ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Po raz pierwszy w życiu mogła wylegiwać się w łóżku do chwili, gdy
śniadanie
było na stole. A co za łóżko! Czyste, miękkie, wygodne czegoś podobnego jak
żyje nie
widziała. Albo jedzenie! Mąka upieczona na sucharki, gorące placki i chleb
trzy razy na dzień,
codziennie, i tyle, ile dusza zapragnie! Rozrzutność przechodząca wszelkie
pojęcie.
Radość jej była tym większa, że mądry Kupiec dobrze ją traktował. Pochował już
jedną żonę i
wiedział, że można popuścić cugli, a należy ściągnąć je, i to ostro, gdy trzeba.
LitLit jest panią tego domu oznajmił stanowczo przy śniadaniu w dzień po
weselu.
Trzeba jej słuchać. Zrozumiano?
McLean i McTavish zrozumieli. Wiadomo było, że szef ma ciężką rękę.
LitLit jednak nie nadużywała swej władzy. Z miejsca zajęła się obu
podrastającymi synami
męża, a idąc za jego wzorem postarała się, aby im było lepiej niż dotąd i dała
im tyle swobody,
ile sama otrzymała od swego pana i władcy. Chłopcy nie mogli się nachwalić nowej
mamy,
McLean i McTavish przyłączyli się do nich, a Kupiec też nie szczędził pochwał
małżeństwu,
które przyniosło mu tyle radości. Wkrótce cała okolica Sin Rock wiedziała, jak
dobrze sprawuje
się LitLit i jaki zadowolony jest jej mąż.
Tymczasem Snettishane, któremu wizje nieprzebranych korzyści nie dawały spać,
uznał, że
nadszedł czas i trzeba przystąpić do dzieła. W dziesiątą noc małżeńskiego
pożycia, LitLit
obudziło krakanie kruka. Wiedziała, że to Snettishane czeka na nią nad rzeką. W
swym wielkim
szczęściu zapomniała o układzie. Wraz z przypomnieniem odżył cały jej dziecinny
lęk przed
ojcem. Przez chwilę leżała drżąc ze strachu. Nie miała ochoty wyjść, a bała się
zostać. W końcu
jednak Kupiec odniósł ciche zwycięstwo. Jego dobroć, poparta siłą potężnych
muskułów i
kwadratową szczęką, dodała jej ducha, postanowiła więc zlekceważyć zew
Snettishanea.
Ale rankiem wstała wystraszona. Krzątając się po domu obawiała się, że lada
chwila przyjdzie
ojciec. W miarę jednak jak dzień upływał, odzyskiwała pewność siebie. Wielce
podtrzymał ją na
duchu podniesiony głos męża, gdy sztorcował McLeana i McTavisha za jakieś drobne
uchybienie
w pracy. Starała się nie tracić go z oczu. Kiedy poszła z nim do ogromnej
piwnicy i ujrzała, jak
obraca i ciska wielkimi belami towaru niczym puchowymi poduszkami, poczuła się
umocniona w
swym nieposłuszeństwie wobec ojca. Po raz pierwszy znalazła się w magazynie (Sin
Rock był
głównym punktem rozdzielczym dla całej sieci mniejszych placówek Towarzystwa).
Oszołomiły
ją nieprzebrane bogactwa, jakie tam zgromadzono.
Widok składu i wspomnienie pustego szałasu Snettishanea rozwiały resztę
wątpliwości.
Wiarę w męża uwieńczyła krótka rozmowa z pasierbem.
Biały tata dobry? zapytała, a chłopiec odparł, że lepszego tatusia nie ma na
całym
świecie.
W nocy kruk znów się odezwał. Następnej nocy krakanie stało się jeszcze bardziej
natrętne i
obudziło Kupca, który przez chwilę niespokojnie obracał się na łóżku. Po czym
głośno
powiedział:
Diabli nadali tego kruka! a LitLit zachichotała cichutko pod kocami.
Z pierwszym brzaskiem dnia zjawił się chmurny Snettishane. Do śniadania
posadzono go w
kuchni wraz z Wanidani. Odmówił babskiego jadła i w chwilę później dopadł
zięcia w
otwartym sklepie. Oświadczył, że dowiedział się, jakim klejnotem jest jego
dziewczę, i przyszedł
po nową porcję koców, tytoniu i strzelb zwłaszcza strzelb. Został niewątpliwie
oszukany i
przybył, żeby sprawiedliwości stało się zadość. Ale Kupiec nie miał
niepotrzebnych koców ani
nie chciał szafować sprawiedliwością. Wobec czego został poinformowany, że
Snettishane
spotkał się z misjonarzem w Rozstajnych Drogach, który oświadczył mu, że w
niebie takie
małżeństwa nie są dobrze widziane i ojciec ma obowiązek zażądać zwrotu córki.
Jestem teraz gorliwym chrześcijaninem zakończył Snettishane. Pragnę, żeby
moja
LitLit poszła do nieba.
Odpowiedź Kupca była zwięzła i rzeczowa. Posłał go bowiem nie do nieba, lecz w
przeciwnym kierunku, czyli do diabła, i ująwszy za kołnierz oraz za fałdę koca,
pomógł mu
odbyć część drogi wypychając go za drzwi.
Ale Snettishane wrócił cichcem przez kuchnię i w dużej izbie mieszkalnej
przyparł LitLit do
muru
|
WÄ
tki
|