ďťż

– Swoją drogą, to ciekawe – zaczął...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
– Przecież Anglicy musieli wiedzieć, że jest alkoholikiem, a mimo to pozwolili mu zbliżyć się do czegoś tak wielkiego. Nawet jeśli na krótko i niezbyt blisko sedna sprawy. – To może być efekt biurokratycznego bałaganu – zauważył Tudin. – To się zdarza; nawet u nas. Gordik zaśmiał się krótko. – To prawda. Na pewno niedługo się w tym połapią. A jeśli nie oni, to Amerykanie. Znów zaczął równymi krokami przemierzać gabinet tam i z powrotem. – Tak czy inaczej trzeba ten fakt mieć na uwadze. Ale teraz musimy obmyślić coś konkretnego. Nie mam zamiaru pozostać biernym. Trzeba to jeszcze raz przemyśleć od początku. Przez pół godziny rozważali najróżniejsze kombinacje faktów i domysłów. Od czasu do czasu Larysa siadała przy terminalu komputerowym i wyświetlała informacje na ekranie. Wreszcie doszli do wspólnej konkluzji. Amerykanie przygotowują sterowaną przez siebie operację, której obiektem jest kraj lub kraje Bliskiego Wschodu. Prawdopodobnie chodzi im o pozycję Rosji w tym kraju. Bardzo istotnym elementem operacji jest fakt, że posługują się Anglikami jako grupą uderzeniową. Z wielu względów zwykle bardzo niechętnie korzystają z pomocy Anglików. A skoro tak postąpili, to znaczy że bardzo obawiają się możliwej kompromitacji. Anglicy takimi rzeczami zbytnio się nie przejmują. Są przyzwyczajeni. Eliminując, opierając się na logice, jeden kraj po drugim, doszli do pięciu ewentualności: Libia i Syria ze względu na poważne wpływy Rosji w tych krajach; OWP i Liban z racji ich powiązań z ogólnym układem pokojowym na Bliskim Wschodzie i wreszcie Arabia Saudyjska. Amerykanie mogli dojść do wniosku, że panująca tam dynastia, a raczej rodzina, nie będzie w stanie utrzymać władzy. CIA mogła zdecydować się na przyśpieszenie rewolucji i nadanie jej pożądanego przez siebie kierunku ku bardziej demokratycznym rządom. Oczywiście przez nich sterowanym. – Trzeba założyć – zauważył Tudin – że mimo wszystko wyciągnęli jakieś nauki z upadku szacha i tego, co nastąpiło później. – I to by wyjaśniało obecność Anglików – dodała Larysa. – Gdyby operacja wyszła na jaw, cały blamaż spadłby na nich. A ze swoimi zasobami ropy Anglicy mają mniej do stracenia. Gordik nalał sobie jeszcze jedną porcję szkockiej i znów, ze szklanką w ręce, zaczął spacerować po gabinecie. – Zgadzam się – powiedział. – Podoba mi się logika tego scenariusza. Z kolei waga operacji uzasadnia zaangażowanie w niej tych właśnie ludzi. W każdym razie jest pewne, że w przypadku powodzenia tej operacji CIA będzie rozwijać swoją aktywność na Bliskim Wschodzie. I na pewno nie ograniczy się do przebywania tam i bełkotania w kółko o nienaruszalności praw człowieka, patrząc, jak ich wpływy stopniowo maleją. Skoro więc wybraliśmy już kilka możliwych wariantów, pozostaje nam zastanowić się nad naszą ripostą. Przez następną godzinę padały różne sugestie, a poziom szkockiej w butelce stopniowo się obniżał. Zarówno Gordik, jak i Tudin mieli zadziwiające możliwości w spożywaniu alkoholu: na zewnątrz prawie nie było widać, że cokolwiek pili. Gordik twierdził, że alkohol wzbogaca jego wyobraźnię, Tudin nie twierdził niczego; po prostu lubił szkocką, a szczególnie Chivas Regał. W naturze Gordika tkwiła wrodzona skłonność do działań ofensywnych. Niewątpliwie mógł nasilić obserwację wszystkich osób związanych ze sprawą, stawiając na nogi rezydentury KGB na Bliskim Wschodzie, w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii. To go jednak nie zadowalało. Miał zwyczaj atakować i jednocześnie zdobywać głębsze rozeznanie sytuacji. Powoli dyskusja przeszła na sposoby i środki, a przede wszystkim, na odpowiedni wybór celu. Jeszcze raz Larysa wyświetliła na ekranie nazwiska. Każdy z tych ludzi był kolejno omawiany i analizowany. Jeden po drugim znane fragmenty historii ich życia ukazywały się na monitorze. W końcu Gordik zadecydował. – To musi być któryś z Anglików. Nie widzę możliwości dobrania się do któregokolwiek z Amerykanów. Pomijając wszystko inne, CIA jest nieskończenie bardziej wrażliwa na punkcie bezpieczeństwa niż MI-6. Ostatnie wypadki nie zmieniły tego stanu rzeczy. – Boyd? – spytał Tudin. Gordik uśmiechnął się i pokręcił przecząco głową. – Nie, Lew, celujemy w wierzchołek: Gemmel. Oboje, Larysa i Tudin, byli zdziwieni i zaskoczeni. Oboje wiedzieli, że Gordik czuł respekt dla tego Anglika i podziwiał go. – Tak, wiem – Gordik uśmiechał się w dalszym ciągu. – Jest twardy, nie podlega emocjom, jest zawodowcem w swoim fachu. Ma naprawdę świetną opinię i zewnętrznie wygląda na absolutnie niedostępnego.– Gordik przerwał dla pogłębienia efektu – ale żadne z was nie jest psychologiem. I chociaż znacie szczegóły jego stylu życia, nie potrafiliście wyciągnąć wniosku dotyczącego samego człowieka. Kiwnął dłonią w stronę Larysy. – Rzuć to jeszcze raz na ekran. Zaklaskały cicho klawisze i na ekranie pojawił się obraz. Najpierw seria nieruchomych fotografii, niektóre wyraźne, inne bardzo lichej jakości. Potem krótki fragment filmu, pokazującego Gemmela wychodzącego z jakiegoś budynku, przecinającego jezdnię i wsiadającego do samochodu. Film był czarno-biały i zrobiony z pewnością z ukrycia, bo jego jakość była również nędzna. Niemniej Larysa pomyślała, że Gemmel jest przystojny i pewny siebie. Zauważyła jego energiczny, lekki krok i wysportowaną sylwetkę. Następna fotografia przedstawiała uśmiechniętą, młodą kobietę. Podpis brzmiał: “Judith Gemmel. Zamężna z obiektem od 14/08/68. Zmarła przy porodzie wraz z nienarodzonym synem w 1971”. Dalej były dane personalne Gemmela, począwszy od szczegółów dotyczących jego rodziców i daty urodzenia. Potem szkoła, studia uniwersyteckie, lista jego akademickich i sportowych osiągnięć, a także uwaga stwierdzająca, że jest wybitnym lingwistą, włada biegle arabskim, parsi, francuskim, hiszpańskim i rosyjskim. Zna też nieźle sześć innych języków. Następnie na ekranie ukazała się data i okoliczności jego wstąpienia do MI-6, a potem informacje o przebiegu pracy w tej instytucji. Te ostatnie były dość skąpe, ponieważ usunięto liczne fragmenty oznaczone szyfrem, a zawierające dane o informatorach. Nie było dziełem przypadku, że każdy relacjonowany okres działalności Gemmela w MI-6 można było powiązać ze zdemaskowaniem kolejnej wtyczki KGB w środowisku wywiadu brytyjskiego. W końcu komputer podał szczegóły prywatnego życia Gemmela, jego hobby i zainteresowania, imię jakiejś przelotnej przyjaciółki. Wreszcie ukazała się opinia kierownictwa Wydziału Badań i Analiz KGB, która potwierdzała w całej rozciągłości pogląd Gordika. Ekran monitora zgasł i głos zabrał Gordik. – Wszystko to bardzo budujące, ale spróbujmy poszukać słabych stron. Rozłożył lewą dłoń i zaczął liczyć, zaginając kolejno palce. – Pierwsze: Gemmel jest twardym, gorliwym, pozbawionym emocji zawodowcem. Drugie: od śmierci żony nie prowadzi właściwie życia towarzyskiego; ma bardzo, ale to bardzo niewielu bliskich przyjaciół
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.