ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Jak uciszyć Wielebnego? Ile on z tego rozumie? Łamał sobie głowę coraz bardziej i bardziej, aż... Prawda! To jest to! Powiedz mu prawdę, a stanie się bezwolną marionetką w twych rękach.
Wziął głęboki oddech, jego myśli skupiły się na sztuczce ze szczurami i jej tajemnicy. Prawda - skurczył się w sobie na chwilę. To nie będzie łatwe. Lata permanentnych zaniedbań osłabiły jego predyspozycje do mówienia prawdy.
- Znalazłeś się tu z powodu... Szczurów. - Ten, tego, z powodu... Szczurów. - ...Myśli w twojej głowie - wyszeptał w końcu przez zaciśnięte zębiska. - Rozumiesz - dodał. - Książka. - Wstrzymał oddech, oczekując kolejnych pełnych oburzenia krzyków.
Nie przyniosło to oczekiwanych efektów.
Tyle tylko, że Wielce Wielebny Hipokryt III przestał domagać się widzenia z jakimś przełożonym, a to było już niewątpliwym sukcesem. Demon nie spodziewał się jednak, że sługa boży zacznie aż tak bardzo użalać się nad sobą.
- Ja o tym tylko pomyślałem! - załkał Hipokryt. - Nic nie zrobiłem, nigdy... w porządku, czytałem o tym, ale sądziłem, że to się nie liczy. Naprawdę nie... Niech będzie, mam bujną wyobraźnię i przyznaję, że potrafię wyobrazić sobie seksowne nimfy jeżdżące na oklep na kucach do polo, ale to była czysta zabawa. Zwłaszcza ta scena pod prysznicem, z pieniącą się wodą spływającą fontannami po ich jędrnych, młodych ciałach... ehem.
Flagit potrząsnął głową i wpatrywał się w eks-Wielebnego. W czasach, kiedy posługiwał się prawdą, nigdy nie była tak kłopotliwa. Racja, że minęły setki lat, ale mimo to... Jeszcze raz potrząsnął głową i postanowił zmienić podejście.
- Słuchaj, a co z tymi szczurami?
Zawstydzony Hipokryt pokręcił głową i poczerwieniał na twarzy. Seksowne nimfy uwodzicielskim kłusem okrążały scenę jego myśli, uderzając udami i biczami w nagie grzbiety kuców.
* * *
Przed oczami Ryngrafa przemykało tysiące barw. Suwał szmatą po morzu atramentu, podnosił ją i wyciskał do wiadra.
Nie dało się zaprzeczyć, że Alea to mały diabełek. Rzadko zdarzał się tydzień, by czegoś nie rozbiła, stłukła, popsuła albo... Jednak czasami jej poczynania miały bardzo inspirujące konsekwencje.
Szepnij komuś do ucha słowo natchnienie, a możesz być pewien, że nasuną mu się myśli o nagle włączających się czterdziestowatowych żarówkach albo o podstarzałych matematykach wyskakujących z popołudniowej kąpieli i pędzących nago po ulicy z okrzykiem Eureka! na ustach. Określenie natchnienie z rzadka tylko przywoła na myśl wizje przeraźliwie rwących palców u nogi, kolczugowych płaszczy oraz sponiewieranych szufelek i szczotek.
Mówiąc szczerze, przywoła takie wizje wyłącznie u Ryngrafa, niegdyś właściciela podrzędnej firmy Imperium Kurhanów, Nagrobków i Inskrypcji.
Uśmiechnął się teraz, przypominając sobie ów nudny wieczór, gdy skąpany w słabym świetle świeczki dodawał ostatnie litery do gładko wypolerowanej tabliczki z talpejskiego łupku. Trzy tuziny jego ulubionych dłut i proszę! Gotowe. Osiem dni rytowania i segregowania, żeby stworzyć tysiąc słów, idealnie wyrytych pogrubioną czcionką na głębokość ćwierci paznokcia. Uśmiechnął się szeroko. To mogłaby być jego najlepsza płyta nagrobna, tyle że tu wszystkie litery stanowiły lustrzane odbicie, a w prawym dolnym rogu znajdował się numer.
Minął jakiś czas, zanim przyzwyczaił się do pisania od tyłu (najgorsze było S), ale tego wieczoru - cztery miesiące od czasu, gdy poznał zawiłości lustrzanego odbicia znaku &, nabył koncesję od wydawnictwa Strata i s-ka i wkroczył w świat wydawców - cóż, tego wieczoru pojął, że może wyrzeźbić wszystko. Inicjały z przeplatanymi aniołami, marginesy z hasającymi cherubinami, ciągi serafinów... cokolwiek! Pozostało mu tylko włożyć tworzoną przez osiem dni płytę do prasy, pokryć ją białym atramentem i odbić na tak wielu arkuszach czarnego pergaminu, jak tylko było możliwe. Zadziwiało go, z jaką łatwością biel zmienia się w litery na czarnej powierzchni. Gdyby tylko krócej trwało samo przygotowanie płyty...
Z uśmiechem na ustach odepchnął stołek, wstał i miał zamiar zanieść swe dzieło do prasy, kiedy wydarzyła się katastrofa.
Znane są różne typy katastrof: trzęsienia ziemi, powodzie i tym podobne
|
WÄ
tki
|