ďťż

Ale dlaczego jako stewardesa nie siedziszz nimi w wannie,o, przepraszamw samolocie pasażerskim? (Zauważcie, że znowu dałem się złapać i zacząłem brać udział w...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
) Bo mam lęk wysokości wyjaśniła. A jakchodziszpo drzewach, to się nie boisz? Drzewo to drzewo, a samolot to samolot wyjaśniłafilozoficznie. Nie miałemczasu dobrze się nadtym zastanowić, bo Hermani Gienio zaczęli się okładać łapami. Macie w tej chwili przestać! zażądałem ostrym głosem, Nierozumiem zupełnie,o co ta awantura. W samolocie pasażerskim jestzawsze dwóch pilotów. Pierwszy i drugi. I obaj są tak samo ważni- dodałem szybko, wiedząc,że zaraz mogą pobić się oto, który mabyć pierwszym, a który drugim. Przestali. Co ty powiesz? zainteresowali sięobaj,a nie oszukujesz? Nie mam takiegozamiaru. Jest dwóch pilotów. Nie pamiętacie filmu? A teraz wyskakujcie z wanny,bo chcęwziąć prysznic. To weź go na górze powiedział Gienio. Bomy chcemy leciećdodał Herman. To lećcie, ale kiedy indziej. Dowidzenia. Wyszli niechętnie, ale byli najwyraźniejzadowoleni -ztego,żeobaj są pilotami. Ale nie na długo. Jeżeli chcesz zobaczyćdwawyrywające sobie sierść koty, tomogę cipowiedzieć gdzie są przywitała mnie następnego rankawyraźnie rozweselona Zofia. O co znowu imposzło? Odwóch pilotów. Każdy chce lecieć gdzie indziej, a samolotjest tylko jeden. Hi, hi zaśmiała się trochę dziwnie. Zszedłemna dół. Gienio i Herman siedzieli wwannie, tyłem dosiebie i nie odzywali się w ogóle. Co sięznowu stało? - spytałem. Z nim - powiedziałGienio, robiąc ruch głową do tyłu - wcalesię nie można bawić. Akurat! - zirytował się Herman w odpowiedzi - A kto chceleciećgdzieindzie)niżja? Co? Przypadkiemnie tenRudy? Jakto, nie ustaliliście, gdzie lecicie? jesteście pilotami jednegosamolotu i chcecie lecieć każdy gdzie indziej? Jak to jednego? Ja mamswój samolot- powiedział Gienio. A ja swój dodał Herman. Rozumiecieteraz,dlaczego siedzieli tyłem do siebie. Jeden miałswój samolot zjednego końca wanny, a drugi z drugiego. No tak. A ty co? spytałem Zofię- Nie bawisz sięznimi? No przecież sięnie rozerwęspojrzała na mniezpolitowaniem. Słuchajcie,mówiłemwam, żejest dwóchpilotów, ale w jednym samolocie. To nie znaczy, że każdy ma swójsamolot i lecigdzieindziej,tylko OBAJ prowadzą ten sam samolot - spróbowałem ichpogodzić. A to co innegoodpowiedzieli i zaraz zaczęli się kłócić, którastrona wanny jest dziobem, a któraogonem samolotu. Wreszciedoszli do wniosku, żedo prowadzeniasłuży ta z kranem i prysznicem. Czyli ta z Instrumentami Do Kierowania Samolotem. Pasażerskim. Kiedy wychodziłem z łazienki, już się pogodzili. A tyco? cofnąłem się w drzwiach, widzącjak Zofia gramolisiędowanny. Przecieżmaszlęk wysokości. Wzięłam aviomarin zaśmiała się stewardesa. Słucham? Wypiłam troszeczkęwaleriany. Koty sązdecydowanie gorsze niżdzieci. Aleto wcale nie bykoniec. Ich latanieprzybrało niebezpieczne formy. Wyobraźcie- 34 -. sobie, że obcięły moje dżinsy, bo jak mi później wytłumaczyły-potrzebowały niebieskiegomateriału na mundury, gdyż "Pilot bezmunduru jestjak samolot bez pasażerów". Na moje protesty odpowiedziały: Wielkie mi rzeczy, spodnie. i tak były podarte. Kupisz sobie nowe. Ale dżinsy tonie wszystko. - Kto zalał łazienkę? -spytałemjepewnego dnia, niewiadomopoco,bowidaćbyło, że są mokre, a na dworze była śliczna pogoda. Nie ciskaj się powiedziała Zofia. Pilot Gienio przez pomyłkęopuścił Dźwignię Prysznica, zamiast DźwigniHamulca. Wypadek przypracy,spowodowany bezpośredniąbliskościąInstrumentów do Kierowania z Instrumentami do Mycia powiedział Herman, pełniącyrolę Czarnej Skrzynki. - W wannie sąINSTRUMENTY do mycia - powiedziałem. -Nowłaśnie- wpadła miw słowo Zofia czy mógłbyśłaskawie na przyszłość nie zostawiaćw wannie mydła? Boostatniopilot się nanim poślizgnąłi stłukł sobie nos,przezco musieliśmy opóźnićstart. A potem wszystkie trzyuciekły, zostawiając mnie samego z zalaną łazienką. Imógłbyś wreszciewziąćprysznicna górę,to nie będzieszmusiałsprzątać, jak się komuśznowu coś pomyli krzyknął wpełnym pędzieHerman. -35. Dlaczego nieobejrzały filmu o niedźwiedziach zapadającychw sen zimowy? myślałem,zbierając wodę. Albo o medytującychmnichach. Tylko o Samolotach. Pasażerskich. Może zadzwonić dotelewizji, żeby zmieniliprogram? "Alenajlepsze było dopiero przedemną. Stałem pod drzwiami łazienki i prowadziłemz mmi taką otokonwersację. Jeżelizaraz nie otworzycie drzwi, to je wyważę,i gdzie są mojeprzeciwsłoneczneokulary? Mamy tajnylot. Próbujemy prototyp nowegosamolotu. Słyszałeścoś o szpiegostwie przemysłowym? A okulary? Sprawdź na nosie zarechotała Zofia, a za nią obaj piloci. No tak,chyba wszyscy dziś wzięli kociaviomarin. Comiałemrobić? Otworzyłem drzwi swoim sposobem. Towarzystwo siedziałorozbawione w wannie, czyli wsamolocie pasażerskim, a Pilot Gieniomiał na nosie moje okulary. O co chodzi? powiedział. Latamy coraz wyżej. Słońceraziw oczy. Słuchajcie powiedziałem stanowczomam dośćwaszych zabaw. Zajmujeciemi łazienkę, zalewacie ją,tniecie mojespodnie,zabieracie mojeokulary,aż strach pomyśleć, co wam jeszcze wpadnie du tych tutrzastych łebków. Mam tego powyżej uszu. Proszęlatać gdzie indziej. Czy Latające Kotymnie zrozumiały? No dobra, dobra nadąsane wychodziły z wanny. Jeszczetylko Pilot Gieniek złapał rączkę prysznica i powiedział:Halo wieża? Musieliśmy przymusowo lądować. Nie, nieterrorysta. Właściciel. I wymaszerowały gęsiego z łazienki. Przez dwa dni było cicho i spokojnie, koty były grzeczne i miłe,-36. alecoś kombinowały, bodochodziłymnie strzępy rozmów: "Na plecach "Wózkiem, wózkiem". Wreszcie wszystko się wyjaśniło. Zszedłemrano do łazienki i. Niby było jak zawsze, tylko wanna znikła. No tak. Wiedziałem,żezwykłąawanturąnicniewskóram. Trzeba fortelem. Wyjrzałem przez okno wanna stała w ogródku, a w niejtłoczyło się siedemkotów, w tym trzymoje, w mundurachi okularach. Na plecach, czywózkiem? spytałem, podchodząc do LatającychKotów. Koledzy pomogli powiedział Pilot Gienio. Dzień dobry! wrzasnęli chórem Koledzy Moich TrzechKotów. -37. "Grzeczne chłopaki" pomyślałem. Sam przecież powiedziałeś, żebyśmy latali gdzieindziej- uprzedziła moje następne zdanie Zofia. - Chyba się nie gniewasz,przecież nie zalewamy ci już łazienki. Nie, nojasne. - starałem się zachować spokój. -Właściwieto chciałbym polecieć zwami. A bilet masz? -wtrącił Herman - Bez biletu nie można. Nie bądźtaki zasadniczy - stanąłpo mojej stronie Gienio
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.