ďťż

Zanim East zdążył to skomentować, telefon zadzwonił...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
To był Jonasz. ­ Masz już jakieś informacje? ­ zapytał bez wstępów. ­ Nic pewnego, ale jesteśmy na tropie ­ odrzekł East. ­ Potrzebujesz pieniędzy ­ stwierdził Jonasz rzeczowo. East podniósł głowę i uśmiechnął się do Ally. ­ Prawdę mówiąc, nie. Nie radziłbym nikomu siadać do pokera z moją partnerką ­ rzekł i po raz pierwszy usłyszał rozbawiony śmiech szefa. ­ Jeśli nie pieniędzy, to czego w takim razie potrzebujesz? W tym miejscu zaczynały się schody. East wziął głęboki oddech. ­ Potrzebuję, żebyś naprawdę kogoś wydał... a w każdym razie stworzył takie pozory. ­ Co to ma znaczyć? ­ Mam powody, by przypuszczać, że ktoś, kto nie darzy cię przyjaźnią, wkrótce się ze mną skontaktuje 188 Sh aro n Sal a telefonicznie. Nie wiem, czy to jest ten, którego szukasz, czy tylko ktoś, kto dla niego pracuje. Ale gdy zadzwoni telefon, muszę mieć jakieś materiały obciążające ciebie. ­ Nie ­ odrzekł krótko Jonasz. ­ To, co się wydarzyło dotychczas, zupełnie wystarczy, by mnie aresztować. East spodziewał się takiej odpowiedzi. Prawdę mówiąc, byłby zdziwiony, gdyby Jonasz zgodził się od razu. ­ Nie chcę żadnych ważnych informacji. Chcę tylko, żebyś stworzył pozory. Wyjaśnij to prezydentowi czy komukolwiek, przed kim musisz się tłumaczyć, ale zrozum, że nie dokonam tego, czego mam dokonać, bez twojej współpracy. Muszę prześledzić drogę informacji, które są przechwytywane, i nie ma na to lepszego sposobu. Na długą chwilę w słuchawce zaległo milczenie. W końcu Jonasz powiedział: ­ Jeszcze do ciebie zadzwonię. Połączenie zostało przerwane. East czuł napięcie w całym ciele. Wiedział, że jeśli Jonasz nie zgodzi się na tę propozycję, nie zdoła uratować Jeffa. A gdyby wyjaśnił szefowi, jak sytuacja naprawdę wygląda, akcja natychmiast zostałaby odwołana. Polityka rządowej agencji SPEAR była pod tym względem jasna, a Jonasz był człowiekiem tej organizacji. ­ Będzie współpracował? ­ zapytała Ally, nie odrywając wzroku od ekranu komputera. ­ Mam nadzieję ­ westchnął East, opadając na M i sj a sp ec j al n a 189 fotel. ­ Bo jeśli nie, to możemy zapomnieć o znalezieniu Jeffa. Na ekranie zamigotały szeregi liter. Ally zaczęła je przeglądać z zadowolonym uśmiechem na twarzy. Była bardzo spokojna. ­ Może nie ­ mruknęła. ­ Może nie. ­ Gdzie teraz weszłaś? ­ Znów do FBI. East zmarszczył brwi. ­ Czy oni nie mają tam żadnych zabezpieczeń? ­ Oczywiście, że mają, ale to ja je współtworzyłam, więc znam coś w rodzaju bocznej furtki. ­ Bocznej furtki? Obejrzała się przez ramię i przesłała mu uśmiech. ­ Po prostu mi zaufaj. Minęło kilka minut i nagle Ally zaśmiała się głośno. East podniósł głowę. ­ Trafiony, zatopiony ­ szepnęła z satysfakcją. Pochylił się nad jej ramieniem i spojrzał na ekran. ­ Zmilitaryzowane ruchy obywatelskie? ­ Zobacz, ile ich jest. ­ A czego właściwie tu szukasz? ­ Najpierw wyszukałam wszystkich członków o imieniu Bob, a potem sprawdziłam, ile razy te nazwiska pojawiają się w połączeniu z nazwiskiem Elmore Todd. ­ Dobra robota ­ mruknął East. ­ I co znalazłaś? Ale zanim Ally zdążyła odpowiedzieć, telefon znów zadzwonił. ­ Odbierz. To na pewno Jonasz do ciebie. 190 Sh aro n Sal a W duchu odmówił krótką modlitwę i nacisnął przycisk. ­ Tak? ­ Daj mi znać, kiedy będziesz potrzebował tych informacji. East poczuł przemożną ulgę. ­ Dziękuję. ­ To ja powinienem ci podziękować. W słuchawce rozległ się sygnał. East podał aparat Ally. ­ Zapnij pasy. Ruszamy na północ. Jeff jęknął przez sen i na dźwięk własnego głosu obudził się. Bolała go głowa, czoło miał rozpalone, a gardło piekło przy przełykaniu. Chciało mu się pić. Spróbował się podnieść, ale runął do przodu i uderzył głową w podłogę. Zaklął pod nosem i na czworakach wgramolił się na pryczę. Drżały mu wszystkie mięśnie. Poczuł, że po czole spływa mu coś mokrego. Przyłożył rękę do tego miejsca, a potem polizał palce. Krew. Wstrząsnął nim dreszcz. Sięgnął po koc, ale dłoń natrafiła na pustkę. Miał dość wiedzy medycznej, by zdawać sobie sprawę, że ma zapalenie płuc. Chłód, wilgoć i marne pożywienie zaczynały zbierać swoje żniwo. Po prawie dwudziestu czterech godzinach jazdy zatrzymali się na przedmieściach miasteczka Boaz w stanie Nevada. Znak drogowy z oznaczeniem parkingu dla ciężarówek był odrapany i trzymał się M i sj a sp ec j al n a 191 tylko na jednej śrubie, ale bar był otwarty i można było podłączyć się do instalacji wodnej oraz elektrycznej. East był tak zmęczony, że nie wymagał niczego więcej. Ally nie odzywała się od ponad trzech godzin. Nadal siedziała z tyłu przy komputerze i przeglądała ściągnięte pliki. East wstał zza kierownicy i przeciągnął się. ­ Idę zobaczyć, co z tym podłączeniem. Zaraz wrócę. Skinęła głową, nie odrywając wzroku od ekranu. Po chwili East wrócił, przestawił pojazd w inne miejsce i wyszedł, by podłączyć instalacje. Gdy skończył, znów wrócił do samochodu i podszedł do Ally, ale na jej twarzy odbijało się niezwykłe skupienie i w ogóle nie zwróciła na niego uwagi. W takiej sytuacji zdecydował, że wyjdzie kupić coś do jedzenia. Po jakimś czasie Ally zdała sobie sprawę, że samochód przestał się poruszać. Rozejrzała się, szukając Easta, ale go nie było. Odsunęła na bok wydruki i wstała, ale zdrętwiałe mięśnie nóg odmówiły jej posłuszeństwa i upadła na podłogę. ­ Fantastycznie ­ mruknęła i zaczęła się śmiać z samej siebie. Tak właśnie znalazł ją East: siedzącą boso pośrodku podłogi i pokładającą się ze śmiechu. Odstawił na bok tacę z jedzeniem i podbiegł do niej. ­ Ally, nic ci się nie stało? ­ Nie czuję stóp. Siedziałam bez ruchu tak długo, że zupełnie zdrętwiały i nawet tego nie zauważyłam. 192 Sh aro n Sal a ­ Upadłaś? Nie potłukłaś się? ­ Nie, nic mi nie jest. Pomóż mi wstać ­ poprosiła, wyciągając rękę. Podciągnął ją do góry i pocałował w policzek. ­ Czy to ma być gra wstępna? ­ zapytała. ­ A chciałabyś? Gdy zmarszczyła czoło i poważnie zaczęła się zastanawiać nad tym pytaniem, East wybuchnął śmiechem. ­ Skoro musisz się zastanawiać, to znaczy, że lepiej nie
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.