ďťż

Bagażowy otworzył okiennice małego kiosku wypełnionego pa- miątkami, kandyzowanymi owocami i dzbankami wody ze zbiorni- ków...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Szybko zgromadził się tu tłum. - Możesz odpiąć swoją kotwicę, frelle Oberliberin - powiedział woziwoda, kiedy szli od peronu ku białym budynkom stacji. - Na południu mamy ścianę łaski, poza tym jest mało prawdopodobne, żeby Wezwanie powtórzyło się w najbliższych dniach. Obróciła się, żeby sprawdzić. Wielka półkolista ściana otaczała perony i stację. Zachodzące na siebie skrzydła pozwalały przeje- chać pociągom wiatrakowym. W najbardziej na południe wysunię- tym punkcie znajdowała się wiata z dachówek. Wezwanie zawsze nadchodziło tu z południa. Jeśli nadciągnęłoby właśnie w tej chwi- li, wszyscy ruszyliby ślepo na południe, aż by dotarli do ściany łaski i zostali skierowani do schronienia. Tam przez kolejne dwie godziny próbowaliby iść dalej. Odpięła kotwicę, a woziwoda dumnie poniósł jej tykający mechanizm. W zabudowaniach stacji panował zaskakujący chłód. Białe ścia- ny odbijały najgorszy żar, a w każdym budynku zamontowano kon- wektorowe szyby wentylacyjne. Wspięli się na mieszczący się na drugim piętrze taras obserwacyjny, gdzie zaopatrzeniowiec ustawił serwis do kawy na stoliku wychodzącym na bocznicę. Podczas gdy zawiadowca wypełniał wszelkie formalności związane z ceremonią picia kawy, Darien przyglądała się odjazdowi pociągu. Lokomotywa manewrowa powróciła, a pasażerowie, którzy zakupili już w kiosku pamiątkowe amulety, byli zaganiani z powrotem do wagonów. Mała lokomotywa doczepiła się do łączników ostatniego wagonu z wiel- kim łomotem, strażnik zadął w swój gwizdek, a obracające się pręd- ko wirniki lokomotywy ekspresu zwolniły nagle, gdy włączono me- chanizmy. Powoli rządek pasiastych wagonów zaczął się wytaczać. Pociąg dojechał z turkotem do głównych torów, zagrzechotał na zwrotnicach, po czym zatrzymał się ze wstrząsem. Lokomotywa ma- newrowa została odpięta, inspektor stacji dwukrotnie zagwizdał i pociąg ruszył w dalszą drogę na zachód. Lokomotywa manewrowa pchała go jeszcze przez kilka metrów, ale została w tyle i wróciła do zajezdni. -... co zbliża nas do twoich spraw, frelle Oberliberin. Co możemy zrobić, żeby ułatwić twój pobyt? Darien miała teczkę pełną przygotowanych zawczasu kartek. Wybrała odpowiednią i podała mu. PRZEPRASZAM ZA BRAK GŁOSU. DZIĘKUJĘ ZA WYSIŁKI. POTRZEBUJĘ TYLKO MIEJSCA W WASZEJ BIBLIOTECE I DO- STĘPU DO CAŁEJ STACJI. MUSZĘ PRZEPROWADZIĆ BADA- NIA. MER ROCHESTER PRAGNIE ROZBUDOWY TEJ STACJI. Podał kartkę woziwodzie, ten przekazał ją pozostałym, zawia- dowca zaś kontynuował rozmowę. - Jestem wdzięczny, frelle zastępco Oberlibera, że moje prośby o rozbudowę dworca przetokowego, zbiorników na wodę i składów zostały wysłuchane przez jego wysokość mera. Natychmiast przy- gotuję notę dziękczynną, którą będziesz mogła zawieźć na dwór. Darien nie została poinformowana o jego prośbie, toteż musiała naprędce wyjaśnić nieporozumienie. Zaczęła pisać węglowym rysi- kiem na czystej kartce. Kontrolerzy czekali niecierpliwie, ale nie mogła sobie pozwolić na zniżenie się do zwykłej bazgraniny. W koń- cu podała im notatkę. ROZBUDOWA NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z WASZĄ PROŚ- BĄ, CHOCIAŻ WASZE PROPOZYCJE SĄ Z NIĄ ZGODNE. Kiedy on męczył się nad znaczeniem tych słów, ona wyciągnęła kolejną kartkę. GŁÓWNA WIEŻA SYGNALIZACYJNA MUSI BYĆ TRZY RAZY WYŻSZA. LICZBA PERSONELU WZROŚNIE DO SETKI. POZO- STAŁE URZĄDZENIA BĘDĄ ROZBUDOWYWANE W PODOB- NYM TRYBIE. - Ależ to fantastyczne! - zawołał zawiadowca. Zanim zdążył cokolwiek dodać, podała mu jeszcze jedną kartkę. STACJA MARALINGA ZMIENI STATUS NA PLACÓWKĘ PIERWSZEJ KLASY. JEŚLI KTOKOLWIEK Z OBECNYCH CZŁON- KÓW PERSONELU PRAGNIE ZACHOWAĆ OBECNĄ RANGĘ, BĘDZIE MUSIAŁ PRZYSTĄPIĆ DO EGZAMINÓW. Nastrój zmienił się w jednej chwili, gdy kartka okrążyła stolik. Wyglądało to tak, jakby kontrolerzy postanowili uczcić swojego wy- bitnego niemego gościa nagłym zamilknięciem
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.