ďťż

Z  brytyjskich pieniędzy wydałem około trzech milionów lei, nie licząc różnych przedmiotów, które otrzymałem dla żołnierzy w  naturze, jak na przykład dwa i  pół tysiąca...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Urządziliśmy i  wyposażyliśmy dziewięć świetlic, każdą ze stołami i  ławkami, z  piecami i  lampami, z  biblioteką, czytelnią pism, radioodbiornikiem, kompletem gier. Założyliśmy dziewięć sklepów żołnierskich z  odpowiednim wyposażeniem i  ich centralą hurtową. Zorganizowaliśmy szpital na czterdzieści łóżek z  izbami ambulatoryjnymi: skórną, zakaźną, chirurgiczną i  dentystyczną oraz z  kąpieliskiem o  dwóch wannach i  z instalacją do grzania wody. Przy szpitalu była apteka z  zapasem lekarstw, odpowiednie zapasy bielizny, środków opatrunkowych itd. Jeden z  pustych baraków w  obozie przerobiliśmy na kaplicę, wykonując wszystkie dekoracje, ołtarz itd. Obóz miał własną krótkofalową radiostację, o  czym naturalnie władze rumuńskie nie wiedziały. Wykorzystując tę stację, mogliśmy wydawać codzienne pismo, odbijane na własnych powielaczach. Pismo nie byle jakie, bo na dwóch arkuszach druku, a  w niedzielę – na czterech lub pięciu. Zorganizowaliśmy referat oświaty i  kultury, który otrzymał specjalnie urządzony barak szkolny. Kiedy na zawsze wyjeżdżałem z  obozu, działało tam siedem stałych szkół i  cztery kursy fachowe, na których uczyło się tysiąc ośmiuset ludzi i  wykładało czterdziestu nauczycieli. Sekcja odczytowa zorganizowała ponad sto odczytów, a  teatralna – dwadzieścia sześć przedstawień teatru żołnierskiego, który miał własną wytwórnię kostiumów i  dekoracji, przenośną scenę i  kulisy. Założyliśmy trzy duże boiska sportowe z  bieżniami, urządzeniami do piłki nożnej, siatkówki i  koszykówki oraz salę ze sprzętem do boksu. W czterech barakach zorganizowaliśmy warsztaty: masarski, stolarski, szewski, krawiecki, ślusarski i  modelarsko-rzeźbiarski. Zatrudniały one ponad dwustu fachowców i  uczniów. Przeprowadziliśmy wodociągi i  kanalizację na terenie całego obozu (dwa i  pół tysiąca metrów bieżących rowów i  rur). Zasadziliśmy trzy tysiące osiemset drzewek owocowych i  ozdobnych, uprawialiśmy pod warzywa i  kwiaty sto sześćdziesiąt tysięcy metrów kwadratowych ziemi, splantowaliśmy i  obsiali trawą trzydzieści tysięcy metrów kwadratowych pod boiska sportowe, urządziliśmy tysiąc osiemset metrów bitych dróg... A co najważniejsze, wysłaliśmy koło trzech tysięcy ludzi do Armii Polskiej we Francji. Prawda, mieliśmy dość pieniędzy od Anglików. Prawda, mieliśmy stu dwudziestu oficerów do pomocy i  sześć tysięcy żołnierzy do pracy. Ale ruszenie z  martwego punktu, rozpęd do tej pracy, inicjatywa są zasługą jednego człowieka. Niepozornego, skromnego, a  później nawet szkalowanego i  prześladowanego. Człowieka o  wulkanicznej energii, który nie miał zwyczaju wahać się przed żadną pracą, który zawsze mówił: „Zrobi się” i  robił za dziesięciu, porywając innych swoim przykładem. Jednym słowem – Alojzego T. 9. Pryszczyk wieje po raz drugi Pryszczyka spotkałem w  obozie Targu-Jiu zaraz w  pierwszych dniach mojego tam pobytu. Rzucił mi się na szyję w  obecności rumuńskiego sztabu, uściskał mnie, aż mi dech zaparło, i  rozbeczał się ze wzruszenia. Potem, zignorowawszy Rumunów, zaciągnął mnie do swojego baraku, gdzie miał pryczę w  kącie „na piętrze”. Palił moje papierosy, częstował nimi brać żołnierską dokoła i  opowiadał. Złapali go. No cóż? – Złapali... Ale nie żadne Rumuny, tylko „tajniak” niemiecki. A  wszystko przez naszą ambasadę... Gdyby sam podróżował dalej, pewnie byłby teraz we Francji i  może kierowałby samochodem samego generała Sikorskiego. Łypał na mnie spode łba, czy się nie ujmę za ambasadą i  czy nie wydaje mi się zbyt nieprawdopodobny ów przypuszczalny przydział do generała. Ja zaś bawiłem się doskonale i  ani mi w  głowie było podawać w  wątpliwość jego słowa, choć nawiasem mówiąc, jak to z  całej opowieści wynikało, Pryszczyka zgubiła nie tyle polska ambasada, ile jego wrodzona szarmanteria dla dam. A było tak: W Bukareszcie Pryszczyk wycyganił paszport od starszego sierżanta Krówki, który „miał stosunki” w  attachacie wojskowym
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.