ďťż

Teraz Rosjanka musiała zrobić głęboki wdech i przystąpić do pracy, tak jak ją poproszono...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Czuła się jak w złym śnie, w którym kongres kon- stytucyjny nagle rozciągnął się na trzy lata, trzy marsjańskie lata. Na początek postanowiła, że będzie od czasu do czasu schodzić z wierzchołka i uczestniczyć w jakimś projekcie budowlanym. Musiała też się wywiązywać ze swoich obowiązków w radzie, sądziła jednak, że wywrze dobre wrażenie, jeśli na przykład podejmie się pracy nad wzro- stem produkcji gazu oranżeriowego, łącząc w ten sposób problemy tech- niczne i politykę dostosowania się do nowych zasad związanych ze środo- wiskiem. Chętnie ruszyłaby w teren, gdzie znajdowały się pokłady gazów, i stamtąd, przez nadgarstek, utrzymywałaby kontakt z radą. Niestety, zdarzenia sprzysięgły się przeciwko niej i musiała pozostać w Sheffield, gdzie działo się wiele, choć w porównaniu z samym kongre- sem nic z pozoru ważnego ani interesującego: po prostu niezbędne szcze- góły. Tak jak powiedziała Charlotte, po fazie projektowania nastąpił te- raz nie kończący się okres drobiazgowego konstruowania, pracy nad ko- lejnymi szczegółami. Nadia wiedziała, że musi być cierpliwa. Przepracować pierwszy go- rączkowy okres, a później wyjechać. Tymczasem, jak to na początku, obecności Nadii potrzebowały media, nowe marsjańskie biuro ONZ (bar- dzo zainteresowane polityką imigracyjną i procedurami) oraz radni. Gdzie rada będzie się spotykać? Jak często? Zgodnie z jakimi zasadami ma dzia- łać? Nadia przekonała pozostałych sześciu przedstawicieli rady, aby za- trudnili jako sekretarza rady i szefa protokołu Charlotte, która natychmiast wynajęła duży zespół asystentów z Dorsa Brevia. W ten sposób zaczęli kompletować personel. Michaił miał praktyczne doświadczenie, ponieważ działał kiedyś w rządzie Bogdanów Yishniac. Zatem w radzie były osoby lepiej przygotowane do wykonywania tej pracy niż Nadia, niemniej jednak milion razy dziennie zapraszano ją, by się naradzać, dyskutować, decydo- wać, uzgadniać, rozstrzygać, zarządzać i tak dalej. Bez końca. A potem, kiedy Rosjance udało się na siłę wygospodarować trochę wolnego czasu dla siebie, okazało się, że funkcja prezydenta niezwykle utrudnia przyłączenie się do każdego z projektów budowlanych, bowiem dana budowa należała teraz do jakiegoś namiotu lub spółdzielni, bardzo często były to przedsiębiorstwa ekonomiczne, zaangażowane w transakcje związane z „niezyskownymi" pracami publicznymi; czasem działały na zasadach współzawodnictwa. Gdyby więc marsjański prezydent popierał którąś spółdzielnię, podejrzewano by oficjalną protekcję. Skoro Nadia chciała działać zgodnie z wszelkimi zasadami, nie mogła sobie na to po- zwolić. Konflikt interesów. - Cholera! - krzyknęła oskarżycielskim tonem do Arta. Randolph wzruszył ramionami i próbował udawać, że nie spodzie- wał się takiego obrotu spraw. Nadia nie miała więc wyjścia. Stała się więźniem własnej władzy. Musiała badać sytuację, niczym inżynieryjny problem, i próbować wyko- rzystać swoją siłę. Aby budować fabryki gazów oranżeriowych, musiała- by się przyłączyć do którejś ze spółdzielni produkcyjnych, a jeśli tego nie chciała, musiała znaleźć inny sposób. Może zacząć z „wyższej pozycji" - na przykład koordynować pracę spółdzielni. Sądziła, że łatwo znaleźć pretekst dla wspierania budowy tego typu fabryk. Trwał „rok bez lata", towarzyszyła mu seria gwałtownych burz, które sunęły z Wielkiej Skarpy na północ. Większość meteorologów zga- dzała się, że te -jak je nazywano - „równikowe burze Hadleya" spowo- dowało usunięcie zwierciadeł orbitalnych oraz wywołany ich brakiem na- gły spadek słonecznego naświetlenia. Powszechnie panowała opinia, że może nadejść epoka lodowcowa, a pompowanie w atmosferę gazów oran- żeriowych uważano za jeden z najlepszych sposobów jej przeciwdziałania. Nadia poprosiła więc Charlotte, aby zwołała konferencję, podczas której zamierzała szukać poparcia dla akcji zapobiegającej nadejściu epoki lo- dowcowej. Charlotte skontaktowała się z ludźmi w Da Vincim, Sabishii oraz w innych miejscach i zaplanowano konferencję, która miała odbyć się w Sabishii; niektórzy - zapewne saxoklony z Da Vinciego - nadali jej nazwę: „Efekty utraty nasłonecznienia. Spotkanie w M-roku 53". Niestety, Nadia nie zdołała dotrzeć na konferencję, gdyż jej czasem niemal całkowicie zawładnęły sprawy w Sheffield, zwłaszcza tworzenie nowego systemu ekonomicznego, co uznała za wystarczająco ważne, aby zostać w mieście. Parlament stoso- wał prawa eko-ekonomii, starając się wprowadzić w życie zapisaną w konstytucji teorię. Spółdzielniom, które istniały przed rewolucją, pole- cono, by pomogły upodobnić się do siebie nowym niezależnym, lokalnym filiom metanarodowców. Proces ten, zwany horyzontalizacją, wspierało bardzo wiele osób, zwłaszcza młodych tubylców, dzięki czemu przekształ- ceń dokonywano w sposób łagodny i bezproblemowy. Każde marsjańskie przedsiębiorstwo musiało obecnie w całości należeć do jego pracowni- ków. Spółdzielnia nie mogła liczyć więcej niż tysiąc osób; większe przed- siębiorstwa rozdrabniano na współpracujące ze sobą stowarzyszenia spół- dzielcze. Większość firm opierała swą wewnętrzną strukturę na warian- tach modeli bogdanowistycznych, które z kolei nawiązywały do wspól- not baskijskich w hiszpańskim Mondragonie. W spółdzielniach wszyscy pracownicy zapewniali sobie pozycję współwłaścicieli przez wpłacenie równowartości mniej więcej rocznych zarobków na fundusz majątkowy firmy. Pieniądze te zarabiali podczas stażów pod koniec szkolenia i sta- wały się one zaczątkiem udziału danego pracownika w przedsiębiorstwie, który rósł z każdym rokiem pracy, a w końcu wracał do jego właściciela w postaci emerytury albo odprawy. Rady nadzorcze wybierane spośród siły roboczej zatrudniały - zwykle z zewnątrz - zarząd, który podejmo- wał decyzje wykonawcze, ale co roku rada nadzorcza oceniała jego dzia- łalność. Kredyty i kapitał otrzymywano z centralnych banków spółdziel- czych, funduszu rozruchowego globalnego rządu lub organizacji wspie- rających ruch spółdzielczy, takich jak Praxis czy państwo szwajcarskie. Przy wykonywaniu poważniejszych projektów w ramach danego przemy- słu albo działalności usługowej spółdzielnie łączyły się w większe jed- nostki, które wysyłały reprezentantów do przemysłowych gildii, powołu- jących komisje praktyk zawodowych, centra arbitrażowe i mediacyjne oraz stowarzyszenia handlowe
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.