ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Tweed milczał
jeszcze przez minutę.
- Czy mógłbyś zatrzymać się tu, na poboczu? Chciałbym
zamienić kilka słów z Peteem, a nikogo wokół nie widać...
Po kilku minutach pojawił się Nield w swoim Fordzie Sierra.
Tweed czekał na niego obok Mercedesa i ręką dał znak, by się
zatrzymał. Nield szybko wyskoczył z auta, nie gasząc silnika.
- Jakieś kłopoty?
- Jeszcze nie - uśmiechnął się Tweed. - Słuchaj, Pete, jakiś
kilometr lub dwa wcześniej była taka dróżka w lewo. To właśnie
tam mieliśmy z Paulą naszą małą przygodę z betoniarką. Przez
ładne kilka kilometrów nie ma podobnej dróżki.
Chciałbym, żebyś wrócił i rozejrzał się po okolicy. Myślę,
że przestudiowałeś z Paulą mapę i znasz dobrze drogę do Bucklers
Hard. Później spróbuj nas dogonić.
- Wszystko jasne. Trasę mam w głowie. Wkrótce znów się
zobaczymy...
Tweed nie zdążył jeszcze dobrze zamknąć drzwi Mercedesa, gdy
Nield zawrócił, zjeżdżając na pobocze, i pomknął zaraz w
przeciwnym kierunku. Tweed usadowił się wygodniej w fotelu.
- Czy macie obydwoje broń? Powinienem był to sprawdzić
wcześniej.
- Ja mam mojego Smith and Wessona kalibru 0,38 cala w
kaburze u pasa -odparł przyśpieszając Newman.
- A ja mam w torebce Browninga - uspokoiła Tweeda Paula. -
Pete ma Walthera.
Czy obawiasz się tu czegoś? Przecież to jeszcze New Forest.
- I właśnie tutaj o mało nas wczoraj nie zamordowano...
Rozdział 7
Minęli już New Forest, za którym rozciągał się płaski obszar
nieużytków, gdy wyprzedził ich pędzący z olbrzymią prędkością,
staroświecki Bentley.
Newman zjeżdżał właśnie lekkim łukiem z niewielkiego
wzgórza, zbliżając się do małego miasteczka Beaulieu, mając rzekę
po lewej stronie. Jechał z bezpieczną szybkością, gdy nagle ten
antyczny zielony kabriolet, z biegnącymi wzdłuż auta szerokimi
stopniami i staromodnymi reflektorami, przemknął koło niego z
potwornym rykiem.
Za kierownicą czteromiejscowego wozu siedziała, wczepiona w
kierownicę, postać w skórzanej pilotce i olbrzymich goglach na
twarzy. Paula tylko przelotnie zdążyła na nią spojrzeć i
dostrzegła jasny szalik, którym kierowca owinął szyję, co miało
go prawdopodobnie chronić od chłodu.
- Jakiś wariat - mruknął Newman.
- Zaraz skręcamy w prawo - ostrzegła go Paula. - Nie
wjeżdżaj do Beaulieu. Na litość boską! Patrzcie tylko na tego
idiotę!
- Nie spuszczam z niego oczu - odezwał się z nonszalancją
Newman.
- On też jedzie do Bucklers Hard, jeśli tam w ogóle dotrze
żywy...
- Jest raczej znakomitym kierowcą, choć lubi się popisywać -
stwierdził Newman.
Ażeby pokonać następne strome wzniesienie na drodze
prowadzącej do Bucklers Hard, kierowca Bentleya musiał wykonać
skręt o sto pięćdziesiąt stopni. Ale zwolnił tylko nieznacznie i
skręcił z głównej drogi zarzucając tyłem tak, że aż wyniosło go
na pobocze. Zaraz jednak ostro przyśpieszył i zniknął z pola
widzenia.
Siedzący z tyłu Tweed nie zwracał w ogóle uwagi na te popisy
brawurowej jazdy.
Siedział tyłem do kierunku jazdy i obserwował coś przez
szybę. W momencie kiedy Newman wchodził w ten piekielny zakręt,
przeniósł wzrok na boczne okno.
- Za nami leci jakiś helikopter - poinformował ich. -
Prywatna maszyna bez żadnych znaków. Dziwne.
Mercedes Newmana wspinał się krętą drogą na wzniesienie. Na
samym szczycie, gdzie trzeba było pokonać serię zakrętów, pobocze
drogi obsadzono żywopłotem.
Wreszcie wyjechali na prostą. Mimo że ten odcinek drogi był
dosyć długi, Bentley zdążył już zniknąć.
- Wielkie nieba! - wyrwało się Pauli. - Ależ on tu musiał
grzać.
- Pewnie ma podrasowany silnik - wyjaśnił Newman.
- Śmigłowiec leci teraz kursem równoległym do naszego -
zameldował z tyłu Tweed.
- Bardzo cię ten śmigłowiec intryguje - odparła Paula, lekko
odwracając głowę.
- Daj mi mapę - powiedział Tweed.
Po kilku minutach jazdy przez otwarty, bezludny krajobraz, z
rozległymi polami po obydwu stronach, Newman dojechał do
prywatnej drogi prowadzącej w stronę Bucklers Hard. Właśnie
chciał w nią skręcić, kiedy Tweed zawołał:
- Ten śmigłowiec ląduje tu niedaleko! Z mapy wynika, że to
jest gdzieś na zachodnim brzegu - na terenach, których
właścicielem jest lord Montagu.
- Śmigłowiec jak śmigłowiec, nic w nim szczególnego -
stwierdził Newman, skręcając w lewo
|
WÄ
tki
|