00 w La Caravelle...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Rita Jammet powiedzia­³a, ¿e nie mo¿e siê doczekaæ, kiedy was zobaczy, i jest zachwycona, ¿e wybrali¶­cie jej restauracjê 9.25: Dzwoni³a Donatella Versace. Powiedzia­³a, ¿e ustalono wszystko w zwi±zku z twoj± wizyt±. Czy bêdziesz potrzebo­wa³a jakiego¶ personelu oprócz kierowcy, szefa kuchni, trenera, fryzjera i wiza¿ys-ty, osobistej asystentki, trzech pokojówek oraz kapitana jachtu? Je¶li tak, zawiadom j±, proszê, zanim wyjedzie do Mediolanu. Zapewni tak¿e telefony komórkowe, ale nie bêdzie mog³a ci towarzyszyæ, ponie­wa¿ przygotowuje siê do pokazów 011.3901.55.27.55.61 9.45: Dzwoni³ monsieur Renaud z paryskiego Ritza. Chcia³ wiedzieæ, czy wola³aby¶ obejrzeæ pokazy w pi±tek, czy w sobotê wieczorem. Potwierdzi³ te¿ kierowcê, którego tak lubisz, na czas twojej wizyty. Wci±¿ pracuje nad fryzjerem i wiza¿yst±, ale spodziewa siê, ¿e nie bêdzie ¿adnych problemów. Je¿eli masz jakie¶ pytania, zadzwoñ do niego do domu 011.33.1.55.74.46.56 Zgniot³am kartkê i rzuci³am do kosza pod swoim biurkiem, gdzie z miejsca nasi±k³a resztkami trzeciego porannego latte Mirandy. Jak na razie stosunkowo normalny dzieñ, je¿eli chodzi o Biuletyn. W³a¶nie mia³am klikn±æ na „skrzynkê odbiorcz±" na swoim koncie na Hotmail, ¿eby sprawdziæ, czy kto¶ do mnie napisa³, kiedy niespiesznie wesz³a do biura. Cholera niech we¼mie tê Sophy! Znów zapomnia³a o ostrzegawczym telefonie. Spodziewam siê, ¿e Biuletyn jest uaktualniony — ode­ zwa³a siê lodowatym tonem, nie nawi±zuj±c kontaktu wzroko­ wego ani w ¿aden inny sposób nie potwierdzaj±c, ¿e jest ¶wiadoma naszej obecno¶ci. Tak jest, Mirando — odpar³am, podaj±c jej podk³adkê, ¿eby nie musia³a po ni± siêgaæ. Trzy s³owa do rachunku, pomy¶la³am, przewiduj±c — i modl±c siê o to — ¿eby nie przekroczyæ w ci±gu dnia siedemdziesiêciu piêciu. Zdjê³a swoje siêgaj±ce talii norki, tak miêkkie, ¿e musia³am si³± powstrzymaæ siê, ¿eby z miejsca nie zanurzyæ w nich twarzy, i rzuci³a je na moje biurko. Gdy posz³am powiesiæ to wspania³e martwe zwierzê w szafie, próbuj±c dyskretnie otrzeæ futrem o policzek, poczu³am gwa³towny wstrz±s przy dotyku zimna i wilgoci: do futra przylgnê³y maleñkie kawa³ki zamarzniêtej m¿awki. Jak rozkosznie a propos. Zdejmuj±c pokrywkê z ciep³ego latte, starannie u³o¿y³am t³usty stos bekonu, kie³basek i dro¿d¿ówkê z serem na brudnym talerzu. Na palcach wesz³am od jej gabinetu i ostro¿nie umie­¶ci³am wszystko na biurku, dyskretnie z boku. By³a skupiona na pisaniu czego¶ na swojej papeterii od Dempsey & Carroll w kolorze ecru i odezwa³a siê tak miêkko, ¿e ledwie j± s³y­sza³am. — Ahn-dre-ah, muszê omówiæ z tob± przyjêcie zarêczynowe. Przynie¶ notatnik. Skinê³am g³ow±, jednocze¶nie zdaj±c sobie sprawê, ¿e kiwa­nie g³ow± nie liczy siê jako s³owo. To przyjêcie zarêczynowe sta³o siê ju¿ zmor± mojego ¿ycia, a wci±¿ dzieli³ nas od niego miesi±c, ale poniewa¿ Miranda nied³ugo wyje¿d¿a³a na euro­pejskie pokazy i mia³a byæ nieobecna przez dwa tygodnie, planowanie przyjêcia zajmowa³o znacz±c± wiêkszo¶æ ostatnich dni pracy nas obu. Wróci³am z notatnikiem i piórem, przygoto- wuj±c siê, ¿e nie zrozumiem ani s³owa z tego, co powie. Przez chwilê zastanawia³am siê, czy nie usi±¶æ, bo ³atwiej by³oby wówczas notowaæ, ale rozs±dnie siê przed tym powstrzyma³am. Westchnê³a, jakby chodzi³o o tak obci±¿aj±ce zadanie, ¿e nie mia³a pewno¶ci, czy da radê, i szarpnê³a bia³± apaszkê od Hermesa, któr± oplata³a wokó³ nadgarstka jak co¶ w rodzaju bransoletki. — Znajd¼ Natalie z Glorious Foods i powiedz jej, ¿e wolê kompot rabarbarowy. Nie daj siê przekonaæ, ¿e musi rozmawiaæ bezpo¶rednio ze mn±, bo nie musi. Porozmawiaj te¿ z Miho i upewnij siê, ¿e zrozumieli moje polecenia co do kwiatów. Przed lunchem po³±cz mnie z Robertem Isabell, ¿eby omówiæ kwestie obrusów, kart wizytowych i tac. I z t± dziewczyn± z muzeum, ¿eby sprawdziæ, kiedy mogê siê upewniæ, ¿e wszyst­ ko jest ustalone jak nale¿y. Ka¿ jej przefaksowaæ ustawienie sto³ów, ¿ebym mog³a zrobiæ plan sto³u. Na razie to wszystko. Wyrecytowa³a tê listê bez najmniejszej nawet przerwy w pi­saniu notatki, a kiedy skoñczy³a mówiæ, wrêczy³a mi ¶wie¿o napisany li¶cik do wys³ania mai³em. Zakoñczy³am bazgranie w notesie, maj±c nadziejê, ¿e wszystko dobrze zrozumia³am, co bior±c pod uwagê akcent i ekspresowe tempo, nie zawsze by³o proste
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.