ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Dexstall rozprostował na stole kawałek papieru i zaczął pisać słowa, które podał mu Neil Harten.
Przez kilka dni skutecznie śledził Laurę Enders, tylko raz gubiąc jej ślad.
Od rana będzie musiał trzymać się jej jak przyklejony.
Rozdział 14.
14 KWIETNIA.
Chociaż Eryk był pewny, że śni niemal co noc, jak zresztą większość ludzi, rzadko budził się, pamiętając cokolwiek ze swoich snów.
Ale tego ranka nocne koszmary żywo i wyraźnie pozostały w jego pamięci.
Był w izbie przyjęć, kierując resuscytacją, wydając polecenia armii lekarzy i pielęgniarek.
Potem niespodziewanie miał na sobie postrzępiony płaszcz i wędrował po Common, z butelką taniego wina wystającą z kieszeni.
Przechodzące obok dzieci pokazywały go palcami i śmiały się.
Banda nastolatków przewróciła go i zaczęła kopać.
Osłaniając twarz rękami, potoczył się, usiłując uniknąć ciosów.
I nagle przeleciał przez krawędź urwiska i runął w gęsty mrok, wrzeszcząc jak oszalały.
Skręcał się i obracał, lecąc przez ciemność.
I wtedy usłyszał odrażający elektroniczny głos, powtarzający bez końca: Jeżeli nam pan teraz odmówi, do końca miesiąca nie będzie pana wśród personelu White Memorial"...
Budzik gwałtownie wyrwał go z niespokojnego snu.
Eryk leżał nagi na łóżku, skąpany w pocie, wśród pozrzucanych na podłogę prześcieradeł i poduszek.
Minęło kilka minut, zanim zdołał oddzielić koszmar od rzeczywistych wydarzeń minionej nocy.
Wydawało się, że jego życie było uporządkowane.
Liczył dni do swojego awansu.
I nagle wszystko się zmieniło.
Jakby ktoś rzucił na niego urok.
Jeszcze jest czas, pomyślał.
Czas pójść do szpitala.
Mógłby jakoś dać Kaduceuszowi znać, że chce się zgodzić, że zrobi to, czego od niego żądają.
Wyskoczył z łóżka, wytarł się ręcznikiem i gorączkowo zaczął się ubierać, kiedy zadzwonił telefon.
Dzięki ci, pomyślał.
Kimkolwiek jesteś, dziękuję, że zadzwoniłeś ponownie, że jeszcze dałeś mi szansę.
Szybko podniósł słuchawkę.
- Halo?
- Dzień dobry - powiedziała Laura.
- Mam nadzieję, że cię nie zbudziłam.
Eryk momentalnie oklapł.
- Nie, nie - odrzekł.
- Już jestem na nogach.
Ciężko usiadł na skraju łóżka i przetarł oczy z resztek snu.
Czuł się oszołomiony, zdezorientowany.
- Przepraszam, że uciekłam zeszłego wieczoru.
Naprawdę nie chciałam cię tak zostawić, ale zdenerwowałam się myślami o Scotcie, a to, co zaszło między nami, kompletnie mnie zaskoczyło.
- Rozumiem.
- Lecz spędziłam cudowny wieczór.
- Ja też.
- Jesteś trochę rozkojarzony.
Nic ci nie dolega?
- Czuję się świetnie - odparł Eryk.
Napięcie powoli opadało.
- Ostatnio wiele dzieje się w moim życiu, to wszystko.
Wyjaśnię ci, kiedy się zobaczymy.
- A więc jesteśmy umówieni na śniadanie?
Eryk zerknął na fartuch wiszący na drzwiach sypialni.
Nie miał już szpilki, tak samo jak - prawdopodobnie - przyszłości w roli zastępcy ordynatora w White Memorial.
I w tym momencie poczuł gwałtowną ulgę.
Zrobił to, co zrobił, i teraz, jak w ogłoszeniu, wkroczył na nową drogę życia, z której nie było już odwrotu.
- Jesteśmy - powiedział z entuzjazmem.
- Wspaniale - ucieszyła się.
- Tutaj nie przynoszą posiłków do pokojów, ale jeśU przyjdziesz, załatwię trochę kawy i kilka rogalików.
- Przyjdę - rzekł Eryk.
- Możesz być pewna.
Najarian dziś nie pracuje.
Cofnął swoją decyzję o przystąpieniu do nas i zapłaci za to.
Do czasu znalezienia odpowiedniego zastępcy musisz zająć się tym, podobnie jak w wypadku numerów 105, 106 i 107.
W załączeniu wyraz naszej wdzięczności za twoje nieustanne wysiłki.
K.
Notatka w zamkniętej kopercie znajdowała się w biurku Normy Cullinet, gdy pielęgniarka przyszła o siódmej do pracy.
Do listu załączono dziesięć banknotów studolarowych.
Przeczytała notatkę dwukrotnie, a potem jeszcze raz.
W końcu ze złością podarła ją na strzępy i wrzuciła do kosza na śmieci.
Chociaż bardzo podobała jej się przynależność do Kaduceusza i uwielbiała życie na krawędzi, nienawidziła niepotrzebnego ryzyka.
A teraz, po raz czwarty od czasu zwolnienia i zaginięcia Craiga Worrella, proszono ją o wykonanie niezwykle ryzykownego zadania.
Prawdę mówiąc, pomyślała, dwa przypadki z trzech, którymi musiała się zająć, nie były aż tak ryzykowne.
Opóźniony w rozwoju nastolatek z oddziału Merrimana został uznany za zmarłego przez dyżurnego lekarza i przekazany jej bez prób reanimacji; a żałosny Gary Kaiser w tak nerwowy i niekompetentny sposób usiłował ratować śnieżnego nurka, że nie zauważył, kiedy pacjent dostał dziesięciokrotnie większą od zleconej dawkę adrenaliny
|
WÄ
tki
|