ďťż

Służba publiczna wymagała poświęceń...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Tak było w jego wypadku; Ryan udowodnił, że potrafi zarabiać pieniądze w biznesie, ale o potrzebie służenia krajowi nauczył się od swego ojca i w Quantico, na długo, zanim skusiła go Centralna Agencja Wywiadowcza i zanim został podstępem zwabiony do Gabinetu Owalnego. Ale kiedy już się tu znalazł, nie mógł uciec. Przynajmniej nie bez utraty twarzy. To była odwieczna pułapka. Generał Lee nazwał obowiązek najbardziej wzniosłym ze wszystkich słów. Kto, jak kto, ale on musiał o tym wiedzieć, pomyślał Ryan. Lee czuł się zmuszony walczyć o coś, co w najlepszym wypadku było brudną sprawą, ponieważ poczuwał się do zobowiązań wobec miejsca, w którym się urodził i dlatego wielu po wsze czasy przeklinało jego imię, mimo jego walorów jako człowieka i żołnierza. A jak jest z tobą? - spytał siebie samego Jack. Komu i czemu powinien służyć twój talent i poczucie obowiązku, świadomość, co dobre, a co złe i tak dalej? Co, u diabła, masz teraz zrobić? Powinien to wiedzieć. Wszyscy ci ludzie poza Białym Domem oczekiwali, że zawsze będzie wiedział, co jest dobre dla kraju, dla świata, dla wszystkich ciężko pracujących mężczyzn i kobiet, i dla niewinnych dzieci, grających w piłkę. Jasne, pomyślał prezydent z przekąsem. Dobra wróżka namaszcza mnie mądrością za każdym razem kiedy tu wchodzę, albo muza całuje mnie w ucho, albo może Jerzy Waszyngton i Abraham Lincoln szepczą do mnie, kiedy śpię. Miał czasem kłopot z dobraniem rano krawata, zwłaszcza, jeśli akurat nie było w pobliżu Cathy, która doradzała mu w sprawach mody. Ale oczekiwano po nim, że będzie wiedział, co zrobić z podatkami, obronnością i systemem ubezpieczeń społecznych, a dlaczego? Bo należało to do jego zadań. Bo tak się składało, że mieszkał w gmachu rządowym przy Pennsylvania Avenue 1600 i miał tę cholerną Tajną Służbę, żeby chroniła go na każdym kroku. Podczas szkolenia unitarnego w Quantico instruktorzy, zajmujący się młodymi podchorążymi Korpusu Piechoty Morskiej, opowiadali im o samotności dowódcy. Dla niego różnica między Quantico a Gabinetem Owalnym była taka, jak między fajerwerkiem a bombą atomową. Takie sytuacje, jak ta, z którą miał teraz do czynienia, były w przeszłości powodem wojen. Teraz oczywiście nie dojdzie do tego, ale kiedyś dochodziło. Dawało to do myślenia. Ryan po raz ostatni zaciągnął się piątym tego dnia papierosem i zdusił niedopałek w popielniczce z brązowego szkła, którą schował w szufladzie biurka. - Dziękuję, że mi to przynieśliście. Omówcie to z Departamentem Stanu i z CIA - powiedział im jeszcze raz. - Niech mi sporządzą Specjalną informację Wywiadowczą na ten temat, i to szybko. - Jasne - powiedział George Winston i wstał, żeby podziemnym tunelem wrócić do swojego gmachu po drugiej stronie ulicy. - Panie Gant - dodał Jack. - Niech się pan trochę prześpi, wygląda pan jak upiór. - To wolno mi spać w pracy? - zdziwił się Teleskop. - Pewnie, tak samo, jak i mnie - odparł prezydent, uśmiechając się kwaśno. Kiedy wyszli, zwrócił się do Arnie'ego: - Pogadajmy. - Skontaktuj się z Adlerem. Nakłoń go, żeby porozmawiał z Hitchem i Rutledge'em, co i tobie polecam - poradził mu Arnie. - Okay, powiedz Scottowi, czego potrzebuję i że to pilne - skinął głową Ryan. - Dobre wieści - oznajmiła doktor North, gdy wróciła do gabinetu. Andrea Price-O'Day znajdowała się w szpitalu Johnsa Hopkinsa z wizytą u doktor Madge North, profesor ginekologii i położnictwa. - Naprawdę? - Naprawdę - zapewniła ją z uśmiechem lekarka. - Jesteś w ciąży. W tym momencie inspektor Patrick O'Day zerwał się na równe nogi, dźwignął żonę i wycisnął na jej policzku siarczystego całusa. - Och - westchnęła Andrea. - Myślałam, że jestem już za stara. - Dotyczy to pięćdziesięciolatek, a tobie jeszcze sporo brakuje - uśmiechnęła się doktor North. Pierwszy raz w swej karierze oznajmiała taką wiadomość uzbrojonym rodzicom. - Ale mogą być problemy? - spytała Andrea. - No cóż, przekroczyłaś czterdziestkę, a to twoja pierwsza ciąża, prawda? - Tak. - To oznacza zwiększone prawdopodobieństwo wystąpienia zespołu Downa. Możemy to zbadać za pomocą amniocentezy. Zalecałabym zrobić próbę stosunkowo szybko. - Kiedy? - Nawet dziś, jeśli zechcesz. - A jeśli próba będzie... - Pozytywna? Cóż, wtedy oboje będziecie musieli zdecydować, czy chcecie mieć dziecko z zespołem Downa. Niektórzy chcą, inni nie. Jednak to wy musicie podjąć decyzję, nie ja - powiedziała im Madge North. W swej karierze wykonywała już aborcje, lecz, jak większość położników, wolała odbierać porody. - Down... To znaczy... - wykrztusiła Andrea, ściskając rękę męża
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.