ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Kiedy znaleźli się w królewskiej komnacie, ujrzeli Zygmunta stojącego z jedną ręką opartą o stolik. Drugą wyciągnął w stronę carewicza, u×miechając się łaskawie. Dymitr postąpił ku monarsze i ucałowawszy podaną sobie dłoń, odezwał się z wyraźnie hamowanym wzruszeniem: - Najja×niejszy panie, oto wolą nieba, a za przyczyną złych ludzi, stoję przed tobą jako włóczęga wyzbyty ojcowizny i przynależnej memu rodowi godno×ci. Wierzę jednak głęboko, że dzięki Bożej i twojej, panie, pomocy złą dolę odmienię, przeto o tę pomoc cię błagam, upraszam i molestuję. Je×li mi jej udzielisz i do objęcia tronu przodków zechcesz przyjazną dłonią wesprzeć, tedy moją dozgonną przyjaźń i wdzięczno×ć ci ofiaruję, twoich wrogów za swoich będę uważał i wspólnym z tobą obrządkiem zanosił modły za pomy×lno×ć i przyjaźń naszych narodów... Po wygłoszeniu tych słów Dymitr skłonił się głęboko, odstąpił parę kroków do tyłu i wyprostowany czekał na królewską odpowiedź. Zygmunt jednak, choć nadal u×miechnięty, zwlekał z zabraniem głosu. Natomiast pan podkomorzy koronny, przystąpiwszy do carewicza, wskazał mu nieznacznym ruchem boczne drzwi i poprowadził za sobą. O czym więc mówili pozostali w komnacie król i nuncjusz, Dymitr nie wiedział; mógł się jednak domy×lać, że ważą się jego losy, toteż pełen niepokoju stanął we wnęce okiennej i patrzył na rozciągający się pod nim podwórzec, ale pochłonięty my×lami mało co widział. Niebawem drzwi uchyliły się i stanął w nich podkomorzy, zapraszając gestem do powrotu przed królewskie oblicze. Carewicz wszedł do komnaty i szybkim spojrzeniem obrzucił twarze obu mężczyzn. Ujrzał na nich u×miechy, więc poczuł przypływ otuchy i już spokojniej czekał z ręką przyłożoną do piersi na królewskie słowa. Jakoż Zygmunt, nadal u×miechając się łaskawie, przemówił: "Niechaj was Bóg zbawi, Dymitrze, książę moskiewski. A że z tego, co×my od was słyszeli i z okazanych nam pism uznajemy was za takiego, z uprzejmo×ci naszej wyznaczamy wam na potrzeby wasze czterdzie×ci tysięcy złotych na rok, nadto, jako przyjacielowi i będącemu pod naszą protekcją, pozwalamy wam traktować z pany naszymi i odbierać od nich tę pomoc i rady, które wam dogodnymi zdadzą się..." Słowa te zapowiadały zasadniczy zwrot w sytuacji. Teraz już, mając akceptację królewską, nie musiał Dymitr kryć swoich poczynań, a co najważniejsze, mógł przystąpić wraz z zaprzyjaźnionymi wielmożami do werbunku żołnierza i zbierać siły przed czekającymi go działaniami wojennymi w drodze ku upragnionej Moskwie. Toteż ze wzruszenia nie mogąc wymówić słowa, skłonił się tylko głęboko przed królem. W wyrażeniu podziękowania zastąpił go nuncjusz, czyniąc to w gładkich, pełnych wdzięczno×ci zdaniach. Owo zastępstwo nie zostało jednak przez króla źle przyjęte, a przeciwnie, szczere wzruszenie carewicza zrobiło na nim lepsze wrażenie, niż uczyniłoby to najgorętsze przemówienie dziękczynne. íegnając przybyłych król wyraził życzenie, by traktowano jednak całą sprawę z największą dyskrecją. Wkrótce po audiencji udzielonej carewiczowi nastąpił jego uroczysty chrzest poprzedzony generalną spowiedzią. Ceremonia ta odbyła się 17 kwietnia, już po powrocie do Sambora, a w dniu 23 maja podpisano umowę pomiędzy panem Jerzym Mniszchem jako rodzicem narzeczonej a Dymitrem Iwanowiczem Rurykowiczem, w której ten zobowiązał się między innymi do wypłacenia przyszłej małżonce przy ceremonii ×lubnej miliona rubli gotowizną i wyznaczenia jej księstwa Nowogrodu Wielkiego i Pskowa jako wyposażenia carycy. Straż przy bramie świętego Michała w Dorpacie, powiadomiona przez gońca, była gotowa do jej otwarcia, kiedy w zupełnym już mroku nadciągnęły z Rygi chorągwie towarzyszące wozom prowadzonym przez hetmana. Asysta wojskowa była przy tym transporcie znaczna, bo zawierał on między innymi i gotowiznę nadeszłą z Korony na poczet zaległego żołdu. Wiadomo×ci za×, jakie dotarły do pana Chodkiewicza, ostrzegały, że generał Sztum z pięciuset rajtarami i tysiącem piechoty kusi się o zagarnięcie tego łupu. Hetman ×ciągnął więc ku sobie grasujących w pobliżu Sapiehę i Lisowskiego - najbardziej niespokojne duchy z dowódców mu podległych - i w ich asy×cie ruszył w drogę, by osobi×cie dokonać wypłaty trzydziestu sze×ciu tysięcy złotych przede wszystkim wojskom stojącym w Dorpacie. Choć podróż minęła spokojnie, hetman był rad, że ma ją już za sobą ujrzawszy, jak wozy wjechały w bramę, a w ×lad za nimi i koła jego karocy zadudniły po opuszczonym mo×cie. Pieczę nad wojskiem i taborem poruczywszy Lackiemu, sam zmęczony podróżą, ruszył na kwaterę przygotowaną w oberży "Pod Trzema Królami". Nie spożywając nawet wieczerzy, zaraz legł w po×cieli, bo znów odezwały się kamienie nerkowe
|
WÄ
tki
|