ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Ukrył twarz w
dłoniach i zaszlochał.
Jaśniejszy prostokąt okna
wyłonił się z mroku, a Suzanne
ciągle nie mogła zasnąć. W jej
głowie kłębiły się jak najgorsze
myśli. Niespodziewany powrót
Jasia był klęską. Wiedziała, że
podobnie jak Ewelina chłopiec
zaangażuje się w podziemną
robotę konspiracyjną i zamiast
grać na fortepianie, będzie
chodził na te ich akcje. Aż go w
końcu zaaresztują, wywiozą do
obozu albo rozstrzelają. Ten
chłopiec był dla Suzanne
największą nadzieją, jego życie
wydawało się bezcenne. Należało
go chronić, chuchać i dmuchać na
jego talent. Dziękowała Bogu, że
wojna zastała go we Francji.
Przeżyła moment grozy, kiedy
Niemcy weszli do Paryża, ale
Jasiowi na szczęście nic się nie
stało. Musiał, co prawda,
zrezygnować z zagranicznych
wyjazdów, Paryż jednak pozostał
światowym ośrodkiem życia
muzycznego. Ludzie tam nadal
chodzili na koncerty. Wprawdzie
Jasio napisał jej, że odmówił
publicznych występów, na które
przychodzili Niemcy, ale
występował przed węższym gronem.
Przed audytorium w pełni mogącym
ocenić jego grę. Suzanne to
wystarczało, uważała, iż w ten
sposób Jasio nie utraci ducha
muzycznego. Sam słuch absolutny
to za mało, potrzebny jest
jeszcze odpowiedni klimat, w
którym mógłby się rozwijać
talent. Przechowywała jak
relikwie recenzje z pierwszych
występów Jasia, porównywano go w
nich z młodym Chopinem. Gdyby
nie wojna, kto wie, jak daleko
by zaszedł. Ale, na szczęście,
był młody, na tyle młody, iż
mógł jeszcze nadrobić stracony
czas. Okupacja Europy nie będzie
trwała wiecznie, sprzymierzone
siły prędzej czy później
pokonają tę germańską hydrę.
Była o tym przekonana bardziej
teraz niż kiedykolwiek.
Dwudziesty drugi czerwca to
naprawdę znamienna data, dwa
drapieżniki starły się w
śmiertelnej walce. Wzajemnie się
wykrwawią i świat nareszcie
odetchnie. Niedawno w Warszawie
zauważyła napisy: "1812". Oby
się to sprawdziło. Warszawskie
mury od dawna były jak
najaktualniejsza gazeta. Kiedy
Niemcy zaczęli rekwirować futra,
natychmiast pojawiło się hasło:
"I w tym futerku nie wygrasz
Hitlerku". Trzeba było teraz
przeczekać, ochronić wszystko,
co najlepsze w narodzie.
Francuzi w lot to zrozumieli, a
tutaj, co pokolenie, powtarzał
się upiorny scenariusz
upuszczania polskiej krwi...
Lidka zamiast siedzieć z nosem w
książce latała z meldunkami po
mieście. No i teraz pokutuje w
Lechicach, bo nie może się
pokazać w Warszawie. I tak
dobrze, że trafiła tutaj, a nie
na Pawiak albo do Oświęcimia.
Ewelina to samo. Oczywiście nie
wtajemniczyła Suzanne w swoje
sprawy, ale ona nie musiała
pytać, żeby wiedzieć, iż Lidka
wciągnęła siostrzenicę do
konspiracji. Jakby mało jej było
jednego Pawiaka. A teraz kolej
na Jasia.
Postanowiła się temu
sprzeciwić, nawet gdyby go miała
więzić w pałacu. Niech no tylko
Ewelina się pokaże. Porozmawia z
nią i zobowiąże, by trzymała
Jasia z dala od swoich
konszachtów. Gdyby Suzanne mogła
spotkać któregoś z tych
ukrywających się za plecami
młodzieży dowódców, już by mu
wygarnęła, co o tym myśli. Chcą
się bawić w podchody z Niemcami
- proszę bardzo, ale niech
dzieci trzymają od tego z
daleka. Po co on wracał, po co
wracał - kołatało jej się w
głowie. Był za kruchy, za
delikatny na to życie tutaj.
Niemcy zaraz po Żydach
przeznaczyli Słowian do zagłady,
w pierwszym rzędzie zechcą
zniszczyć elity, ludzi
obdarzonych talentem, Jasio więc
był narażony bardziej od innych
|
WÄ
tki
|