ďťż

Dostawał te strategiczne wskazówki - i to dobre - od Petry, jednej z dziewiątki wybranej, by ratować ludzkość w wojnie z Formidami...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Jeden z najznakomitszych umysłów planety trzymany w niewoli przez psychopatycznego Belga. Kiedy więc inni z dumą prezentowali swoje strategiczne plany wojny agresywnej przeciwko Birmie i Tajlandii, kiedy notki Achillesa budziły w nich entuzjazm dla "Indii sięgających wreszcie po należne sobie miejsce wśród innych narodów", Virlomi była coraz bardziej sceptyczna. Achilles nie dbał o Indie, niezależnie od używanej retoryki. A kiedy miała już ochotę mu uwierzyć, wystarczyło spojrzeć na Petrę, by przypomnieć sobie, kim on jest. Ponieważ wszyscy inni chyba kupowali Achillesową wersję przyszłości Indii, Virlomi zachowywała swoje opinie dla siebie. Obserwowała tylko i czekała, aż Petra na nią spojrzy, żeby mogła do niej mrugnąć czy się uśmiechnąć. Dzień nadszedł. Petra spojrzała. Virlomi uśmiechnęła się. Petra odwróciła głowę tak obojętnie, jakby Virlomi była krzesłem, a nie osobą próbującą nawiązać kontakt wzrokowy. Virlomi się nie zniechęciła. Próbowała dalej, aż pewnego dnia, gdy Petra przechodziła obok niej, by napić się wody, potknęła się i przytrzymała fotela Virlomi. Wśród szelestu przesuwanych stóp Virlomi wyraźnie usłyszała jej słowa: - Przestań. On patrzy. To było to: potwierdzenie podejrzeń Virlomi, dowód, że Petra ją zauważyła, i ostrzeżenie, że jej pomoc nie jest potrzebna. No cóż, to akurat nic nowego. Petra nigdy nie potrzebowała pomocy. Potem, zaledwie miesiąc temu, nadszedł dzień, kiedy Achilles wysłał im polecenie uaktualnienia dawnych planów - oryginalnej strategii masowego ataku, rzucenia przeciwko Birmie potężnych armii z ich długimi liniami zaopatrzenia. Wszyscy byli zdumieni. Achilles niczego nie tłumaczył, a nawet wydawał się niezwykle milkliwy i wszyscy zrozumieli, co chciał zasugerować: błyskotliwy plan inwazji został odrzucony przez dorosłych. Kilku najlepszych strategów na świecie opracowało znakomity plan działań, a dorośli zamierzali ich zignorować. Wszyscy byli zirytowani, ale wkrótce wrócili do rutyny swej pracy, próbując dostosować stare plany do potrzeb zbliżającej się wojny. Żołnierze przegrupowywali się, zapasy rosły w jednym miejscu lub pokazywały się braki w innym. Dopracowali jednak logistykę. A kiedy otrzymali plan Achillesa - a raczej, jak zakładała Virlomi, Petry - przemieszczenia głównych sił znad granicy pakistańskiej na pogranicze Birmy, podziwiali jego pomysłowość. Plan dopasowywał potrzeby armii do istniejącej sieci połączeń kolejowych i lotniczych. Dzięki temu satelity nie mogły wykryć żadnych nietypowych ruchów do chwili, gdy wojska zaczną się formować na granicy. W najlepszym razie przeciwnik uzyska informacje z dwudniowym wyprzedzeniem; jeśli będą nieuważni, tylko jeden dzień wcześniej, nim wszystko stanie się oczywiste. Achilles wyjechał w jedną ze swych częstych podróży, ale tym razem Petra również zniknęła. Virlomi bała się o nią. Może spełniła już swoje zadanie i kiedy przestała być potrzebna, Achilles ją zabije? Ale nie. Wróciła tej samej nocy co Achilles. Następnego ranka dotarła wiadomość o przemieszczeniu wojsk. Zgodnie z chytrym planem Petry, przerzucano żołnierzy nad granicę z Birmą. A później, ignorując równie chytry plan Petry, mieli przystąpić do prymitywnego, masowego ataku. Dla Virlomi nie miało to sensu. Potem dostała list z Ministerstwa Kolonizacji Hegemonii - od tego starego sabeeka, pułkownika Graffa. Jestem pewien, że wiesz, iż jedna z naszych absolwentek Szkoły Bojowej, Petra Arkanian, nie powróciła z innymi, którzy pod dowództwem Endera Wiggina walczyli w decydującej bitwie. Bardzo chciałbym ją odnaleźć; sądzę, że mogła zostać wbrew swej woli przetransportowana do kryjówki gdzieś na terytorium Indii. Jeśli wiesz coś o jej położeniu i obecnej sytuacji, czy mogłabyś dać komuś znać? Na pewno chciałabyś, żeby i dla ciebie ktoś zrobił coś takiego. I niemal natychmiast dotarł e-mail od Achillesa. Pewnie rozumiesz, że jesteśmy w stanie wojny. Wszelkie próby przekazania informacji komuś spoza armii indyjskiej będą traktowane jak szpiegostwo i zdrada, za co zostaniesz zabita. Czyli Achilles nie tylko blokował kontakty Petry, ale też pilnował, żeby pozostawała ukryta przed światem. Virlomi nie musiała się nawet zastanawiać, jak postąpić. Cała sprawa nie miała nic wspólnego z tajemnicą wojskową. Chociaż więc jego groźbę potraktowała bardzo poważnie, nie wierzyła, by było coś moralnie nagannego w próbach ominięcia zakazu. Nie mogła pisać do pułkownika Graffa bezpośrednio. Nie mogła też wysłać żadnej wiadomości zawierającej choćby ukrytą wzmiankę o Petrze. Dowolny e-mail wychodzący z Hajdarabadu byłby zbadany. Teraz, kiedy Virlomi zaczęła się nad tym zastanawiać, doszła do wniosku, że ona i pozostali absolwenci Szkoły Bojowej, pracujący tutaj, w wydziale doktryny i strategii, mieli tylko odrobinę więcej swobody niż Petra. Nie mogli opuszczać terenu bazy. Nie mogli kontaktować się z nikim, kto nie pracował w armii i nie miał wysokiego poziomu dostępu do tajemnic wojskowych. Szpiedzy mają sprzęt radiowy albo martwe skrzynki, myślała Virlomi. Ale jak można zostać szpiegiem, jeśli nie da się nic przekazać na zewnątrz inaczej niż listem, a nie ma do kogo pisać ani sposobu, by powiedzieć to, co chce się powiedzieć, tak by nie dać się złapać? W końcu może znalazłaby jakieś rozwiązanie. Ale Petra uprościła proces, podchodząc do niej przy pojemniku z wodą do picia. Kiedy Virlomi napiła się i odsunęła, Petra zajęła jej miejsce. - Jestem Briseis - rzuciła cicho. To wszystko. Odwołanie było oczywiste - wszyscy w Szkole Bojowej znali "Iliadę"
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.