ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Był
z natury człowiekiem nieśmiałym, stroniąeym od ludzi, lecz jakby na zasadzie
kompensacji - głęboko przywiązanym do rodziny. Znalazło to wyraz w ne-
potyzmie: klan braci Ngo obsadził najważniejsze stanowiska w państwie.
Na czoło wysunął się wspomniany już Ngo Dinh Nhu, który został głównym
doradcą prezydenta oraz szefem policji. Jego wpływ na Diema rósł z upływem
lat. Nhu był - w przeciwieństwie do brata - brutalny, zawzięty i podstępny.
Posługiwał się bez skrupułów korupcją, a spiski i zakulisowe rozgrywki nale-
# Oczywiście pozostawienie części sił komunistycznych na Pohidniu było pogwałceniem porozu-
mień genewskich. Wykaz innych - łamanych pr Lez obie stcony - punktbw porozumień byłby długi.
62 63
żały do jego stałych metod politycznych. Człowiek z takimi skłonnościami
byłby groźny w każdym społeczeństwie, cóż dopiero w młodym i kruchym
państwie południowo-wietnamskim. Zorganizowana przez Nhu tajna policja
polityczna represjonowała opozycję, przyczyniając się do wzrostu niezadowo-
lenia społecznego. Stosowanie zasady "dziel i rządź", doszukiwanie się wszę-
dzie spisków - rozbijało administrację i armię. Przykładem paranoidalnej
podejrzliwości Ngo Dinh Nhu może byE utworzenie przezeń kilku konkuru-
jących ze sobą ageneji wywiadowezych. Wynikiem był oczywiście chaos i brak
sprawnej sieci informacyjnej, a jedyną korzyścią to, że komuniści, którzy
prawdopodobnie infiltrowali wszystkie te agencje, byli tak samo wprowadzani
w błąd jak władze sajgońskie.
Kolejny brat Diema otrzymał funkeję szefa prowincji, a czwarty z rodzeń-
stwa Ngo, Ngo Dinh Thuc, został arcybiskupem Hue - najważniejszym
dostojnikiem kościelnym Wietnamu. Wietnamczycy żartowali wówezas ze
smutkiem, że przed braEmi Ngo nie było ucieczki, mieli rząd, armię, policję
i nawet droga do nieba znajdowata się pod ich kontrolą. Spory udział w spra-
wowaniu władzy miała też piękna i energiczna żona Ngo Dinh Nhu, a wielu
krewnych prezydenta pełniło wysokie funkeje państwowe.
Jedną z przyczyn nepotyzmu Diema było jego wykorzenienie. Prezydent
pochodził nie z Południa, lecz ze środkowej części kraju, Annamu i wiele lat
przebywał na emigracji. Bliska dewoeji religijność Diema, która skłoniła go
do życia w celibacie i ambicja świecenia moralnym przykładem dla narodu,
nie przeszkodziły mu w osłanianiu okrutnych metod brata Nhu. Był człowie-
kiem zasad, brakowało mu tak przydatnej politykowi elastyczności. Skłaniał
się ku decyzjom typu "ws.#stko albo nic", które rzadko dawały dobre rezultaty
przy rozwiązywaniu głęboko zakorzenionych konfliktów.
Jużw 1954 r. dyplomaci amerykańscyw Sajgonie przestrzegali Waszyngton
przed wadami Diema. Niepokój budziła jego niechęE do dzielenia się władzą:
pracował po kilkanaście godzin na dobę, próbując przekopaE się przez stosy
papierów, aby móc decydowaE nawet o detalach administraeyjnych. Gdy
wybuchła wojna, ehciał sam kierowaE oddziałami wojskowymi - pomijając
sztaby i dowództwa. Brało się to także z rosnącej z latami podejrzliwości
Diema i strachu przed agentami Hanoi. (Nie były to obawy całkowicie bez-
podstawne: po 1975 r. okazało się, że komuniści zdołali przeniknąE nawet do
najwyższych kręgów kierowniczych Południowego Wietnamu).
Republika Wietnamu przejęła biurokrację po państwie Bao Daja, które
z kolei rekrutowało urzędników z jednej klasy społecznej. Można byją nazwaE
klasą "inteligeneji kolonialnej". Byli to ludzie, którzy odebrali wykształcenie
w szkołach francuskich, pozbawieni kontaktu z tradycją narodową, niemal
wyłąeznie mieszkańcy miast. Gdy dodamy do tego katolików z Północy i ro-
dzinę Ngo, to otrzymamy pełny przekrój społeczny administracji Diema. Taki
stan rzeczy musiał przynieśE izolację władz w Sajgonie.
System polityczny w Wietnamie Południowym można najkrócej określiE
jako autorytarny. Działały partie polityczne, leez ich członkowie narażeni byli
na represje. Istniała niezależna prasa, ale była kontrolowana przez - dosyć
zresztą łagodną - cenzurę. Funkcjonowały demokratyczne procedury, np. wy-
bory parlamentarne, lecz o ich wynikach decydowały naciski władz. (Popular-
ność Diema i słabośE podzielonej opozycji dałyby mu prawdopodobnie i tak
zwycięstwo w wyborach do Zgromadzenia Konstytucyjnego w 1956 r. i do
parlamentu w 1959; rząd wolał jednak ponownie uciec się do manipulacji
i sfałszowania wyników).
Niektórzy autorzy twierdzą, że brak demokracji bardziej przeszkadzał
Amerykanom niż samym Wietnamezykom
|
WÄ
tki
|