Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
W roku 1787 król Stanis³aw August odby³ podró¿ do miasteczka Kaniowa nad Dnieprem
le¿±cego, dla widzenia siê z Cesarzow± Katarzyn± II, udaj±c± siê wówczas do Chersonii, i z
Cesarzem Austryackim Józefem II, w tym¿e celu tu przyby³ym. W ci±gu tej podró¿y przyby³ do
£abunia. Ojciec mój, z obligacyi Stempkowskiego wojewody kijowskiego, w Warszawie
podtenczas bêd±cego i prezyduj±cego w komissyi wojskowej, przyjmowa³ N. Pana w £abuniu, w
imieniu gospodarza. Sala jedna w pa³acu by³a zupe³nie na wzór. sali zamku Warszawskiego
królewskiego urz±dzona; nawet rozmiar i kolor mozajki zachowano. W jednym koñcu sali, pod
gzemsem, wyobra¿ono w malowidle cze¶æ kuli ziemskiej, nad ni± napis by³ ziemia wo³yñska z
wschodz±cem w górze s³oñcem. W drugim koñcu by³a cyfra królewska. Gdy dalej jad±c, Król
przyby³ do Cudnowa, ojciec mój ofiarowa³ mu tam pod wierzch konia ze swego stada, bardzo
piêknego i doskonale wyje¿d¿onego, gdy¿ Stanis³aw August lubi³ niekiedy konnej jazdy za¿ywaæ
— co nawet wci±gu tej podró¿y siê trafia³o. Szyd³owski, jenera³-adjutant, szef regimentu imienia
królewskiego, zaproszony od mojego ojca, zboczy³ do Januszpola dla widzenia tego konia i
przyjêcia go w imienin królewskiem. Przypomina mi siê to z powodu stada o którem mówi³em.
Muszê tu w tem miejscu do³o¿yæ uwagê, ¿e opis tej podró¿y królewskiej, przez biskupa
Naruszewicza, towarzysz±cego w niej królowi, dokonany, ze wszystkich pism tego s³awnego
cz³owieka najmniej jest zajmuj±cym i najmniej do czytania przyjemnym. Jednak to by³a materya,
daj±ca obszerne pole pisarzowi do mi³ych i zajmuj±cych obrazów. O ile wiem z tradycyi,
obywatele województw, przez które ten monarcha przeje¿d¿a³ wyje¿d¿ali konno na granice w
mundurach woje wódzkich i stosownem ubraniu koni; damy nawet, przynajmniej s±dz±c z tego co
u nas by³o w województwie Kijowskiem, mia³y ubiory jednakowe, kolorów munduru
wojewódzkiego i w tych prezentowa³y siê na balach, które dla Stanis³awa-Augusta po drodze
dawano. Nie pomnê, w którym województwie z Mazowsza, Czaplic, ³owczy koronny, cz³owiek
bardzo dowcipny i weso³y, u³o¿y³ piosneczkê, w której wystawi³ mazura podziwiaj±cego osobê
królewsk± i orszak jego, utkwi³y mi z niej w pamiêci nastêpne dwa wiersze:
Jedni po polsku, drudzy z niemiecka,
Ka¿demu z boku ¶wieci gwiazdeczka...
By³a i w województwie Kijowskiem pie¶ñ u³o¿ona, któr± po obiedzie zebrani obywatele w sali
¶piewali pij±c zdrowie królewskie. Pierwsza strofa, któr± zapamiêtaæ mog³em, by³a nastêpuj±ca:
Hej wiwat król nasz ! podnie¶my g³osy,
Niech siê obij± a¿ o niebiosy.
Król swej dobroci dowód nam daje
Kiedy odwiedza kijowskie kraje;
Za takie ³aski, za takie dary,
Czyñmy mu wszyscy z serc swych ofiary:
Hej wiwat król nasz i t. d. Po od¶piewaniu tej pie¶ni, król kaza³ sobie podaæ kieliszek wina,
przywo³a³ ojca mojego, jako gospodarza i prosi³, aby o¶wiadczy³ od niego dziêkczynienie
obywatelstwu za te oznaki przychylno¶ci, dodaj±c, ¿e "najwiêkszym dla niego wieñcem jest uwity
z serc obywatelskich". Sam za¶ wykrzykn±wszy vivant obywatele województwa Kijowskiego! —
wypi³ kiliszek wina. Wtedy ojciec mój, kazawszy znowu podaæ wina, z gronem obywateli
za¶piewali piosnkê, któr± improwizowa³ na ulubion± od króla nutê Czaplicowskiej piosenki; w
tych s³owach:
Kaza³e¶ królu, do³o¿yæ i to
¯e z serc koronê przyjmiesz uwit±,
¯e ci jest mi³o s³yszeæ te g³osy
Które za ciebie szlemy w niebiosy,
¯e czuj±c dla nas wdziêczno¶ci wiele,
Wyrzek³e¶ — vivant obywatele!
My za¶, Król wiwat! krzykniemy jeszcze,
Nasze ¶piewania, niech bêd± wieszcze.
Na tem siê skoñczy³y libacje i król odszed³ do przygotowanych dla siebie pokojów, dla
u³atwienia korrespondencyj przez sztafetê z Warszawy mu nades³anej. Gdyby w miejscu
Naruszewicza by³ tam nieoszacowany nasz Krasicki, pewnieby nada³ opisowi temu poetyczniejsz±
postaæ, i uczyni³ go dla czytelników powabniejszym. A jednak i ksi±dz Naruszewicz umia³ czasem
byæ krotofilnym w ulotnych wierszykach swoich. Z tych przypominam pocz±tek jednego, w
którym wystawia pory ¿ycia mê¿czyzny:
Ch³opiec gdy ma lat dwadzie¶cia
Raj dla niego, p³eæ niewie¶cia,
Przez figlarne swe kawa³ki,
Podobny jest do piszcza³ki;
W któr± byle zad±æ nieco,
Hurmem tony z niej wylec±,
T± zabaw± on siê pie¶ci
A¿ naliczy lat trzydzie¶ci: (1)
Jeszcze s³ów kilka o Naruszewiczu. Zna³em w Warszawie pewn± kasztelanowê, której nic
wymieniam, bo choæ dawno zmar³a, s±dzê, ¿e w prowincyi naszej ród jej licznym byæ musi jeszcze.
Naruszewicz towarzystwo jej lubi³ bar-
---------------------------------
(1) Wielce w±tpliwa rzecz, czy ten wierszyk jest Naruszewicza, nie dla tre¶ci, ale z budowy
s±dz±c.
(P.R.W.) dzo i niem siê rozrywa³, sukniê sw±, jak Herkules maczugê, sk³adaj±c u nóg tej
Omfali. Tymczasem Omfala by³a wprawdzie m³oda, t³usta, bia³a, czerwona i weso³a, ale
przymiotów innych nie pytaj
|
WÄ…tki
|