Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Przyja¼ñ przyja¼ni±, a
interes interesem.
- We¼ sobie pani jeszcze
jednego franka za to, ¿e tak
sk³adnie rachujesz. To pójdzie
na zadatek, je¿eli wynajmê
pokój. Ale jest tu drugi list:
do Cezara Bradamanti.
- Aha! Do dentysty z trzeciego
piêtra, trzeba go w³o¿yæ do
buta... tam nie zginie. My tak
zawsze robimy, a gdy lokatorzy
wracaj± do domu, Alfred tylko
butem trz±¶nie i ka¿dy zabiera,
co do niego nale¿y.
- Istotnie, zadziwiaj±cy
porz±dek w tym domu; podoba mi
siê ten wynalazek z listami.
- Nic prostszego -
odpowiedzia³a skromnie pani
Pipelet. - Alfred mia³ jeden
stary but bez pary, co z nim
zrobiæ? U¿y³ go dla wygody
lokatorów. - To mówii±c
odpieczêtowa³a list i obraca³a
go na wszystkie strony; po
chwili wahania rzek³a:
- Alfred mi zawsze czyta, bo
ja nie umiem. Nie zechcia³by mi
pan przeczytaæ?...
- Przeczytaæ list? Z
przyjemno¶ci±! - odpar³ Rudolf.
Rozpieczêtowa³ wonny bilecik i
przeczyta³:
"Jutro, w pi±tek, o jedenastej
zapaliæ dobrze na kominkach w
obu pokojach, wytrzeæ
zwierciad³a, zdj±æ z mebli
pokrowce, okurzyæ je ostro¿nie,
¿eby nie skaleczyæ z³ocenia. Na
wypadek, gdyby mnie nie by³o, a
oko³o pierwszej fiakrem
przyjecha³a dama i pyta³a siê o
pana Karola, zaprowadziæ j± na
górê, zamkn±æ, a klucz oddaæ
mnie, jak przyjdê".
Mimo tej ma³o wytwornej formy
Rudolf zrozumia³ znaczenie listu
i zapyta³:
- Któ¿ to mieszka na pierwszym
piêtrze?
Stara po³o¿y³a po¿ó³k³y palec
na zmarszczonych ustach:
- Ciszej... to intryga
mi³osna. Zreszt±, mogê panu
powiedzieæ to, co wiem. Przed
sze¶cioma tygodniami przyszed³
tu tapicer, obejrza³ pierwsze
piêtro, zapyta³ o cenê, a
nazajutrz wróci³ z piêknym
blondynem z ma³ymi w±sikami i
krzy¿em Legii Honorowej...
nazywa³ go majorem.
- Wiêc to wojskowy?
- Wojskowy! - odpowiedzia³a
pani Pipelet ze wzgard±. -
Gdzie¿ znowu, jest oficerem
Gwardii Narodowej, nic wiêcej, a
tapicer tylko przez pochlebstwo
nazywa³ go majorem. Owó¿ major
wszystko obejrza³ i powiedzia³
tapicerowi: "Podoba mi siê
mieszkanie, u³ó¿ siê z
w³a¶cicielem o cenê". Nazajutrz
tapicer zawar³ kontrakt na
w³asne imiê i zap³aci³ za sze¶æ
miesiêcy z góry; blondyn widaæ
nie chce, ¿eby znano jego
nazwisko. Potem wszystko
przewróci³ do góry nogami,
poprzynosili sofy, lustra w
z³oconych ramach, pyszne meble.
A co za kobierce, miêkkie jak
puch! Gdy ju¿ wszystko
urz±dzono, major zapyta³
Alfreda: "Czy podejmujesz siê
utrzymywaæ to mieszkanie w
porz±dku?" "Dobrze, panie
majorze", odpowiedzia³ mu
Alfred. "A wiele bêdziesz chcia³
za to?" "Dwadzie¶cia franków na
miesi±c". "Dwadzie¶cia franków!
¯artujesz?" I nu¿e targowaæ siê
jak jaki sknera o kilka nêdznych
franków, które ma daæ biednemu
cz³owiekowi, podczas gdy sam
wyrzuca pieni±dze na mieszkanie,
gdzie prawie nigdy nie siedzi.
Po d³ugich targach da³ nam
dwana¶cie franków. Co mi za
major!
- I przyszed³ tu potem?
- To naj¶mieszniejsze! Zdaje
siê, ¿e kto¶ go za nos wodzi.
Ju¿ trzy razy pisa³ do nas tak
jak dzisiaj, ¿eby zapaliæ na
kominkach, ¿e ma przyjechaæ
jaka¶ dama. Ale nikt nie
zajrza³
|
WÄ…tki
|