ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
-Już idę!
Poczuła, że coś ją ciągnie w głąb piwnicy. Zaparła się
nogami, chwyciła za framugę drzwi. Tato rąbał drzwi, ale
były zbyt grube, by ustąpić. Rzucił siekierę i wsunął rękę
przez odłupaną szparę w drzwiach.
- Trzymaj się mnie! Nie puszczaj, choćby nie wiem co!
Chwyciła go za przegub, zamrugała powiekami, żeby
oczyścić oczy z piasku, i zmusiła się, by się obejrzeć. Oko
zajmowało już prawie całą ścianę. Dwie łapy rozchyliły
jego powieki. Łapy zaś należały do ogromnego czarnego
stwora o trójkątnych zielonych oczach. Sierść na jego ciele
jeżyła się na wietrze, każdy włos zakończony był maleńką
główką żmii. Główki sięgały do wnętrza piwnicy, wycią-
gały się do nóg Rachel, żeby zatopić w nich kły. Dziew-
czynka cofnęła się najbardziej, jak mogła, wciąż czepiając
się ręki ojca.
Czarny stwór chciał wepchnąć się do piwnicy, ale był
zbyt wielki. Kiedy się mu nie udało, na środku jego głowy
otworzyła się paszcza. Zza czterech szczęk wypełzły pająki
o purpurowych oczach. Pobiegły ku Rachel.
Z paszczy wysączyło się jedno słowo:
- Rachel...
Krzyknęła i na sekundę puściła rękę taty.
To wystarczyło.
Wicher porwał ją i cisnął w oko-drzwi.
Potwór usunął się z jej drogi. Po raz ostatni rozejrzał
się po piwnicy i wessał pająki do paszczy. Ostatnim wido-
kiem, jaki został w oczach Rachel, zanim opuściła ten
16
świat, był przesuwający się pod nią ogromny cień i tata,
który wreszcie rozbił drzwi i wpadł do środka.
Za późno. Ceglana ściana zamknęła się z przeraźli-
wym zgrzytem, a stworzenie zamknęło oko-drzwi.
Tata Rachel wbiegł do piwnicy, dopadł ściany i zaczął
walić w nią pięściami. Na jego głowę posypały się kawałki
połamanych mebli. Nie czuł bólu. Zaczął uderzać w ścia-
nę siekierą; uderzał i uderzał, aż wreszcie zupełnie osłabł.
Siekiera wysunęła się mu z rąk; wyszczerbił tylko parę ce-
gieł.
Spojrzał z wściekłością na swoją rękę, która wypuściła
(
Rachel, kopnął siekierę, aż poleciała pod przeciwległą ścia-
nę, i zapłakał.
3. Między świałami
T
uż za drzwiami-okiem Rachel wpadła jak kamień w nie-
zmierzoną czarną studnię pustki. Zakryła twarz ręka-
mi, spodziewając się, że lada chwila o coś się rozbije - ale
ciągle spadała i spadała, koziołkując w ciemnościach, led-
wie mogąc oddychać na lodowatym wichrze.
Nagle zatrzymała się gwałtownie, zupełnie jakby ktoś
podłożył pod nią poduszkę. Zawisła w powietrzu, łagod-
nie się kołysząc. Wokół nadal panowały ciemności, ale
dostrzegła, że coś, jakby bardziej skoncentrowana czerń,
trzymają za rękę. To stworzenie z piwnicy! Przez chwilę
patrzyły na nią złe trójkątne oczy, każde wielkości jej twa-
rzy. Potem znikły, a czarny bezkształtny stwór ją ode-
pchnął.
Znowu runęła głową w dół.
18
Zanim zdołała przestać krzyczeć, minęło kilka strasz-
nych sekund. Odruchowo rozłożyła ramiona; jej ciało
powoli odzyskało równowagę i przestało kręcić młynki
w powietrzu. Spadała nogami do dołu. Mocno zaryła się
piętami w powietrze. Wolniej, pomyślała, zsuwając się jak
narciarz po zboczu góry. Myślała tylko o tym, aż porywi-
sty lodowaty wicher zmienił się w zwykły wiatr, a ten -
w lekki wietrzyk, zaledwie muskający jej głowę i ramio-
na.
Skupiła się jeszcze bardziej i powiedziała:
- A teraz stop.
I jakby powietrze od samego początku tylko czekało
na ten rozkaz, Rachel zatrzymała się.
Czy to ja tego dokonałam? - zdziwiła się Rachel. Jak
to możliwe?
Odwróciła się powoli, zatoczyła pełne koło, dzięki cze-
mu mogła się rozejrzeć. Krzyknęła cicho, zdumiona.
Uniosła rękę. Przysunęła ją do twarzy tak blisko, że czuła
na niej swój oddech, ale mrok był tak nieprzenikniony, że
nie mogłajej dojrzeć. Chcęją zobaczyć, pomyślała.Jej dłoń
natychmiast rozjarzyła się słabym światłem. Rachel poru-
szyła palcami.
- Wszystko - powiedziała na głos i w tej samej chwili
jej ciało zabłysło mglistym blaskiem. Jaśniej, pomyślała,
i jej ciało stało się wiązką światła w mroku.
- Oświetlić wszystko! - krzyknęła. Myślała, że prze-
strzeń wokół niej zabłyśnie jaskrawymi kolorami. Mrok
się jednak nie rozproszył, tylko wokół jej ciała zawirowały
miliony świetlistych pyłków, ulatujących do góry w po-
dmuchach wiatru.
19
Zadrżała. Jak to możliwe, że doszło do tych niewiary-
godnych rzeczy? Czuła, że rozpierają moc, jakaś dziwna,
nieznana jej siła, która aż prosi, żeby ją wykorzystać. Co
to znaczy?
Rozejrzała się. Wisiała w mroku i ciszy. Nigdzie nie
było ścian ani sufitu, nie mogła się zorientować, jak dale-
ko znajduje się ziemia. Z dołu dolatywał wilgotny po-
dmuch, łagodnie gładzący jej włosy. Nigdzie nie widziała
Eryka. Chciała go zawołać, ale wiatr porywał jej słaby głos
i unosił gdzieś daleko. Poza tym nie słyszała żadnych
dźwięków.
Po uderzeniu czarnej łapy spuchła jej warga. Po bro-
dzie potoczyła się kropelka krwi. Spadła w dół. Rachel
widziała ją tylko przez parę sekund, szybko znikającą
w mroku.
Musi być jakiś sposób, żeby znaleźć Eryka.
- Gdzie onjest? - spytała ciemności i natychmiast uj-
rzała w dole miotającą się niebieską kropeczkę. Znała ten
kolor - to sweter jej brata.
- Zanieś mnie do niego! - rozkazała, ale tym razem
polecenie nie zostało wykonane. Niebieska kropeczka od-
dalała się z każdą sekundą. Ten stwór musi tu gdzieś być,
pomyślała Rachel. Może wpatruje się tymi trójkątnymi śle-
piami w Eryka. Czy on też potrafi robić to, co ona, czy też
spada w dół jak kamień, ledwie żywy ze strachu?
Przezwyciężyła strach przed zejściem w dół, gdzie pew-
nie czekał już na nią stwór z piwnicy, zebrała całą odwagę
i zanurkowała w stronę odległego niebieskiego punkcika.
Jej żołądek fiknął koziołka
|
WÄ
tki
|