ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
A ponieważ promień beamera nie jest promieniem cieplnym, rana
zaczęła natychmiast obficie krwawić.
A Sandoval zaczął krzyczeć.
Sonja zareagowała, nim ktokolwiek zdołał się ruszyć. Palnęła otwartą dłonią w blokadę
uprzęży antyurazowej i ledwie ta puściła, zsunęła się z fotela. Z najbliższej wybebeszonej
przez trafienie konsoli wyrwała jakiś kabel i założyła Sandovalowi opaskę uciskową,
energicznie mocując ją na kikucie nogi.
Równocześnie zaś wezwała na pomost medyków i drużynę awaryjną.
* * *
- Adder, Coral Snake, Ortler, Thera i Anderson nadały Kod Omega, ma'am -
zameldował chrapliwie Tomanaga wstrząśnięty liczbą ofiar.
Han siedziała i słuchała spokojnie tej litanii, myśląc o ludziach, którzy zginęli z ręki
ludzi w imię obowiązku i honoru. O prawdziwym stanie jej ducha świadczyła jedynie
strużka potu spływająca po policzku. Arraratem wstrząsnęła kolejna detonacja i Han
spojrzała na oficera operacyjnego - siedział bezczynnie na swoim stanowisku, gdyż sieć
taktyczna przestała istnieć. W ogóle na pomoście flagowym było cicho i spokojnie, słychać
było tylko meldunki o kolejnych stratach i zniszczonych okrętach przeciwnika. Oraz
uszkodzeniach jednostki flagowej.
Do fotela podszedł Tsing Chang, pochylił się i powiedział cicho:
- Ma'am, musi pani przenieść się na inny okręt, Arrarat nie nadaje się już na okręt
flagowy.
- Nie - odparła równie cicho.
- Kapitan Parbleu nie żyje, pozostał nam jeden beamer i dwa działa laserowe, ma'am.
W tej chwili nawet do nas specjalnie nie strzelają, ale to tylko kwestia czasu. Musi pani
zmienić okręt, ma'am.
- Nie - powtórzyła Han. - Miałam dotąd trzy okręty flagowe i dwa z nich straciłam. Nie
opuszczę trzeciego.
Z ekranu taktycznego zniknął właśnie symbol Bernarda da Silvy zniszczonego przez
okręty Republiki.
- To pani obowiązek, ma'am - uparł się Tsing. - Admirał dowodzi wszystkimi okrętami,
a nie tylko jednym.
- Tak? A co w takim razie z pana eskadrą, admirale?
- Zostały mi tylko dwa okręty. Oba poważnie uszkodzone i wyłączone z sieci.
- Ale nadal ma pan do dyspozycji sprawną łączność - Han wiedziała, że Arrarat jest
skazany na zagładę, ale zarazem miała dziwne poczucie, że jej obecność odwleka to, co
nieuniknione.
Zdawała sobie sprawę, że to irracjonalne, ale to przeświadczenie było silniejsze od logiki.
- I wciąż mamy sprawny napęd - dodała. - Proszę wycofać okręt z walki. Nadal będę
dowodziła stąd, ale będę bezpieczniejsza, co powinno rozwiać pańskie obawy.
- Aye, aye, ma'am - Tsing spojrzał na nią i nagle uśmiechnął się ciepło. - Służenie pod
pani rozkazami było prawdziwym zaszczytem, ma'am.
Spojrzała na niego nierozumiejącym wzrokiem, ale zanim zaczęła coś podejrzewać,
dodał:
- Przepraszam, ma'am.
I walnął ją krótkim, mocnym ciosem w szczękę.
Głowa Han odskoczyła, a ona sama zwisła bezwładnie w uprzęży antyurazowej, tracąc
przytomność. Tsing natychmiast nałożył jej hełm i uszczelnił go, po czym polecił
Tomanadze, nim ktokolwiek obecny na pomoście flagowym otrząsnął się z osłupienia:
- Ma pan cztery minuty na opuszczenie okrętu, komandorze! I na zabranie jej stąd! - po
czym zwolnił blokadę uprzęży, złapał bezwładne ciało i wręczył je nie znoszącym sprzeciwu
gestem Tomanadze. - Rusz się pan, do cholery!
Ostatnie zdanie wyrwało Tomanagę ze stuporu. Skinął głową Tsingowi i pognał do
windy.
- Będzie potrzebowała swego sztabu! - przypomniał sobie Tsing. - Słyszeliście?! Won
mi stąd!
Sztabowcom nie trzeba było powtarzać rozkazu - większość dopiero w połowie drogi na
pokład hangarowy odetchnęła z ulgą.
Tsing zaś spokojnie usiadł w fotelu Han i nacisnął znajdujący się na poręczy klawisz
pokładowego systemu łączności. Gdy się odezwał, jego głos dobiegł ze wszystkich ocalałych
głośników na okręcie i z modułów łączności skafandrów wszystkich członków załogi:
- Mówi admirał Tsing. Nasze uzbrojenie zostało zniszczone, dlatego zamierzam
staranować najbliższy okręt przeciwnika. Załoga ma trzy minuty na opuszczenie okrętu.
Wyłączył system i polecił oficerowi łącznościowemu:
- Komandor Howell, proszę przesłać wiadomość do admirała Windridera: "Wiceadmirał
Li przenosi się ze sztabem na RNS Saburo Yato. Potrzebna pilnie osłona myśliwska dla jej
kutra". Gdy tylko pani ją wyśle, także proszę opuścić okręt.
I pochylił się nad klawiaturą, sprzęgając stery i maszynownię z pomostem, a konkretnie
z admiralskim fotelem. Zajęło mu to paręnaście sekund, po czym uniósł głowę i zamarł -
cała obsada pomostu pozostała na stanowiskach.
- Panie i panowie, chyba nie zrozumieliście moich rozkazów... - zaczął spokojnie.
- Zrozumieliśmy, panie admirale - przerwała mu spokojnie Frances Howell.
Tsing popatrzył na nią, zamknął usta i kiwnął głową. Po czym spojrzał na zegar wiszący
na ścianie.
- Za dwie minuty, komandor Howell, chcę mieć całą naprzód - powiedział uprzejmie
i wskazał na jeden z supermonitorów widocznych na ekranie taktycznym. - O, ten wygląda
na sympatyczny cel.
- W rzeczy samej wygląda, sir.
* * *
- Co ona robi?! - zdziwił się Windrider.
Zostało mu tylko osiem lotniskowców, ale straty wśród myśliwców też były duże, toteż
załogi pokładowe, uwijając się jak w ukropie, były w stanie uzupełnić paliwo i amunicję
powracającym bez dodatkowych strat. Co więcej, udało się przebić do niego dwóm eskadrom
lekkich krążowników, toteż ocalałe lotniskowce dysponowały wreszcie jakąś poważniejszą
obroną antyrakietową.
- Admirał Li przenosi się na inny okręt, a admirał Tsing prosi o osłonę myśliwską dla jej
kutra, sir - powtórzył uprzejmie oficer łącznościowy.
- Co ona, do cholery, wyprawia?! - warknął Jason, spoglądając na huragan ognia
otaczający okręty liniowe, po czym westchnął i polecił już spokojnie: - No dobrze, sprawdź,
czy uda ci się znaleźć w tym zamieszaniu kogoś, komu można byłoby to zlecić
|
WÄ
tki
|