- Czasem nie chce si obci|a bliskich swymi problemami

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Na ewno was lubiB, ale jak jest si chorym, czBowiek caBy czas ma i na baczno[ci, |eby si nie skar|y. - Wiem. Moja matka jest chora. I nigdy nic o tym nie mówi. - Na co jest chora? - Na serce. - I ni z tego, ni z owego dodaBem: - Pani by si noja matka podobaBa. - Tak my[lisz? Dlaczego? Chocia| to nie byBo |adn odpowiedzi, powiedziaBem co[, czego am z siebie nie mówiBem nigdy: - Moja mama byBa w O[wicimiu. CaB wojn. - Och... - Nie wiem, po co to pani powiedziaBem. Przepraszam. - Nie masz za co przeprasza. Tylko na takie zdanie rzeczywi[cie rudno znalez odpowiedz. Mo|e tak si zdarzy, |e kiedy[ poznam woja mam. - Mo|e... Chocia|... Mama nie wychodzi, nigdy nie bywa na adnych wywiadówkach. - A kto przychodzi? Ojciec? - Jak si zdarzy - bknBem co[ bez sensu; zawsze si pil-lowaBem, by nie mówi o ojcu, baBem si, |e od razu wszystko vyjdzie na jaw. - Ale mo|e zdarzy si jaka[ inna okazja. - I jakby domy[lajc i, |e chc uci ten temat: - Kawy czy herbaty? - Poprosz o kaw. Wic jeszcze nie musz wychodzi, bBogo[, bBogo[, jaki[ gBos ak ptak [piewaB we mnie. - KupiBam na chybiB trafiB makowiec, lubisz? - wstaBa i postawiBa izajnik na gazie. - I chciaBam ci co[ powiedzie - sekund si zawahaBa przed imieniem - Felku, bo ty jeste[ Felek, prawda? - Tak, prosz pani. - CaBkowicie niemodne imi. Takie jak moje. Dzisiaj chBopcy lazywaj si Robert, Piotr, jako[ tak, a dziewczynki Gra|yny, U Bo|eny, Mariole. Feliksów, Antonich, Iren i Wand ju| nie ma. Wic chciaBam ci podzikowa, Felku, bo wtedy byBo mi bardzo trudno na tej pierwszej lekcji, a twoje zachowanie odczuBam jak wycignicie rki. NieBatwo jest po takim zdaniu znalez si na wysoko[ci, jak si ma czterna[cie lat (mo|e ta ironia, o której mówiBa Ela, jest ich obron?). Zamiast odpowiedzi, |e tak, byBo mi wstyd za to, co wyprawia klasa, zaczBem co[ bka bez zwizku. StawiaBa fili|anki na stole. Dopiero teraz, bdc o krok od niej, odwa|yBem si spojrze na ni wprost. I wtedy odpowiedziaBa za mnie: - I nie my[l, Felku, |e z twojej strony to byBa jaka[ nielojalno[ w stosunku do profesora Orlika. Klasa zachowaBa si tak - nie wchodz tu w motywy, rozumiem, |e byBy, jak si to mówi, szlachetne - jakbym ja go wygryzBa
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.