ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Przysięgam na Boga, Cara, nigdy bym ci tego nie zrobił. Kochałem cię. Co to znaczy, że nie mógłbyś odejść z tego świata? Czy jesteś chory? David usiadł obok niej i sięgnął po jej rękę. Nie, nie, nie to miałem na myśli. Czuję się dobrze. Cara patrzyła na jego dłonie i zastanawiała się, na ile powinna się przed nim odsłonić. Po chwili jednak przestała się tym martwić. Stracili już zbyt wiele cennych lat. Cokolwiek David mógł jej teraz oferować, gotowa była to przyjąć. Jakie masz plany? ona spytała. To znaczy... czy możesz tu zostać przez jakiś czas? Może chociaż kilka dni? Chciałabym ci pokazać wiele rzeczy... i, och, David, musisz przecież poznać Bethany! Jest teraz z rodziną na urlopie, ale wrócą w końcu tygodnia,
Ż yc i e po ż y c i u za pięć albo sześć dni. Możesz zostać tak długo? 25
Usłyszał własną odpowiedź i wiedział, że popełnia błąd, ale nie mógł znowu stracić Cary. Miał wszelkie powody, by sądzić, że czekająca go potyczka z Frankiem będzie ostatnią. Nie chciał dawać jej fałszywej nadziei, ale z drugiej strony, nie potrafił również wyrzec się tego małego kawałka nieba. Tak. Zostanę. Co najmniej przez kilka dni. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu Cara poczuła nadzieję. Jesteś głodny? Właśnie zamierzałam wrócić do domu na lunch, gdy przyjechałeś. Dobry pomysł uśmiechnął się David. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz jadłem z kimś posiłek. Cara wysunęła się z jego ramion. Nie pamiętasz, kiedy ostatnio dzieliłeś z kimś posiłek? Mój Boże, David, jakie ty prowadziłeś życie? Lepiej, żebyś nie wiedziała. Kapiący kran w nędznej kuchni był ostatnią kroplą, która przepełniła czarę. Frank schwycił patelnię i zaczął walić nią w armaturę, aż głowica odłamała się i woda strzeliła w górę jak gejzer, opryskując sufit i szafki. Frank wyrzucił z siebie stek jadowitych przekleństw i pochylił się do zaworu pod zlewem. W końcu woda przestała płynąć, pozostawiając kuchnię w opłakanym stanie. Ale to nie widok bałaganu najbardziej zirytował Franka, lecz świadomość, że po raz kolejny nie udało mu się dotrzeć do celu. Oparł się o szafki i zamknął oczy, nie zważając na wodę ściekającą z nogawek spodni. Był już blisko, tak blisko.
26
Sh a ro n S al a Widział wojskowy helikopter i czuł w kościach, że
to był David. Któż oprócz niesławnego Jonasza mógł mieć dostęp do takiego wojskowego cacka? Ledwie zaczął myśleć o Davidzie, poczuł ból w zranionym ramieniu. Przesunął się i stanął w wygodniejszej pozycji. To była tylko powierzchowna rana. Bywało już gorzej. Ucho też prawie już się wygoiło, choć słuch miał pozostać już na trwale uszkodzony. Z frustracją powiódł ręką po głowie, wyczuwając stare blizny po oparzeniach. Od dnia, gdy jego własny brat spróbował spalić go żywcem, nic już nie było takie samo. Popatrzył z niechęcią na panujący dokoła bałagan, podszedł do telefonu i zadzwonił do administratora budynku, by ten przysłał kogoś do naprawy zlewu, a potem wielkimi krokami poszedł do sypialni i zmienił ubranie. Przechodząc przez próg ujrzał w przelocie własne odbicie w popękanym, zakurzonym lustrze i zamarł. Ujrzał siebie tak, jak widzieli go inni: wysokiego, starzejącego się mężczyznę ze szklanym okiem i zgorzkniałym wyrazem twarzy. Siwe, przerzedzone włosy, zaczesane do tyłu, otaczały pokrytą bliznami twarz. Co dziwne, wciąż były kobiety, które uważały go za atrakcyjnego, chociaż Frank rzadko z tego korzystał. Nadal opłakiwał ukochaną Marthę, która była jego żoną przez wiele lat. Na myśl o Marcie znów poczuł ukłucie bólu. Odwrócił się od lustra i podszedł do szafy. Gdy tylko ramię trochę się wygoiło, sam zaczął tropić Davida, nie próbując już więcej dostać się do niego przez agentów SPEAR. Był zmęczony tą grą i chciał ją wreszcie zakończyć.
Ż yc i e po ż y c i u 27
Ubrał się szybko, obmyślając kolejne scenariusze wydarzeń i wyobrażając sobie, jak życie ucieka z ciała Davida. Nie miał poza tym żadnego innego celu w życiu. Córka przestała dla niego istnieć, gdy przeszła na stronę wroga, zakochując się w jednym z agentów. Gdyby Martha jeszcze żyła, wtedy i on miałby po co żyć. Porzucił jednak te myśli. Później przyjdzie czas na wspomnienia. Teraz musiał myśleć tylko o zabijaniu. Noc nadeszła niespostrzeżenie
|
WÄ
tki
|