ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
- Maryja miała dziś na Sobie długą suknię barwy niebieskiej, na to zarzucony biały wełniany płaszcz i zasłonę żółtawo-białą.
Właśnie gdy Jezus po biczowaniu upadł na ziemię przy słupie, przysłała żona Piłata, Klaudia Prokla, Matce Bożej całą paczkę wielkich chust. W jakim celu to uczyniła, nie pamiętam już dobrze; czy myślała, że Jezusa uwolnią i te chusty służyć będą Matce Bożej do przewiązywania ran Jezusowi, czy też miłosierna poganka przeznaczyła je do tego, do czego rzeczywiście użyła ich Najświętsza Panna.
Z boleścią patrzała Maryja, jak siepacze prowadzili Jej Syna skatowanego do strażnicy. Przechodząc koło Niej, otarł Jezus suknią krew, zalewającą Mu oczy, by spojrzeć na Matkę Swą boleściwą. Ona z nadmierną tęsknotą wyciągnęła za Nim ręce i wpatrywała się w krwawe ślady, jakie pozostawiły Jego stopy. Gdy już tłum usunął się nieco w inną stronę, pospieszyły Najświętsza Panna i Magdalena na miejsce biczowania. Inne niewiasty i kilkoro życzliwych ludzi otoczyły je w koło, zasłaniając przed oczyma wrogów, a one, uklęknąwszy przy słupie, osuszały otrzymanymi chustami Najświętszą Krew Jezusa, gdzie tylko widać było jej ślady.
Jana nie widziałam w tej chwili przy świętych niewiastach. Syn Symeona, Obed, syn Weroniki, Aram, i Temeni, obaj siostrzeńcy Józefa z Arymatei, byli obecnie w świątyni, gdzie w smutku i trwodze sprawowali obowiązkowe zatrudnienia.
Godzina była mniej więcej dziewiąta rano.
32. Przerwa w obrazach pasyjnych przez pojawienie się świętego Opiekuna Józefa w postaci dziecięcia
Opowiedziane dotychczas widzenia pasyjne miała świątobliwa Anna Katarzyna począwszy od wieczora 18 lutego 1823 (wtorek po pierwszej niedzieli Postu) aż do 8 marca, tj. do soboty przed niedzielą środopostną. Odczuwała przy tym widziane cierpienia duchowo i cieleśnie. Bez świadomości zewnętrznej, pogrążona w tych rozmyślaniach, płakała i jęczała, jak torturowane dziecko. Wstrząsana nerwowymi drganiami rzucała się, jęcząc, po posłaniu. Na obliczy jej wyryte było cierpienie człowieka konającego w mękach. Krwawy pot występował jej parę razy na piersi i plecy; w ogóle pociła się często, a właściwie ciągle, w tak niezwykły sposób, że wszystko dokoła ociekało wodą, a pot przesiąkał na wskroś przez poduszki. Zarazem cierpiała takie pragnienie, że wyglądała jak człowiek, ginący na puszczy z braku
wody. Usta jej były nieraz rano zupełnie wysuszone, język skurczony i jakby Śm zaschły, tak, że tylko na migi, lub niewyraźnymi dźwięki mogła prosić o p0. moc. Mękom tym towarzyszyła codziennie febra, a może też była ich nastę. pstwem. Oprócz tego trwały bez przerwy zwykłe jej cierpienia i te, które odczuwała i przyjmowała na siebie. Z trudem tylko i po uporczywym wypo. czynku była w stanie opowiadać widzenia pasyjne, lecz i to nie co dzień dokładnie; wiele szczegółów musiała kilka razy powtarzać i uzupełniać.
Właśnie w sobotę wieczorem 8 marca 1823, umęczona w najwyższym stopniu, opowiedziała biczowanie Jezusa, widziane minionej nocy, a które, jak się zdaje, za dnia jeszcze się powtarzało. Dopiero z zachodem słońca nastała przerwa w tych rozpamiętywaniach pasyjnych. Przytaczamy ją tutaj, bo pozwala nam ona przypatrzeć się bliżej życiu wewnętrznemu, duchowemu, tej niezwykłej istoty, a zarazem stanowić będzie dla czytelników tej książki jakby chwilę wypoczynku w rozpamiętywaniu tych wzruszających obrazów. Doświadczyliśmy sami na sobie, jak to słaby człowiek łatwo się nuży rozpamiętywaniem, jak i opisywaniem tych mąk bolesnych, mimo że za niego to Syn Boży je cierpiał.
Życie duchowe i cielesne świątobliwej Katarzyny pozostawało w jak najściślejszym związku z codziennym wewnętrznym i zewnętrznym życiem Kościoła na ziemi. Z dziwną godnością - wyższą może niż ta, która czyni zależnym życie zmysłowe i materialne zwyczajnego człowieka od wpływów przyrodniczych, pór roku i dnia, słońca, księżyca, klimatu, pogody - z większą powiadam koniecznością i dokładnością było jej życie ciągrym, kornym odzwierciedlaniem istoty i znaczenia wszystkich tajemnic i świąt, stanowiących ważniejsze epoki w życiu wewnętrznym i zewnętrznym Kościoła. Życie jej rozwijało się tak wiernie i równomiernie z życiem Kościoła, że np. gdy zachodził wieczór, tak zwana wigilia przed każdym świętem kościelnym, już zmieniała się zupełnie wewnętrznie i zewnętrznie - na duszy i na ciele. Jak wierna gwiazdka, zaraz zaczynała się obracać po zajściu dzisiejszej uroczystości koło duchownego słońca nadchodzącego święta, starała się ogrzać w świetle, rosie i cieple szczególnej łaski tego, nowego święta, wszystkie zaś swe modlitwy, cierpienia, zasługi i działalność swą całodzienną do niego zastosować.
Jednak nie wtenczas ściśle następowała ta zmiana, gdy dzwony kościelne, wzywając wieczorem na "Anioł Pański", oznajmiały rozpoczęcie się nowego święta kościelnego, bo dzwonienie to czy przez opieszałość, czy przez nieświadomość odbywa się czasem to za wcześnie, to znowu za późno. Ona zdawała się mieć przed oczyma jakiś, dla innych niewidzialny zegar, wybijający wieczności godziny i gdy w odwiecznym porządku rzeczy nadeszła właściwa pora rozpoczęcia się święta, wtedy i ona zmieniała się do głębi.
234
podczas gdy przez cały dzień rzeczywiście i istotnie współobchodziła święto żałobne Kościoła z uciskiem niezmiernym, wycieńczona współcierpieniem na ciele i duszy, to jednak wieczorem z rozpoczęciem nowego święta radosnej dla Kościoła pamiątki, ożywiała się natychmiast ta przygnębiona oblubienica Chrystusowa, jakby pokrzepiona rosą nowej łaski, podnosiła się na ciele i na duchu, i skrywszy cierpienia gdzieś w głębinie serca, obchodziła to święto w cichej radości i pogodzie ducha, dając świadectwo jego wewnętrznej, odwiecznej prawdzie i znaczeniu.
A przychodziło to już samo z siebie, bez wyraźnej z jej strony świadomości, bo leżało to już w jej istocie; spełniała to bez zamiaru jak pszczoła, sporządzająca sztucznie z kwiatów wosk i miód. Da się to tylko wytłumaczyć szczególniejszym wpływem łaski Bożej
|
WÄ
tki
|