ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
.. Praskie, junkierskie mózgi oczywiście nie nadążą za spiralą dialektyki. Czyż widzą oni choć odrobinę dalej, niż swoje dzisiejsze okopy? Cóż wiedzą o światowej rewolucji proletariackiej? Później, oczywiście, wykiwamy ich, nie na darmo jesteśmy mądrzejsi. Ale na razie obchodzi ich tylko separatystyczny pokój, i jeszcze oderwanie guberni nadbałtyckich, Polski, Ukrainy, Kaukazu a to przecież oddajemy z własnej woli, dawno już o tym mówimy.)
I Siefelda nie widać. I Moor się nie odzywa.
Ale Parvus? wypróbowany mądrala Parvus? a cóż on? Iz-
156
raelu Łazariewiczu! Siedzę w tej Szwajcarii jak w zakorkowanej butelce! Przecież rozumiecie, wy przecież to wiecie, że na rewolucję należy przybyć na czas! Dlaczego nie otrzymuję propozycji wyjazdu? Czy coś się w ogóle robi?...
W pokoju na Spiegelgasse jak w norze, słońca nigdy w oknie nie widać.
Ta-ak... Ta-ak, nie ma czasu pomyśleć, zawsze coś umknie. Co oni tam, w Petersburgu, robią Kamieniew, Szlapnikow? Na Kamienie wa spada historyczna odpowiedzialność. Tezy do nich poszły i to jak dawno... Ale właśnie: trzeba je zwięźle powtórzyć w depeszy. Depesza do Sztokholmu, partyjna kasa nie zbankrutuje. Nadia, Mojsiej, któreś z nich pójdzie i nada: nasza taktyka ani odrobiny zaufania do nowego rządu! najmniejszego zbliżenia z jakąkolwiek partią! tylko zbroić się! zbroić się!... Okryj się chustą, bronchit!...
A w ogóle, na wszelki wypadek, gdybyśmy się nie doczekali na Niemców, trzeba przygotować drogę również przez Anglię. Niech się tym zajmie, powiedzmy, Karpiński: niech bierze dokumenty przejazdowe na swoje nazwisko, a zdjęcie dolępimy moje. Moje, ale w peruce, bo po łysinie poznają. Napisać do niego, pilnie! Pilnie do Genewy! Kto zaniesie na pocztę? Dobrze, sam skoczę.
Silny, coraz zimniejszy wiatr wiał w wąskich uliczkach, w porywach, zwłaszcza kiedy dął w twarz wręcz zatrzymywał w miejscu. A dobrze się idzie na przekór, przeciw! Przywykłem do tego przez całe życie, tak szedłem zawsze i nie żałuję. I innego życia wcale bym nie pragnął!
Ten sam wiatr wepchnął go uliczką pod górę, do domu i w samą porę: wołają go do telefonu na piętro. Któż to może być? Nikt prawie nie zna tego numeru, podawał go tylko na wyjątkowe okoliczności.
Ciemnymi schodami.
Inessa! Prosto z Clarensu! Ten głos cudowny jak fortepianowe pasaże pod jej palcami...
Inesso, jak dawno cię nie słyszałem!... Kochana!... A ja wczoraj z drogi posłałem do ciebie kartkę... Trzeba natychmiast jechać, wszyscy powinniśmy jechać! Przygotowuję tu różne warianty, któryś z pewnością się sprawdzi. Ale należałoby, na wszelki wypadek, zbadać także możliwości przejazdu przez Anglię. I może byłoby najlepiej, gdybyś to ty... Co?... Nie wypada?... No, wiesz przecież, że nigdy nie zmuszam... Nie jesteś pewna, czy w ogóle pojedziesz? W ogóle?... Wahasz się? (Coś się nie klei, nie wiąże się ta rozmowa. Gdy nie widujesz kogoś dłużej zawsze tak jest, trudno się dogadać, a do tego jeszcze przez telefon)... A dlaczego nie? Jakże można wytrzymać!... A ja byłem absolutnie pewien! Do głowy mi nie... Tak, oczywiście, że nerwy... Tak, nerwy... (Przez telefon na temat nerwów
157
nie da się rozmawiać, frank za minutę.) No, dobrze... Jakoś spróbuję, ale...
Ach, byłoby lepiej, żeby w ogóle nie dzwoniła, stracił tylko humor... Zepsuła i humor, i cały plan...
Jakże pogorszyły się ich wzajemne stosunki, nie do wiary. I z jakiego powodu? I niby dlaczego? Już tak jak on jej idzie na rękę, ustępuje jak nigdy nikomu...
Zdumiewało go, że we troje i jakoś się trzyma. I oto właśnie
nie utrzymało się.
I tak nieprzyjemnie, przykro po tej rozmowie, nie sposób się zająć czymkolwiek. Usiadł przy oknie, gdzie trochę jaśniej, żeby naprędce napisać program działania dla Pętersburczyków, przecież sami nigdy i nic... Za oknem wiatr wręcz wył i wiało przez wszystkie szpary, których dotąd nie zauważał. Marzec, a może by w piecu napalić? Gospodarze powiedzą, że marnujemy węgiel! Narzucił palto.
Zacząć trzeba od analizy sytuacji. Dokładnej sytuacji nie znał i nie był w stanie jej odtworzyć na postawie skąpych informacji prasowych, ale dobrze wiedział z teorii, że nic innego w Petersburgu dziać się nie mogło... Czy w Rosji dokonał się cud? Alę cuda nie zdarzają się ani w przyrodzie, ani w historii, tylko w mieszczańskich głowach może powstać złudzenie... Demoralizacja carskiej szajki, całe zezwierzęcenie rodziny Romanowów, tych pogromowców, którzy topili Rosję we krwi Żydów, robotników... Ośmiodniowa rewolucja... Ale jej próba odbyła się w 1905 roku... Wywrócił się wóz monarchii Romanowów, unurzany we krwi i brudzie... W istocie to jest właśnie początek powszechnej, wielkiej wojny domowej, do której nawoływaliśmy...
Nieudana rozmowa z Inessą nie pozwalała pracować. Od dzwonka się zaczęło i nie przechodziło
|
WÄ
tki
|