ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Masz silną
głowę,
21
która nosi straszną tajemnicę. Patrzę na ciebie i przesuwają mi się przed oczyma
obrazy
mięsa, rzeźni i gwiezdnych konstelacji, widzę ulice Lwowa i Krakowa. Następnego
dnia
idziemy razem na spotkanie autorskie do poznańskiego liceum, młodzież jak zwykle
nie chce
cię wypuścić. Wracamy z Hatifem wcześniej, a ty przybiegasz zziajany po kilku
godzinach i
mówisz, że nie mogłeś wrócić do hotelu. Już wtedy zacząłem podejrzewać, że drąży
w tobie
przepaść jakieś świństwo. Teraz żałuję, że nie czekałem, że nie wziąłem cię pod
ramię, tak jak
brałem później. Przed oczyma przesuwają mi się obrazy dawno już odeszłych dni:
siedzimy
razem w redakcji Życia Literackiego, w piwnicy przy Kanoniczej 7 po wręczeniu
Nagrody
Imienia Andrzeja Bursy, w pokojach hotelowych Poznania i w autokarach jadących
do miast
Wielkopolski i Pomorza, na scenie teatru w Gorzowie i w bibliotece w Lesznie, w
sali opery
w Bydgoszczy. Rozmawiamy dużo i często przywołujemy zmarłych poetów. Miałeś
wiele
kobiet, ale zawsze byłeś dżentelmenem i nie chwaliłeś się tym. Częściej kobiety
wspominały
młodego, przystojnego poetę od żywic i rozedrganego światła. Gdy przeczytałem o
twojej
śmierci wydała mi się czymś niemożliwym i czymś oczywistym. Tyle razy ściskałem
twoją
dłoń, tyle razy patrzyłem w oczy. Tramwaj, który cię zabił nie nazywał się
pożądanie...
Groby, groby, groby. Wiersze, wiersze, wiersze kartki papieru pomarszczone od
łez,
drobne koraliki druku, pomiędzy którymi osiadł ból, smutek i cierpienie.
Fotografie ludzi i
czasu. Ludzi, którzy doszli do kresu i przekroczyli próg. Czasu, który był
świętym misterium
poezji, czasu który przepadłby bezpowrotnie, gdyby nie wiersze.
22
Zmartwychwstanie w śmierci
Wraz ze śmiercią Rafała Wojaczka (1971. 05. 11) zamyka się jeden z tragicznych
okresów
w poezji polskiej. Zapoczątkowany przez pokolenie wojny i okupacji, znalazł
swoją
kontynuację w doświadczeniach Tadeusza Borowskiego, Andrzeja Bursy, a potem
właśnie
Rafała Wojaczka. Jest więc ta śmierć jakby cezurą zarówno dla polskiej liryki,
jak i dla
pewnego typu doświadczeń poetyckich. Bycie poetą przybierało na przełomie
lat
różnorakie formy i w różny sposób przez samych poetów było pojmowane. Wojaczek
był
pierwszym twórcą w ciągu poetów wyklętych, poetów żyjących pełnią życia,
poetów
samobójców, wokół których już za życia narosła legenda. Jego drogą poszli
później Edward
Stachura, Ryszard MilczewskiBruno, Andrzej Babiński. Wojaczek od samego
początku
wiedział czym może się skończyć igranie z poezją, ale nie zszedł z raz obranej
drogi.
Kosmos. Tajemnica.
W utworach wrocławskiego poety mamy do czynienia z nieustanną progresją poetyki.
W
takiej stale rozwijającej się liryce musi w końcu dojść do sytuacji, w której
narrator stanie w
obliczu nieprzekraczalnej bariery, za którą jest śmierć, albo nirwana,
rozpłomieniające
wszystkie komórki katharsis. W takiej sytuacji poeta czuje się pyłkiem, drobiną
w trybach
czasu. Widzi i odczuwa ogrom makrokosmosu zawieszonych w próżni galaktyk, jak i
mikrokosmosu własnego ciała. Jest tym miejscem, w którym te dwa wszechświaty się
zbiegają i przechodzą przez niego na przestrzał. Czuje się zatem zawieszony w
pustce;
popychany przez tkwiące w nim atawistyczne siły przemieszcza się w niej bez
celu. Choć
jak okaże się u końca drogi cel istnieje i jest nim śmierć. Występuje ona w
tej poezji jako
obietnica i wielki lęk, jako świadomie prowokowana i drażniona
immanentna siła
wszechświata i jako bezsiła ciała, jako proces gnilny. W swoim nieustannym
dialogu ze
śmiercią stosuje poeta najprzeróżniejsze chwyty. Raz zakłada maskę ironii, innym
razem
przyobleka swoje myśli w kobiece kształty, jeszcze kiedy indziej pokornie chyli
przed
śmiercią głowę. Ale tylko na chwilę, tylko by zaczerpnąć oddechu, bo zaraz potem
plunie jej
w twarz, rzuci kolejne wyzwanie. Posunie się do negacji i będzie się nią
fascynował, spróbuje
ją obrazić i zdystansować się od niej. Będzie ją tropił w cyklach więdnięcia,
obumierania,
usychania, będzie się jej przyglądał w szpitalnej sali, w więziennej celi i na
śmietnisku.
Stworzy nawet na użytek swych doświadczeń wizję leżącego na wysypisku,
toczonego
przez robactwo trupa. Pośród takiej tanatalnej rzeczywistości spróbuje znaleźć
podwaliny
nowego świata. Świata, który kiedyś nazywał się Polska i lokował się w okolicach
serdecznego ciepła. Kraju, w którym nie było miejsca dla wyrastających ponad
przeciętność
karzącego surowo nadwrażliwców. Pamiętać trzeba w jakich latach ta poezja
powstawała i
jakie były jej uwarunkowania psychospołeczne. Wszak doświadczeniem narratora
poezji
Wojaczka było wszystko to, co potem znalazło odzwierciedlenie w wierszach
głównych
przedstawicieli Nowej Fali, a jego kluczowym doświadczeniem społecznym były
wydarzenia
na Wybrzeżu z grudnia 1970 roku.
Bohater. Dziecko.
Jedną ze strategii przyjmowanych przez narratora jest postawa heroiczna.
Bohaterstwo
staje się wtedy jedną z póz, które w wewnętrznej walce ze śmiercią przynieść
mają z jednej
strony rozwikłanie jej wiecznej zagadki, a z drugiej mają dać jednak posmak
wygranej,
zapowiedzieć zmartwychwstanie. Bo Rafał Wojaczek, chociaż przeczuwał swoją
śmierć, do
23
końca w nią nie wierzył. Podjął ryzykowną grę, ale na dnie duszy tliła się w nim
nadzieja, że
uda mu się kostuchę wystrychnąć na dudka. Wierzył w zmartwychwstanie w śmierci,
wierzył
w odrodzenie się w poezji, w metaforze, w nieśmiertelnym słowie, owych langue i
parole
życia. Było zatem pisanie wierszy dla Rafała Wojaczka swoistą modlitwą o śmierć
i o życie
|
WÄ
tki
|