszczenie jak i czas występowania mglistych obrazów były zupełnie przypadkowe. Żaden z operatorów nie znał pochodzenia zakłóceń, a ich raporty ograniczały się do odnotowywania faktu zaobserwowania tych zjawisk.
Intruz pozostawał dłużej w niektórych plikach, jednak Sam ani razu nie zaobserwował charakterystycznej ciszy i migotania, które towarzyszyły zwykle przesyłaniu plików do pamięci osobistej. Jeśli zatem ktoś posługujący się ikoną Jiro nie miał zamiaru wykradać żadnych ważnych danych, to czego tu szukał? Czy używając słownictwa Jiro - była to zwykła "przejażdżka"?
Obcy posuwał się naprzód.
Wreszcie ikona Jiro stanęła przed świetlistą barierą, którą operatorzy firmy nazywali Murem. Mur był niczym nie wyróżniającą się przestrzenią trzasków i zakłóceń, spowitą w szarym cieniu, kontrastującym z błękitem zalewającym całą architekturę Renraku. Tu zaczynał się obszar zakazany nawet dla operatorów Raku. Ikona Jiro zatrzymała się na dłuższą chwilę, jak gdyby zastanawiając się nad dalszymi posunięciami.
A może to właśnie był cel intruza? Sforsowanie Muru? Sam wyłączył Tag Along w chwili, gdy persona Jiro ruszyła do przodu, wtapiając się w Mur i znikając mu z oczu. Zanim jednak zdołał uruchomić kod alarmowy, ikona wyskoczyła z powrotem. Clown zamigotał, po czym sycząc i trzeszcząc zaczął sunąć po niewidzialnej "podłodze" Matrycy.
W tym samym momencie Mur wypluł istotę przypominającą samuraja. Jej kształt był niewyraźny. Postać zbliżyła się do ikony, wyjmując z pochwy katanę. Nagle ostrze miecza groźnie błysnęło.
Sprawny unik uchronił upiornie wyglądającą ikonę Jiro przed pierwszym ciosem. Samuraj dalej atakował. Jego katana przecięła przestrzeń spadając na szyję intruza, omal nie ścinając mu głowy. Ikona Jiro na moment zniknęła, by powrócić za chwilę w pełni sił.
Chociaż podstęp ten dał jej zaledwie sekundy przewagi, wystarczyło to, by przygotować się do dalszej walki. W ręku samuraja pojawił się groźnie wyglądający pistolet, podczas gdy clown ściskał niewielką rusznicę, typową dla programu atakującego w Matrycy. Obie postaci gotowały się do ataku
|
WÄ
tki
|