- Godzin temu rozmawiaBem z rodzin pana mBodego -o[wiadczyB Spence ze spokojem

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Powiadomi swoich go[ci o zmianie planów. Na tych, których nie zd| poinformowa, bdzie tu czeka kto[, kto wyja[ni caB sytuacj. - To istny koszmar! - rzuciBa Angela przez zaci[nite zby. - Przede wszystkim to powa|ny problem dla Corey i jej rodziny. Zainwestowali mnóstwo czasu i pienidzy w to przedsiwzicie. -UrwaB na moment, by do wszystkich dotarBy jego sBowa. - Starannie rozwa|yBem wszelkie za i przeciw i doszedBem do jednego sensownego rozwizania: Corey zrobi swoje zdjcia. - Ale przecie| nie bdzie |adnego [lubu! - wykrzyknBa gorzko Angela. - Uwa|am, |e Corey powinna wszystko sfotografowa... - Z wyjtkiem paDstwa mBodych, których tu dzi[ zabraknie! -eksplodowaBa matka Joy. - U|yjemy podstawionej pary - wyja[niB Spence. Corey natychmiast zrozumiaBa, o co chodzi, szybko wic po[pieszyBa Spence'owi z pomoc, w my[lach ju| ustawiajc obiektyw w taki sposób, by twarze paDstwa mBodych nie byBy wyraznie widoczne, a zdjcia nie straciBy przy tym na atrakcyjno[ci. - Pani Reichardt, zrobi ujcia z dalekiego planu pary ubranej w stroje paDstwa mBodych. Jedyne, czego mi trzeba, to go[cie w tle... nie musi by ich wielu, ale... - W |adnym razie! - zaprotestowaBa Angela. - Nigdy w |yciu si na to nie zgodz - dodaB jej m|. W tym momencie Spencer odezwaB si tak lodowatym tonem, jakiego jeszcze nigdy u niego nie sByszaBa. - Nie wy za to pBacili[cie, tylko ja. Nie wy wic bdziecie decydowa. - SpojrzaB stanowczo na siostr. - Angela, rozumiem, co czujesz, mamy jednak moralne zobowizania wobec Corey. Jej magazyn nie mo|e ucierpie z powodu... impulsywno[ci Joy. Corey sBuchaBa jego sBów w osBupieniu, dochodzc do wniosku, |e nie zrozumie tego m|czyzny. Poprzedniego wieczoru uznaBa, |e jest zupeBnie pozbawiony klasy - ostatecznie uwodziB j tylko po to, by zrobiBa dla niego zdjcia gratis. Tego ranka natomiast rozwodziB si na temat etyki i moralno[ci, nie wykorzystujc szansy wycofania si z caBego przedsiwzicia i oszczdzenia przy tym sporej fortuny. Tiary Losu 279 - Ale co powiemy go[ciom? - nerwowo spytaBa Angela. - Niektórzy z nich to tak|e i twoi przyjaciele. - O[wiadczymy, |e jeste[my zachwyceni decyzj niedoszBej panny mBodej, wyrazimy ubolewanie, |e nie wezmie udziaBu w dzisiejszej uroczysto[ci i poprosimy, |eby si bawili tak, jakby wszystko potoczyBo si zgodnie z planem. SpojrzaB na Corey, szukajc u niej aprobaty, której mu udzieliBa, u[miechajc si szeroko. By jednak wykaza pewn solidarno[ z Angela, zauwa|yBa: - To do[ niezwykBe rozwizanie
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.