ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Robota kowalska pochłaniała więc pokaźną część czasu pracy.
Oprócz działalności usługowej zajmowaliśmy się także wytwarzaniem wyrobów przeznaczonych na sprzedaż. Produkcja towarowa warsztatu składała się z wyrobów potrzebnych do obsługiwania pasiek. Oprócz innych wyrobów wytwarzaliśmy miodarki, tj. urządzenia, do których wkłada się wyjęte z ula ramki z woskowiną napełnioną miodem i za pomocą ruchu wirowego otrząsa się ten miód, który spływa do podstawionego naczynia. Zygmuntowicz posiadał duży sad i pasiekę złożoną z kilkudziesięciu uli. Niejednokrotnie pomagałem mu w pracy pszczelarskiej i dlatego znam te czynności. Produkcja miodarek i innych narzędzi pszczelarskich, np. mieszków do rozpylania dymu w celu odstraszenia pszczół przy pobieraniu miodu z ula, wymagała także kwalifikacji z dziedziny blacharstwa.
Hydraulika wchodziła w grę przy naprawie lub instalacji pomp studziennych oraz przy różnych reperacjach mieszkaniowych instalacji wodociągowych. W trzecim roku mojej nauki rzemiosła, w związku z podjęciem na szerszą skalę eksploatacji złóż gazu ziemnego w krośnieńskim zagłębiu naftowym, rozpoczęto w Krośnie i sąsiednich miejscowościach gazyfikację gospodarstw domowych. Przy zakładaniu domowych instalacji gazowych pracowałem najpierw w obu kamienicach mojego majstra, a później montowałem samodzielnie takie instalacje w innych mieszkaniach. Palniki były wówczas bardzo prymitywne. Jako palnik służyła odpowiednio wykrępowana i podziurkowana rura umieszczona pod płytą kuchenną lub w piecu kaflowym i połączona z przewodem instalacyjnym doprowadzającym gaz.
Do prac najcięższych należała obróbka żelaza na gorąco. Przy tej pracy pełniłem rolę pomocnika kowalskiego, wywijając i waląc młotem nieraz przez cały dzień. W początkowym okresie mojej nauki zdarzało się, że przy kuciu żelaza nie zawsze trafiałem celnie w miejsce wskazane przez majstra uderzeniem małego młotka lub w głowicę trzymanego przez niego siekacza czy innego narzędzia kowalskiego. Z ust majstra
padało wówczas pod moim adresem gniewne słowo: ciura", które wydawało mi się bardzo obraźliwe. Innymi wymysłami czy przekleństwami nigdy się nie posługiwał. Z czasem nabrałem wprawy do tej roboty i wykonywałem ją bez zarzutu. Dzisiaj jest nie do pomyślenia, aby ktoś się ważył zaprząc do takiej pracy czternaste- lub piętnastoletniego chłopca. Byłoby to pogwałceniem przepisów o ochronie pracy młodocianych. Natomiast w okresie, kiedy ja zaliczałem się do młodocianych, była to rzecz normalna i powszechna. Powiedziałbym nawet, że ta ciężka fizyczna praca wychodziła mi na zdrowie, rozwijała i wzmacniała moje mięśnie, pomnażała moje siły. Mając 15 lat podnosiłem na zgiętych w łokciu rękach stojące na klocu 100-kilogramowe kowadło i przyciskając je do brzucha przenosiłem na stół warsztatowy, po czym stawiałem z powrotem na klocu. Naturalnie, na takie wyczyny mogłem sobie pozwalać tylko pod nieobecność majstra, chcąc w ten sposób zaimponować moim kolegom uczniom.
5. Warunki życia w Polsce Niepodległej
W tym czasie, w porównaniu z latami wojennymi, byt materialny mojej rodziny znacznie się polepszył. Jeszcze w okresie wojny ojciec rozpoczął pracę w rafinerii nafty w Krośnie i pracował tam aż do zamknięcia tej fabryki, co nastąpiło pod koniec 1925 roku. Jego zarobek jako robotnika niewykwalifikowanego nie był wprawdzie wielki ciągle zresztą się zmieniał wskutek dewaluacji pieniądza lecz w warunkach Polski Niepodległej ulegał na ogół realnej zwyżce. Był to rezultat działalności związków zawodowych. Zachowana książeczka członkowska ojca wskazuje, że pracując w rafinerii nafty należał do klasowego Związku Zawodowego Metalowców od l grudnia 1917 r. Przed I wojną światową, a także przez kilka lat po osiągnięciu przez Polskę niepodległości, przemysł naftowy w dawnej Galicji objęty był działalnością związku metalowców. Z ramienia centrali tego związku jego oddział obejmujący robotników krośnieńskiej rafinerii nafty obsługiwał sekretarz [Wilhelm] Topinek. Dopiero z dniem l maja 1924 r. rafinerie nafty znalazły się w Związku Zawodowym Robotników Przemysłu Chemicznego i Pokrewnych RP, którego centrala znajdowała się w Czechowicach-Dzie-dzicach.
Niezależnie jednak od zarobków ojca, na polepszenie warunków bytowych w rodzinie wpływały otrzymywane przez niego przydziały żywnościowe pochodzące z pomocy amerykańskiej udzielanej Polsce po zakończeniu I wojny światowej. Z przydziałów tych korzystali bodaj wszyscy robotnicy rafinerii, lecz w różnym wymiarze, w zależności od ich zarobku, stanu rodzinnego i majątkowego, co ustalano przy udziale organizacji związkowej. Ojcu przyznawano przydziały według najwyż-
szej skali, jako że jego zarobek należał do najniższej kategorii płac, a ponadto był on jedynym żywicielem licznej rodziny i nie posiadał żadnego majątku. Na tę pomoc amerykańską składała się głównie mąka pszenna, smalec i skondensowane mleko w puszkach. Artykuły te pobierała matka w tzw. konsumie fabrycznym, 13
|
WÄ
tki
|