ďťż

A następnego wieczoru, trzynastego lutego, o dwa i pół tysiąca mil morskich na wschód, tuż przy Azorach kapitan Mohtadż polecił zwiększyć prędkość, nie obawiając się już...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Zmierzał teraz na puste wody wzdłuż Afryki, do których US Navy praktycznie nie przywiązuje 237 wagi. Aż do samego Przylądka Dobrej Nadziei, odległego o cztery tysiące siedemset mil, jego trasa prowadziła przez akweny o głębokości co najmniej trzech kilometrów. Barra-cuda wpływała na bezludny ocean, ale mimo to jej turbina GT3A o mocy czterdziestu siedmiu tysięcy koni mechanicznych tylko nieznacznie zwiększyła obroty, na co reaktor zareagował drobnym zwiększeniem wydajności. - Prędkość osiem węzłów. Zanurzenie sto pięćdziesiąt metrów. Trzymać kurs sto osiemdziesiąt. „Brzytwogębny" zmierzał do celu, pokonując w równym rytmie dwieście mil na dobę. Nikt na Zachodzie nie miał najmniejszego pojęcia, gdzie się znajduje ani nawet że istnieje. A już na pewno nikt nie znał celu jego podróży. ROZDZIAŁ 8 Dwudziestosiedmioletnia Szakira Sabah poślubiła byłego majora Raymonda Kermana w ich damasceńskim domu przy Szaria Bab Tuma na początku listopada 2007 roku. Ślubu udzielił im miejscowy urzędnik magistracki, a ponieważ pan młody nie miał żadnej rodziny, trzeba było zrezygnować z większej części tradycyjnego muzułmańskiego wesela, które powinno trwać pięć dni. W ceremonii uczestniczyło tylko sześć osób, nowożeńcy otrzymali jednak osobiste błogosławieństwo od imama pobliskiego pięknego meczetu Szejka Farraga. Szakira była ubrana w prostą, długą białą suknię z tradycyjnym kapeluszem i welonem, w której wyglądała jeszcze bardziej bosko niż zazwyczaj. Pan młody w zachodnim ciemnopopielatym garniturze przysiągł opiekować się małżonką do końca życia, a już wcześniej wpłacił na jej prywatne konto sto tysięcy dolarów jako tradycyjny muzułmański mehmet, dar ślubny. Ta przysięga aż po grób poniekąd była odzwierciedleniem prastarego islamskiego obyczaju, wyznaczającego kobietom -w każdym razie poza domowymi pieleszami - rolę podrzędną wobec mężczyzn. Generał Raszud był zdania, że to niegłupi pomysł, zwłaszcza że jego świeżo poślubiona żona wykazywała pociąg do modnej na Zachodzie asertywności, żeby już nie wspomnieć o smykałce do wysadzania w powietrze czołgów, których, właściciele mieli nieszczęście jej podpaść. Chłodny i wilgotny styczeń miał się ku końcowi, kiedy młodzi małżonkowie po raz pierwszy stanęli w obliczu poważnej kłótni. Szakira Raszud chciała wziąć udział w misji Barracudy na wschodnim wybrzeżu Pacyfiku, i nie miała na myśli planowania, logistyki, zbierania informacji ani żadnej innej roli lądowej, jak sądził Rawi, ale ważne stanowisko na pokładzie. W ten piątkowy, deszczowy wieczór, gdy na dworze 239 już się ściemniało, wrócili do tego tematu po raz trzeci w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. - Zamknięta pod wodą z sześćdziesięcioma mężczyznami, jedyna kobieta w załodze? To niemożliwe. — Rawi się uśmiechał, ale nie oczyma. - Owszem, możliwe! - Szakira się nie uśmiechała w ogóle. - Pozwolę sobie przypomnieć, że nigdy jeszcze żadna kobieta nie służyła na okręcie podwodnym. W żadnej marynarce świata. Tam jest zbyt ciasno, klaustrofobicznie... to absolutnie nie miejsce dla kobiety. - Przeciwnie — upierała się dziewczyna. — Kiedy pracuję, niczym się nie różnię od ciebie. Och, tak, rozumiem, że świat arabski ma cię za coś w rodzaju boga wojny... a mnie daleko do tej ligi... ale musisz przyznać, że jestem równie dobra jak większość twoich żołnierzy. Patrzyła mu w oczy, ani na chwilę nie odwracając wzroku. Rawi znał to spojrzenie aż za dobrze. Jego żona nie miała zamiaru ustąpić, musiał więc spróbować odwołać się do jej rozsądku. - Posłuchaj. I w Anglii, i w USA był poważny trend do przyjmowania kobiet do marynarki wojennej. Pozwalano im służyć na okrętach. I co z tego wynikło? Same kłopoty. Faceci się w nich zakochiwali, usiłowali dobierać się do nich gdzie popadło i Bóg wie co jeszcze. A mówię tu o dużych jednostkach nawodnych. Nikt się nigdy nie odważył dopuścić baby do służby na podwodniakach. - Jestem przekonana, że przypadki komplikacji natury seksualnej zdarzały się raz na tysiąc. To tylko media nie interesowały się pozostałymi dziewięciuset dziewięćdziesięcioma dziewięcioma przypadkami. Założę się, że o wiele częściej dochodzi wśród załóg do kradzieży. Zresztą to mnie nie dotyczy. Nikt nie będzie się dobierał do żony dowódcy, nie? - Mam, cholera, nadzieję, że nie - odparł Rawi z udawaną urazą. - Ale, Szakiro, atomowy okręt podwodny w misji bojowej to takie zamknięte środowisko... Naprawdę nie dla ciebie. Nikt dotąd nie brał kobiet na pokład i ja też nie mogę łamać tej zasady, zwłaszcza że sam jestem początkującym podwodniakiem. Możemy już iść? W brzuchu mi burczy 240 Wk głodu, no i za pięć minut mamy się spotkać z Ahmedem w „Elissarze"... - Wyjdziemy, kiedy mi powiesz, że mogę płynąć Barra-cudą na akcję u wybrzeży USA. - Ton Szakiry był pozbawiony wyrazu. - Musiałam już sobie poradzić z utratą jednej rodziny i nie mam zamiaru stracić ciebie gdzieś o tysiące mil stąd, nawet nie wiedząc, co się tam dzieje. Jadę z tobą li koniec. - Na Boga, Szakiro! Ludzie giną podczas takich misji! - Nie boję się śmierci i wiem, że ty też nie. Jeśli jednak mamy ginąć, to razem. Nie zostanę tutaj, żeby czekać, aż ktoś mi powie, że nie wrócisz do domu. Albo jedziemy oboje, albo nie jedzie nikt. Rawi nie przywykł do sprzeciwu na taką skalę. No, ale też : nigdy dotąd nie był żonaty... - Żądasz niemożliwego - odrzekł. - Wcale nie. To jest jak najbardziej możliwe. Wiesz dlaczego? Dlatego, że możesz robić, co tylko zechcesz. Nikt nie będzie się sprzeczał z wielkim generałem Raszudem, wyzwolicielem męczenników Palestyny. - Ja nie mówię tu o stosowaniu się do czyichkolwiek zasad - odparł Rawi. - To moja własna zasada. Ani mi się śni pozwalać kobiecie... jakiejkolwiek kobiecie... przez kilka tygodni pływać na okręcie podwodnym. - Tak? Może mi wobec tego wyjaśnisz dlaczego? Proszę o prawdziwe powody, a nie gadaninę o ciasnocie, klaustrofo-bii i kłopotach z mężczyznami. Krótko i zwięźle, bez kraso-mówstwa. Dlaczego nie mogę płynąć Barracudą jak wszyscy inni? - Przede wszystkim nie jesteś podwodniakiem. Nie masz pojęcia o reaktorach, turbinach, systemach napędowych, hy-irologii, elektronice, mechanice, rakietach, nawigacji, sonarach, torpedach i wielu innych rzeczach. To nieco przyhamowało panią Raszud. Odpowiedziała tyl-to niezbyt elokwentnym „Hmm..." - Poza tym zabrałabyś tylko cenne miejsce. Byłabyś pasażerką, która nie wnosi żadnego udziału do operacji specjalnej. - Hmm... 241 Rawi osądził, że z Szakiry uszła już większość pary. Zdawało mu się, że jej upór ginie w oczach. Powinien wiedzieć lepiej... - Zapomniałeś o czymś. -Tak? - O mapach. - Jakich mapach? - Właśnie mówię, zapomniałeś. Nie sądzisz chyba, że wdawałabym się w tę dyskusję, nie wymyśliwszy z góry zajęcia dla siebie? - No, nie... Dobrze zdążyłem poznać twój upór
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.