ďťż

Pisarz tworzy pod silnym naciskiem bieżących wydarzeń...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Tempo i pośpiech, w jakich teraz żyjemy i w jakich rozgrywają się wypadki na świecie, powodują, że coraz bardziej zwiększa się nacisk czytelników, którzy chcą wiedzieć wszystko już, natychmiast, momentalnie! Oni nie chcą czekać, aż ktoś po wielu latach, w jakiejś nieokreślonej przyszłości, napisze wielką powieść, trylogię, tryptyk, epicką panoramę, esej lub coś podobnego. Istnieje tu więc presja dwustronna: tego chcą pisarze, ale przede wszystkim czytelnicy. W każdym razie impulsem podstawowym jest to ogromne przyspieszenie i potrzeba natychmiastowego odreagowania. Literatura znalazła się pod szaloną presją rzeczywistości, polityki i tego wszystkiego, co teraz dzieje się na świecie. I w efekcie chcąc zaspokoić to oczekiwanie, musi pan przebijać się przez całą niagarę książek podobnego gatunku. Myśli pan, że właśnie pana głos będzie bardziej od innych słyszalny i dobitny? Nie wiem. Naprawdę nie wiem! Ja zawsze chodzę własnymi ścieżkami i po prostu nie zastanawiam się nad tym. Staram się pisać dość kameralnie, bez względu na to, czy dotyczy to jakiejś kolejnej podróży, czy są to refleksje na temat przeczytanych książek lub natury pisania. We wszystkim, co robię, próbuję mówić własnym głosem - indywidualnym, ściszonym. Nie umiem krzyczeć... Lapidarium II jest, co się samo nasuwa, bezpośrednią kontynuacją poprzedniego tomu Lapidarium. Widząc ją, trudno nie zastanawiać się, czy nie jest to zapowiedź kolejnych tomów. Tego typu notatki jak w tej książce prowadzę dość systematycznie, jeżeli więc mi się to uda, chętnie przygotowałbym do druku Lapidarium III, a potem, jeśli zdążę, a życie mi na to pozwoli, pomyślę o Lapidarium IV i Lapidarium V. Ten typ twórczości nazwałbym „dziełem w toku", ponieważ jest to przecież zapis luźnych wrażeń, refleksji, opinii, a zatem czegoś, co przypadkowo wpada w ucho lub przychodzi na myśl w czasie jakiejś dyskusji albo rozmowy. Z natury swojej jest to więc forma luźna i otwarta. Nie ukrywam, że gdyby mi się to udało, chciałbym zdecydowanie kontynuować tak pomyślany cykl. Słucham tego z ciężkim sercem. To jest praca archiwal-no-gabinetowa, a pan przecież ma w gruncie rzeczy duszę konkwistadora, podróżnika, „szalonego" reportera, który pojedzie tam, gdzie żaden dziennikarz jeszcze nie dotarł, gdzie wybucha rebelia, wojna lub rewolucja. Przynajmniej tego nauczył pan swoich czytelników. Nie sądzi pan, że oni na to właśnie czekają? Ależ ja tego bynajmniej nie zaprzestałem! W ubiegłym roku, a więc zupełnie niedawno, odbyłem długą samotną podróż po Afryce, zaglądając do wielu odległych, nieuczęszczanych miejsc na Saharze i w dżungli . Wciąż staram się czegoś poszukiwać i coś odkrywać, kontynuując wątki podróżnicze. To są już takie moje pasje, z którymi się urodziłem. Inny nie będę. Póki jeszcze mogę, jeżdżę i będę jeździć. Pomimo ogólnego przekonania, że wszystko wiemy, ciągle jest jeszcze bardzo wiele rzeczy na tym świecie do odkrycia. [ Kierunkiem rozwoju tego gatunku, który u nas nazywa się reportażem, jest jego ewolucja w stronę eseiza-cji, to znaczy w stronę refleksji, gdyż czysty opis został zabrany przez kamerę filmową i telewizję, jak gdyby został nam ukradziony. Reportaż ograniczający się do czystego opisu nie ma przyszłości. Znacznie lepiej, bardziej ekspresyjnie czyni to kamera. Refleksja wymaga głębokiej wiedzy. Samo słuchanie i patrzenie dzisiaj nie wystarcza. To zdecydowanie za mało. Obecnie żyjemy w świecie tak złożonym i trudnym, a wokół nas dzieje się tak wiele rzeczy, że nieustannie musimy sprawdzać, co myślą na ten temat inni, konsultować się i radzić, sięgać po coraz to nowsze lektury. Dzisiaj po prostu świata nie da się ogarnąć umysłem jednostki, ponieważ nasza wiedza jest sumą wielu informacji, oglądów i punktów widzenia. Rzeczywistość globalną można poznać wyłącznie poprzez zbiorowy, kolektywny umysł. W każdym razie nie jednostkowy. Gdzieś w epoce Platona, Arystotelesa i świętego Augustyna było to może jeszcze możliwe, Ale już nie dzisiaj. Te czasy skończyły się bardzo dawno temu. Jestem wielkim zwolennikiem cytatów i myślę, że wart uwagi jest pogląd Waltera Benjamina, iż księga cytatów byłaby najdoskonalszą książką. Kiedy zgłębiamy jakąś dziedzinę wiedzy, dostrzegamy, że została już na jej temat napisana masa książek. W każdej książce jest co najmniej jedna fascynująca myśl. Normalny czytelnik nie będzie do tej myśli docierał, bo tych książek nie przeczyta. Uważam, że obowiązkiem człowieka, który poświęcił się jakiejś dziedzinie, jest wynajdywanie tych pereł. Normalnie są one zagubione gdzieś w masie trzystu stron druku, a wydobyte - odżywają, nabierają blasku. Zgromadzona jest tak wielka wiedza o każdym zakątku świata, że nie sposób choć części tej literatury poznać. Czym się kieruję w wyborze źródeł? Wiele zależy od intuicji - która podpowiada mi, że coś jest, a coś nie jest prawdziwe. Ale ta intuicja jest związana z dużym doświadczeniem, na przykład ja wiem, jak wygląda Brazylia czy Tanzania, czasem więc umiem rozpoznać fałsz po drobiazgach. Zatem: intuicja, doświadczenie i - ogólne oczytanie. To daje pewną skalę porównawczą. Gdybym znał na jakiś temat jedną tylko książkę, mogłaby mi się wydawać alfą i omegą, biblią. Ale ja jednak trochę książek przeczytałem. Poza tym istnieje przecież coś takiego jak społeczność „trzecio-światowców". Jak w każdej dziedzinie, my się znamy, wiemy, że to tu jest taka szkoła myślenia, a tu taka, tu trzeba na to uważać, a tu na to; jeżeli czytamy na przykład Francuzów, to oni inaczej pewne sprawy opisują niż Anglicy czy Hiszpanie. Kiedy piszę, bardzo dużo czytam. Czytam coś, co mnie inspiruje warsztatowo. Chodzę między półkami i biorę, co mi wpadnie w oko. Czytam teraz listy Przy-byszewskiej, w których ona zachwyca się Pod słońcem szatana Bernanosa, wyciągnąłem więc to, bo oczywiście mam, i rzeczywiście - bardzo piękna literatura. Teraz przeczytam któryś raz z rzędu Odyseję ze względu na przepiękny język tłumaczenia Siemieńskiego. Ta biblioteka jest mi potrzebna, bo jest wielogłosowa. Nie idzie mi pisanie, biorę drugą książkę i jeśli nic tam dla mnie nie ma, biorę następną, aż coś mnie zainspiruje. Poza tym czytam oczywiście masę literatury fachowej. Literatura pisana z literatury. Przygotowując się do pisania Imperium, przeczytałem wszystkie książki naszych dawnych reporterów
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.