ďťż

– No pewnie, my tak nie zrobimy, jesteśmy ludźmi honoru i dlatego damy się zabić z imieniem Europy na ustach...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Tak naprawdę, koniec miał miejsce już piętnaście lat temu, gdy ludzie ben Ladena wypalili atomówkami Nowy York i Waszyngton, rzucając Amerykę na kolana. Kiedy nowy prezydent, zdeklarowany pacyfista i izolacjonista, podpisał traktat z panem Zjednoczonej Arabii, los Europy został przesądzony. Mogli co najwyżej wybrać sposób: szybko i bezboleśnie czy długo i w męczarniach. – Dlaczego zawsze musimy wybierać gorszą opcję? – zapytał Winrych, ale nikt mu nie odpowiedział. Mógłby mu zreplikować patriotycznym frazesem Tarkowski, ale obowiązywała cisza radiowa. Zresztą, jego gadki znał na pamięć. O potomkach Sobieskiego, pogromcach Tatarów, przedmurzu chrześcijaństwa... Jakiego chrześcijaństwa, do cholery! Ostatniego papieża muslimy ukrzyżowały, oczywiście pokazując to w telewizji, a bazylikę świętego Piotra zamienili na meczet. W Watykanie siedział obecnie główny mufti Europy, zwanej teraz Nową Grenadą... – No i popatrzcie, wszystkim to wydaje się pasować, tylko my znowu wyskoczyliśmy przed szereg, jak w 39... Ale podczas tamtego września była jeszcze jakaś nadzieja, mieliśmy sojuszników i świadomość, że to dopiero początek. Teraz był koniec i wiedział o tym nawet taki fanatyk jak Tarkowski. Patriotycznym ględzeniem pokrywał tylko strach o własną dupę... Powstanie znajdowało się w fazie agonalnej, a oni zdychali wraz z nim. – I tak wreszcie, dzięki muslimom, Europa będzie miała z nami spokój. Nikt im nie będzie przeszkadzał w padaniu plackiem przed tronem Saladyna... Kret zakolebał się gwałtownie i zatrzymał, buksując w miejscu – musiał na coś najechać. Winrych włączył kamery i wykonał pełny obrót peryskopem. W tym miejscu znajdowały się kiedyś stanowiska ogniowe, prawdopodobnie wyrzutnie przeciwlotnicze, widział na zboczach masy pogiętego żelastwa, osuwającego się w dół – kret widocznie najechał na taką kupę złomu i zagrzebał się w niej. Zaklął pod nosem i wrzucił wsteczny; jeśli nic nie wkręciło się w gąsienice, mógł się jeszcze z niej wyplątać. Maszyna posłusznie cofnęła się i dała skierować na zbocze. Ostrożnie objechał feralne miejsce, obiecując sobie, że będzie bardziej uważał, za drugim razem mógł nic mieć tyle szczęścia. I wtedy go zobaczył. W pierwszej chwili myślał, że to kolejny osmalony pniak – ale pniaki nie noszą hełmów. Powoli, jakby wbrew woli, dotknął panelu i kamera wykonała błyskawiczny zoom. Spalone truchło żołnierza tkwiło zaklinowane między dwoma pniami, jakby w ostatniej chwili próbował dać między nimi nura w głąb parowu, w desperackiej nadziei ocalenia. Nie zdążył... Musieli go załatwić rozpryskową napalmową... mundur, ogniotrwały, wyglądał na spalony tylko częściowo – w przeciwieństwie do skóry, pokrywającej czaszkę zwęgloną maską. Wypalone wargi ściągnęły się i trup szczerzył się do niego spod okapu osmalonego hełmu w upiornym uśmiechu... Winrych wzdrygnął się i wyłączył kamerę. Na mundurze widniały baretki wojsk powietrzno- desantowych. W tym rejonie działała 4 dywizja... – I kto by pomyślał, że rok temu mieliśmy jeszcze armię! – zaśmiał się chrapliwie. Wszystko zaczęło się od decyzji kapitulantów z Samogwałtu o jednostronnym rozbrojeniu Rzeczypospolitej, i to w chwili, gdy muslimy przygotowywały ofensywę z terenów Brandenburgii i Moraw. Premier Leppniak zakładał, że w ten sposób zneutralizuje zagrożenie... bo przecież Saladyn nie zaatakuje rozbrojonej Polski, bo taka mu nie zagraża, tłumaczył w telewizji, a ogłupiony naród uwierzył gnojowi, srając w gacie ze strachu. Na szczęście dowódcy opóźnili wykonanie rozkazu i kiedy inwazja ruszyła, udało się powstrzymać muslimów na kilka dni. Czasu wystarczyło akurat na to, aby zrobić porządek z Leppniakiem i jego bandą – śmiesznie dyndali, obwieszając całymi gronami, niczym groteskowe bombki, Pałac Kultury. Niedługo zresztą, muslimy zbombardowały Warszawę dzień później, dość delikatnie zresztą, bo wypalili napalmem tylko parę kwartałów wokół PcKiNu. Stolicy nic miał kto bronić, bo Leppniak oddał polskie myśliwce Ukrainie w zamian za dostawy zboża dla kraju głodującego dzięki jego polityce rolnej... Potem było już tylko gorzej. Winrych studiował kiedyś historię i wiedział, że dzieje ludzkości znają wiele narodów, które okazały się niezdolne do dłuższej egzystencji i rozpłynęły się w nicość, wsiąkając w niebyt niczym szklanka wody wylana na piaski pustyni. Kto dziś pamięta o Hunach, którzy w IV wieku wynurzyli się z trzewi Azji. aby wstrząsnąć posadami cywilizowanego świata i potem na powrót zniknąć w otchłani bezkresnych stepów, z których nadeszli? Gdzie się podziali Scytowie, Macedończycy, Babilończycy, Asyryjczycy, Sumerowie, Etruskowie, Galowie i Awarowie? Historia to nieustanny pochód ludów, wyłaniających się z niebytu, aby, po gwałtownym rozbłyśnięciu, wnet zgasnąć po wchłonięciu przez nowych kandydatów na gwiazdorów kolejnego sezonu dziejów
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.