ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Po
tamtej wizycie na kościelnym dziedzińcu przez jakiś czas traktowała go łagodniej, i zaczął
nawet myśleć, że być może mu wybaczyła i jest gotowa przyjąć jego zaloty. Ale Morgan nie
kapitulowala tak łatwo. Poprzedniego wieczoru, kiedy pływali w jeziorze, igrała z nim
wesoło, ochlapując go wodą i piszcząc, kiedy podpływał pod nią i wyskakiwał znienacka tuż
obok niej, a w jakiejś chwili sama rzuciła
się na niego od tyłu, kiedy się zagapił, i pociągnęła w dół, do dna. Pozwoliła się
pocałować, kiedy płynęli do góry, a kiedy wyłonili się na powierzchnię, uśmiechnęła się
promiennie. Do domu wracała jednak pod rękę z Joshuą i Aidanem, cały czas rozmawiając z
nimi pogodnie, tak jakby on w ogóle nie istniał.
Już się nie zastanawiał, czy jest w niej zakochany.
Już wiedział.
Był.
Pomachali odjeżdżającym na pożegnanie, po czym wyszli i oni. Park stał się cichy i
spokojny. Gervase niósł sztalugi, kilka płócien i szkicownik, Morgan farby, pędzle i
węgiel.Wyglądała istotnie bardzo ładnie w słomkowym kapeluszu o szerokim rondzie,
którego nigdy dotąd nie widział, i luźnym malarskim kitelku, narzuconym na muślinową
suknię w łączkę. Kitel także był częścią jego zaręczynowego prezentu.
Nazwa dzika dróżka" była w gruncie rzeczy nietrafna, ponieważ starannie ją
pielęgnowano. Wiła się pośród drzew i wzgórz na wschód od domu, czasem niemal niknąc
wśród wonnych zarośli i krzewów rododendronu, czasem nieoczekiwanie wychodząc na
otwartą przestrzeń, skąd roztaczał się piękny widok na park i otaczający go wiejski krajobraz.
Parę razy mijali jakieś dekoracyjne budowle i rustykalne ławeczki, na których mógł spocząć
przechodzień, on jednak mijał je i szedł dalej. Dróżka kończyła się jedną z takich budowli,
niewielką świątynią z kamiennym siedziskiem w środku. Dopiero jednak gdy pokonali
całkiem już dziką, porosłą krzakami pochyłość, dotarli do groty, skrytej przed ludzkim okiem.
Zawsze najbardziej lubił ten fragment parku, a gdy był mały, urządził tu znakomitą kryjówkę
i miejsce swoich chłopięcych zabaw z rówieśnikami.
Kamienna grota, zbudowana na zadrzewionej nadrzecznej skarpie, doskonale mogła
spełniać rolę jaskini dla młodocianych piratów, rozbójników czy szpiegów. Ale dopiero
otoczenie sprawiało, że było to miejsce niezwykłe.W dole wiła się rzeka. Nad wodą nachylała
się płacząca wierzba, a stojący obok groty kamienny cherubin nieustannie wlewał do niej
łukowatą strugą zawartość kamiennego dzbana, który przytrzymywał na głowie kamienną,
pulchną ręką.Wielkie, omszałe kamienie otaczały drzewo i cherubina, a pomiędzy nimi
wystrzelały kępy dzikich ziół i kwiatów. Zbocze dzieliło od wody parę metrów trawiastego,
niskiego brzegu.
Nie był tu jeszcze, odkąd powrócił do domu. Ucieszyło go, że nadal ktoś troszczy się o
to miejsce.
Och, jak tu ślicznie! wykrzyknęła Morgan.
Uśmiechnął się do niej, położył na ziemi swój bagaż i ustawił sztalugi. Wiedział, że
ona to doceni. Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko wonnym powietrzem.
Tu jest coś więcej niż tylko wizualne piękno... Posłuchaj, jak szemrze woda,
Gervase. Ale nie chodzi też o sam dźwięk. To jest i dźwięk, i widok, i zapach, i coś jeszcze...
coś, co trafia wprost tutaj. Położyła dłoń na sercu. Czujesz to?
Zawsze lubiłem tu przychodzić, kiedy chciałem poprawić sobie nastrój
powiedział.
No właśnie. Zwróciła ku niemu głowę i z uśmiechem spojrzała spod szerokiego
ronda kapelusza. Żeby poprawić sobie nastrój. Pewne miejsca szczególnie się do tego
nadają, prawda? Miejsca, gdzie człowiek czuje się bliższy... czego? Spokoju? Ostatecznego
sensu? Boga?
Jestem tu po raz pierwszy od powrotu zwierzył się. Ale ty przecież
potrzebujesz być sama, cherie. Musisz malować. Usiądę sobie o, tam, oprę się plecami o
ścianę groty i pogrążę w kontemplacji. Może się nawet zdrzemnę przy okazji, choć postaram
się nie chrapać. Nie zwracaj na mnie uwagi.
Doskonale powiedziała. Miałam guwernantkę, do której byłam bardzo
przywiązana... nadal zresztą mi jej brakuje wtrąciła. Ilekroć jednak zabierałam się do
malowania, stawała mi za plecami i zaglądając przez ramię, pouczała mnie, jak powinnam to
robić. Doprowadzała mnie tym do obłędu. Biedna panna Cowper...
Usadowił się na trawie, wsparł się wygodnie o kamienną ścianę i naciągnął kapelusz
na czoło. Nie patrzył w jej stronę, lecz w stronę anioła z dzbanem, tak by nie czuła się
skrępowana. Powiedziała, że nie jest zwykłą pacykarką, i wierzył jej. Zaczynał sobie
uświadamiać, że przy całej jej młodości charakter narzeczonej kryje w sobie niespotykane
głębie.
Nie od razu zabrała się do malowania, zauważył. Ułożyła przybory na trawie, tak by
były gotowe, i usiadła tuż nad rzeką, objąwszy rękami kolana. Z chwilą gdy zorientował się,
że zapomniała o jego obecności, zaczął ją obserwować. Ktoś, kto by podszedł w tej chwili,
mógłby pomyśleć, że porzuciła malowanie i siedzi bezczynnie, rozleniwiona upałem. Gervase
wiedział, że jest inaczej. Wiedział, że ona nie wypatruje pięknego obiektu, lecz czeka, aby
otoczenie przemówiło do jej artystycznej duszy.
Morgan jest inna niż my wszyscy, zwykli śmiertelnicy, którzy nieustannie
potrzebujemy aktywności i towarzystwa innych ludzi".
To Aidan tak powiedział o niej przy śniadaniu.
My wszyscy, zwykli śmiertelnicy, którzy nieustannie potrzebujemy aktywności i
towarzystwa innych łudzi...
To określenie doskonale pasowało do niego - czy raczej do osoby, jaką się stał przez
ostatnie dziewięć lat. Kiedy uświadomił sobie nienormalność swojego położenia, zaczął się
bać pozostawania zbyt długo w jednym miejscu, samotności, przebywania z dala od tłumnych
zgromadzeń
|
WÄ
tki
|