ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
- To o ten telefon ci chodzi, głuptasku? - powiedział Michał, nieporadnie
głaszcząc ją po włosach. Milczeli przez chwilę, po czym Michał zaczął rozplatać
jej warkocz. - Cały dzień dziś myślałem o tym Olku. Jak on to musiał przeżyć.
Idzie do niego dziewczyna i przychodzi pobita. Dobrze, że ty masz do mnie blisko,
no i że nasze osiedle jest takie spokojne. I wolę cię z rozpuszczonymi włosami,
wiesz?
132
??\\?
Kamila wyjechała jeszcze przed rozdaniem świadectw. Małgosia z kolei pierwszy
tydzień wakacji spędzała w domu. Czas upływał jej na graniu w scrabble z Maćkiem,
spacerach po parku, ale głównie na czytaniu.
Pieniądze. To była podstawowa przyczyna, dla której Małgosia nie mogła iść na
basen, do kina czy kawiarni. Jej rodzicom nigdy się nie przelewało, ale tuż
przed końcem roku stało się coś, co sprawiło, że domowa atmosfera wokół finansów
jeszcze bardziej się zagęściła. Małgosi nigdy nie wtajemniczano w takie sprawy,
ale pewnego dnia przez przypadek usłyszała rozmowę rodziców. Mama płakała, a
tata pocieszał ją, że jakoś dadzą radę. Ze te cztery tysiące Leśkiewiczowej
spłacą, ale ze wspólnych wakacji nici - wyjazd do Bukowiny trzeba będzie odwołać.
- Jedyne co, to Małgosia pojedzie na szkolny obóz - mówił tata. - Jak to dobrze,
że już zapłacone.
W rozmowie kilkakrotnie pojawiały się słowa pożyczka, żyrowanie i żyrant. To
pierwsze słowo Małgosia rozumiała, ale żyrant i żyrowanie? Wprawdzie raz w
scrabble'ach Maciek ułożył żyranta i ograł ją na przeszło 150 punktów, a ona
nawet miała potem sprawdzić, co to znaczy, ale jakoś zapomniała. Dlatego teraz
od razu pobiegła do gabinetu ojca po słownik wyrazów obcych. Gdy wyjmowała go z
półki, rodzice akurat kończyli rozmowę. Mama z zapuchniętymi oczyma poszła do
łazienki myć twarz, a tata wszedł do pokoju.
- Czego szukasz, córeczko?- Małgosia wyczuwała w tym pytaniu przygotowanie ojca
do powiedzenia jej, że nie pojadą na wczasy do Bukowiny Tatrzańskiej. Ale tata
milczał. Małgosia postanowiła mu pomóc.
- Kto to jest żyrant? - spytała. Tata spojrzał na nią tak, że najpierw
przestraszyła się. A nuż będzie krzyczał? W końcu podsłuchiwała, a tyle razy jej
mówili, że to nieładnie. Ale tata nie krzyknął. Patrzył przez chwilę smutno, a
potem powiedział.
- Słyszałaś - było to właściwie bardziej stwierdzenie niż pytanie. - Żyrant to
ktoś taki, kto w banku swoim podpisem gwarantuje, że osoba, która zaciąga kredyt,
spłaci go. Jeśli ta osoba przestaje spłacać, wówczas dług przechodzi na żyranta.
Mama podży-rowała pożyczkę Dorocie Leśkiewiczowej...
Małgosia dalej już nie słuchała. O, teraz wszystko zrozumiała! Mamy koleżanka,
która rok temu wyjechała do Nowego Jorku i do dziś nie wróciła, przestała
spłacać kredyt. Teraz wszystko to spadło na mamę... Potem ojciec mówił o tych
wczasach, że nie pojadą. Ze obóz wystarczy. Ale Małgosia myślała tylko o jednym.
O przyjaźni. Co to takiego? Przez lata wydawało się jej, że mama z Leśkiewiczową
się przyjaźnią. A tu nagle... Nie dość, że tamta nie odzywa się, to jeszcze mama
musi za nią spłacać jej kredyt. Czy Kamila też by tak postąpiła? Eh, Kamila
zawsze ma pieniądze. Nigdy nie pożycza
133
nawet drobnych sum, bo zawsze coś ma. Małgosia dobrze pamięta, jak na początku
pierwszej klasy poszli na lody, bo Kamila przez przypadek znalazła w kieszeni
pięćdziesiąt złotych. Jakże Małgosia by chciała mieć takie przypadki! Niestety,
nie miała i właśnie dlatego przed wyjazdem na obóz siedziała w Warszawie i
całymi dniami czytała.
Książka, którą czytała teraz, zadziwiała ją coraz bardziej. Jak też coś takiego
mogło aż tak zachwycić Kaśkę? Bo to ona o tej książce najwięcej opowiadała. Tak
polecała, zachwalała, że Małgosia zdecydowała się ją wybrać, gdy na koniec roku
wraz z Maćkiem jako jedyni w całej szkole dostali nagrody za największą liczbę
przeczytanych książek. Po rozdaniu świadectw pani bibliotekarka zaprosiła ich do
sali, w której na kilku stołach leżały rozłożone książki. Spośród nich mogli
sobie wybrać po trzy pozycje. Z dyplomami za systematyczne podnoszenie
czytelnictwa w szkole oglądali uważnie tomiki wierszy, leksykony, powieści... Na
co się zdecydować? Maciek nie zastanawiał się zbyt długo. Wziął trzy książki
Nienackiego o Panu Samochodziku. Akurat tych trzech brakowało mu do kolekcji.
Małgosia najpierw chwyciła Diupę Ewy Nowak, której bezskutecznie poszukiwała w
księgarniach, potem zainteresowała się Słownikiem wyrazów kłopotliwych, aż
wreszcie uwagę jej przykuła powieść Meg Cabot Pamiętnik księżniczki. Wiedziała
już co nieco o tej książce. Właśnie ją z wypiekami na twarzy czytała Kaśka na
lekcji geografii, a potem matematyki. I o ile Labrador z reguły nie zwracał
uwagi na to, co robią na jego lekcjach uczniowie, o tyle z matematykiem nie było
już tak łatwo. Bezlitośnie wyciągnął książkę spod ławki i pokazał klasie:
- Oto, co czyta gimnazjalistka Katarzyna! Pamiętnik księżniczki. Niestety, jeśli
nie będziesz spędzać więcej czasu nad matematyką, napiszesz co najwyżej
Pamiętnik Kopciuszka. Żaden książę nie ożeni się z dziewczyną, która nie wie,
ile wynosi pierwiastek z sześćdziesięciu czterech.
Klasa ryknęła śmiechem, a Małgosia zaczęła się zastanawiać, co to może być za
książka, która aż tak wciągnęła Kaśkę. Tę samą Kaśkę, dla której słowo pisane
zdawało się do tej pory mieć rogi.
Kiedy stojąc w szkolnej bibliotece, sięgnęła po pierwszy tom i zajrzała do
środka, od razu zawołała Maćka:
- Musisz to zobaczyć! -Co?
- Słuchaj! Powiedział, że nie zna nikogo z odrobiną choćby testosteronu, kto
mógłby obejrzeć Piękną i bestię na Broadwayu bez chlustających wymiotów."
Maciek zaśmiał się, a potem zerknął na okładkę.
- O! Nawet jakaś gazeta to poleca! Weź to! Muszę to też przeczytać. Ten fragment
był tak głupi, że aż mnie zachęciło.
- Ale tego są trzy tomy, a ja chciałam jeszcze..
|
WÄ
tki
|