ďťż

Na biurku stały dwa aparaty telefoniczne - czarny i biały, trzeci znajdował się na bocznym stoliku, blisko prawej ręki prezydenta...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Gdy za Grelleem zamykały się drzwi, usłyszał bicie stu trzydziestu siedmiu zegarów, które stanowiły wyposażenie Pałacu Elizejskiego. Jedenasta. Duży owczarek alzacki skoczył przez pokój, uniósł się i położył przednie łapy na ramionach prefekta. - Kassim, złaź, brutalu - mruknął czule Grelle. Prefekt - sam wielki miłośnik psów - osobiście wybrał tego owczarka na prośbę Floriana, wkrótce po wyborach. W pałacu powiadano, że Kassim tylko im dwóm pozwala się dotykać. Prefekt uwolnił się od psa, po czym ukłonił się i usiadł naprzeciw najpotężniejszego męża stanu w Europie Zachodniej. Jak zwykle, Florian czekał, aż Grelle się odezwie. - Z niepokojem zauważyłem, że znowu przyszedł pan pieszo z Place Beauvau wieczorem dziewiątego grudnia - zaczął Grelle. -Zaledwie dwadzieścia cztery godziny po tym przerażającym incydencie. Florian pochylił głowę, jak mały chłopak przyłapany w cudzym sadzie. Rozbroiłby tym większość ludzi, jednak wyraz twarzy prefekta pozostał poważny. - To się więcej nie powtórzy - zapewnił go Florian. - Widział pan oczywiście te zdjęcia w piątkowej gazecie? - Byłem wstrząśnięty. - Mój drogi, ulica roiła się od detektywów - w dyskretnej odległości, tak żeby nie było ich widać na zdjęciach! Ale to dobra polityka: "Widzicie? - prezydent znowu chodzi po ulicach, zaledwie dzień po próbie zamachu!" - Florian uśmiechnął się szelmowsko. -To wszystko bzdura, oczywiście. No co, rozgrzeszy mnie pan? Grelle wrócił do prefektury uspokojony, że od tej chwili prezydent będzie bezpieczny. System ochronny działał bez zarzutu. Pozostawało tylko jedno pytanie: czy ten system był szczelny? wejdź i zamknij drzwi na klucz - powiedział Grelle do Boisseau, siadając na krawędzi swego biurka. Taki miał zwyczaj, kiedy był niespokojny lub czymś zdenerwowany. Boisseau usiadł na krześle, wyjął fajkę, rozluźnił się i czekał. Mniej nerwowy od swojego szefa, wyglądał jak cierpliwa wiewiórka i tak właśnie - za jego plecami - przezywali go pracownicy. Andre Wiewiórka. - Sprawdziłem rejestr gości w pałacu z dziewiątego grudnia, od wpół do ósmej do wpół do dziewiątej wieczorem - rzucił Grelle. -Pamiętaj, że na temat wyglądu Lamparta wiemy tylko, że jest dość wysoki - ma ponad metr osiemdziesiąt... - Znalazł pan coś? - podsunął Boisseau. - O ósmej Florian wrócił pieszo z Place Beauvau - nawiasem mówiąc, to się już nie powtórzy. Interesujące jest, że trzej inni ministrowie też przyszli na piechotę - wracali ze spotkania w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych... - Obaj mężczyźni wymienili drwiące uśmiechy. - Normalnie każdy wróciłby z Place Beauvau własnym ministerialnym samochodem, ale ponieważ prezydent poszedł pieszo... I oczywiście, mieli nadzieję, że ich zdjęcia też znajdą się w gazetach powiedział Grelle. - Wiedzieli, że na placu są fotografowie. - Którzy to? - zapytał Boisseau. - Między innymi Pierre Rouget. Możemy go sobie od razu darować. - Znowu obaj się uśmiechnęli. Rouget był nominalnym premierem, człowiekiem, którego dziennikarze nazywali "pudlem Floriana". "Sympatyczny gość z gumowym kręgosłupem" - jak mawiał czasem Grelle. Nikt nie zwracał na Rougeta uwagi i krążyły plotki, że wkrótce ktoś go zastąpi. W każdym razie nie miał więcej jak metr siedemdziesiąt dwa wzrostu. - Pomiędzy 8: 15 a 8:30 - ciągnął Grelle - weszło do pałacu jeszcze dwóch innych ludzi. Wyszli potem oddzielnie, w odstępie kilku minut. Jednym z nich był mój własny szef, minister spraw wewnętrznych, Roger Danchin. Drugim - minister obrony narodowej, Alain Blanc. Jak wiesz, obaj są najwyższymi członkami gabinetu i obaj mają więcej niż metr osiemdziesiąt wzrostu. Boisseau wyjął z ust wygasłą fajkę i wlepił wzrok w prefekta. - Chyba pan w to nie wierzy? Danchin, Blanc - dwa filary rządu? Martin musiał mieć halucynacje. - Ja w nic nie wierzę - odparł chłodno Grelle. - Sprawdzam jedynie fakty i patrzę, co z nich wynika - tak, jak to robimy w każdym dochodzeniu. I, jak uzgodniliśmy, informuję cię o wszystkim, bez względu na to, jak absurdalne by się to mogło wydawać. - Absurdalne? To jest niewiarygodne... - Oczywiście. - Grelle wziął z biurka jakiś raport i rzucił okiem na pierwszą stronę. - Dowiedziałem się jeszcze czegoś... Dzisiaj rano człowiek Surete zauważył na lotnisku Roissy Davida Nasha, tego Amerykanina. A ja dostałem natarczywe zaproszenie na przyjęcie w ambasadzie amerykańskiej dziś wieczorem. Wierzysz w takie zbiegi okoliczności, Boisseau? Andre Wiewiórka nie odpowiedział. Wpatrywał się w dal, jakby próbując zrozumieć coś, co znajdowało się poza możliwościami jego pojmowania. - Danchin czy Blanc? - zapytał na głos. Stanowisko ministra spraw wewnętrznych było celem Rogera Danchina już od czasu, gdy jako młodzieniec spędzał długie godziny w Ecole Nationale d'Administration, specjalnej szkole założonej przez samego de Gaullea w celu kształcenia przyszłych przywódców Republiki Francuskiej
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.