ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Dobrze. Jesteście grupą młodzieżową. Nazwij to, jak chcesz. Widziałem cię w
kurtce, więc nie
wypieraj się.
Ben wiedział, że ryzykuje mówiąc w ten sposób do chłopaka. Czuł jednak, że tylko
w ten sposób
zdobędzie jego szacunek.
o co ci chodzi?
Chcę wiedzieć, jaki jest związek między gangiem i klubem.
Booker wyprostował się.
Wiesz, co by ze mną zrobili koledzy, gdyby się dowiedzieli, że z tobą
rozmawiałem?
Tak, słyszałem. Oczy. Odpowiedz mi więc na pytanie. Co was łączy z klubem?
Prowadzimy wspólny interes.
Jaki interes?
Booker skrzyżował ręce na piersi.
Nie powiem.
Booker, od tego może zależeć życie Leemana. Zastanów się. Czy Leeman zasługuje
na to, żeby
umrzeć? Albo spędzić w więzieniu resztę życia? Za morderstwo, którego nie
popełnił? Podczas gdy
prawdziwy zbrodniarz hasa sobie spokojnie na wolności?
Cisza.
Jak byś się czuł, gdyby Leeman należał do waszego gangu? Gdyby był twoim
bratem? Czy
pozwoliłbyś mu umrzeć?
Po chwili wahania Booker odpowiedział.
Odbieramy i dostarczamy przesyłki dla Pearsona.
Jakie przesyłki?
Wartościowych rzeczy.
To znaczy narkotyków?
Booker skinął powoli głową.
Kokainy?
Też.
Kto jest odbiorcą?
Nie wiem. Odbieramy paczki w imieniu Pearsona, żeby nie musiał narażać swojego
białego karku,
a on nam za to płaci. Część w gotówce, a resztę w towarze. Nie wiem, co robi ze
swoją działką.
Skąd dostajecie towar?
z Peru odparł Booker. Pearson wszystko organizuje. Ma tam wielu znajomych.
Jak długo to trwa?
Nie mam pojęcia. Diabły już się tym zajmowały, kiedy do nich przystąpiłem.
Kiedy to było?
Jakieś trzy miesiące temu.
Czy Diabły planują atak na Kobry lub odwrotnie?
Co to ma wspólnego z Leemanem?
Pewnie nic. Ale jeśli tak, to będzie można zdrowo oberwać należąc do Diabłów.
Wysoki chłopak zbliżył się do Bena, który widział tylko czarny cień rosnący na
tle nieba i poczuł
ciepło jego ciała.
Joni mówi, że jeśli ci pomogę, nie powiesz o nas jej rodzicom.
Nigdy tego nie obiecywałem.
Booker znów położył swoje olbrzymie ręce na ramionach Bena.
a więc teraz obiecaj.
Ben próbował spojrzeć chłopakowi w oczy, co było trudne, ponieważ nie widział
nawet jego twarzy.
Nie zamierzam niczego mówić, ale nie możecie trzymać swojego romansu w
tajemnicy. w końcu
ktoś się dowie. Prędzej czy później rodzice Joni o tobie usłyszą.
Joni nie chce, żeby to się stało teraz. Kiedy nadejdzie czas, sam do nich
pójdę.
Słuchaj, ty obiecasz, że odejdziesz od Demonów, a ja obiecam trzymać buzię na
kłódkę.
Nie wiesz, o co prosisz.
Wiem, że Demony pakują się w poważne tarapaty. Nie chcę, żebyście ty i Joni
oberwali z tego
powodu.
Nie zależy ci na mnie.
Zależy mi na Joni. Nie sądzę, żeby była szczęśliwa, widując swojego chłopaka
dwa razy
w miesiącu przez kratki. Wierz mi, Booker, nie potrzebujesz gangu. Możesz żyć
bez nich.
Diabły zaopiekowały się mną, kiedy nikt inny tego nie zrobił.
Być może, ale teraz Joni chce się tobą opiekować. Więc jak będzie?
Booker powoli zdjął ręce z ramion Bena.
Nie wiesz, o co prosisz.
Wiem, jak trudno wyjść z gangu. Ale musisz to zrobić. i to szybko.
Cień cofnął się o krok.
Pomyślę o tym.
Dobrze. Aha, jeszcze jedno. Na twoim miejscu nie czekałbym, aż rodzice Joni
dowiedzą się przez
przypadek albo od pani Marmelstein. Sam bym im powiedział. Może by im się to nie
spodobało, ale na
pewno doceniliby twoją uczciwość.
Cień skinął głową.
Dzięki jeszcze raz. i powodzenia.
Ben wszedł na paluszkach po schodach i cichutko przekręcił klucz. Miał nadzieję,
że mama nie martwi
się o niego, jak to mają matki w zwyczaju.
Jak gdyby nie miał dość kłopotów, to jeszcze przepytywała go, marszczyła brwi i
delikatnie
sugerowała, że wszystko w jego życiu jest drugiego gatunku. Tego akurat najmniej
potrzebował. Zakładał,
że mama wyjedzie po kilku dniach, a teraz wszystko wskazywał na to, że pobyt u
syna potraktowała jak
długie wakacje.
Ben wśliznął się do saloniku. Mama spała na kanapie, a mały Joey na jej
kolanach.
Podszedł bliżej. Powietrze świszczało wpadając jej do ust cichutko, rytmicznie
|
WÄ
tki
|