ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Odnajdujemy ją jako właściwe podłoże prądów i
kierunków, pozornie nic wspólnego pomiędzy sobą nie mających lub wręcz
sprzecznych. Postaramy się to wykazać w zastosowaniu do naszego polskiego
kulturalnego życia. Spostrzeżemy, że stany dusz naszych społecznych
okultystów, krańcowych spirytualistów dziejowych nie różnią się zasadniczo od
psychiki wyznawców automatycznego postępu i tego złośliwego zboczenia
umysłowego, które zrodziło się z całkowitego wypaczenia myśli Karola Marksa i
jest oznaczane mianem ortodoksalnego materializmu dziejowego. Na dnie tego
wszystkiego odnajdujemy zawsze tę samą rozmiękłą psychikę - psychikę
wewnętrznie już wobec siebie i świata rozbrojoną. Proudhon wielki moralista i
psycholog XIX wieku w swoim źle rozumianym, głębokim dziele Wojna i Pokój
ukazał nam cały systemat tych zagadnień, o których tu mówimy. Heroizm wytwarza
całą kulturę; psychika pokojowa, psychika żyjąca w oswojonym świecie, w którym
wszystkie zagadnienia rozwiązywane są przez bezosobistą metodę bez apelu do
osobistej woli, osobistego instynktu, irracjonalnego męstwa, jest
zaprzeczeniem właściwie tej kultury, w której żyje. Kultura ukazuje się jej
jako olbrzymi aparat indywidualnego szczęścia, jako coś istniejącego
mechanicznie, pewien gatunek centralnego ogrzewania. Kultura zaś trzyma się
zdolnością podporządkowywania własnego ja, heroicznym poddaniem się wymaganiom
dzieła, irracjonalnym, gdyż nie liczącym się z jednostką wytężeniem ducha i
życia. Psychologia żołnierza, a więc człowieka traktującego swe życie jako
posterunek, psychologia bojownicza i przedsiębiorcza, oparta na przenikającym
wszystko poczuciu odpowiedzialności - jest zasadniczą siłą rozwoju i
utrzymania kultury. Wojna była dla Proudhona- wielkim wychowawczym wzorem
heroizmu, grozą, nie pozwalającą mu zagłuchnąć. Zagadnienie pokoju
przedstawiało się dla Proudhona jako pytanie, czy ludzkość zdoła zastąpić tę
dźwignię męstwa i honoru, czy zdoła stworzyć kulturalny surogat wojny, jako
dziejowej szkoły. Na sumieniu Marksa, na jego kulturalnej odpowiedzialności
ciążą jako niewyrównana wina jego odezwania się o Proudhonie. Zwłaszcza
artykuł Marksa napisany po śmierci wielkiego francuskiego myśliciela, artykuł,
w którym zbywa on Proudhona kalamburami, świadczy, że całe szeregi problemów
pozostały poza granicami tego wielkiego umysłu. Polityczne i społeczne
zacofanie Niemiec wycisnęło swoje piętno i na autorze Kapitału; dzisiaj pora
wyzwolić się od przesądów i uprzedzeń, pora zapoznać się z Proudhonem
rzeczywistym, człowiekiem, którego wielka wychowawcza rola nie zaczęła się
jeszcze. Dzisiaj na każdym kroku odnajdujemy myśli jego u pisarzów i
filozofów, którzy nie znają jego dzieł. Sorel konstatuje, że istnieje
styczność pomiędzy przenikliwymi analizami Bergsona, a intuicjami wielkiego
samouka. Gdy się wyzwoli Proudhona od przypadkowych sprzeczności, od wahań,
niejasności terminologicznych- ukaże się nam jego myśl jako jedna z
najgłębszych i najbogatszych w treść szkół duchowych, jako szkoła śmiem
powiedzieć, przez którą każdy przejść powinien. Nie tu miejsce na rozwijanie
tych myśli; - tu obchodzi nas ta tylko strona zagadnienia: całe szeregi
doktryn i przesądów są dzisiaj tak mocno zakorzenione dlatego jedynie, że
odpowiadają zasadniczemu dążeniu, - polegającemu na tym, aby przedstawić jako
zbyteczne irracjonalne, indywidualne męstwo, heroizm duszy, indywidualność
ludzką w najgłębszym znaczeniu tego wyrazu. Sprawozdawcy filozoficzni
zaznaczali niejednokrotnie jako jedną z najbardziej oryginalnych odrębności
prac teoriopoznawczych Poincare' go, że znakomity ten myśliciel rozpatruje
różne gałęzie nauki jako różne formy działalności ludzkiej, z których każda
posiada swoje własne narzędzia, tj. swoje własne pojęcia. Pomiędzy pojęciami
tymi mogą zachodzić głębokie różnice, mogą one być całkowicie
niewspółwymiernymi pomiędzy sobą. Ginie w ten sposób pojęcie jedności nauki -
tak drogie wszystkim powierzchownym umysłom; natomiast wysuwa się z poza
dotychczasowych fikcji i fetyszyzmów naukowych jedność osoby ludzkiej,
człowieka posługującego się tymi wszystkimi narzędziami poznawczymi. Jedność
powraca ku temu, kto jest jej przyrodzonym właścicielem. Człowiek włada nauką,
wytwarza ją, jest ona jego życiową funkcją. Dogmatyczna jedność nauki kryje w
sobie zawsze zerwanie z życiem, oderwanie się od niego, podporządkowanie się
mechanizmowi. Pojęcie jedności nauki, jak to wykazał między innymi Sorel w
swych "Les Illusions du progres", zostało wytworzone właściwie poza pracą
właściwych uczonych. Należy ono do postulatów, z jakimi zwracają się ku nauce
umysły, otrzymujące ją jako coś gotowego. Koordynacja nauk nie była nigdy
przedmiotem dążeń umysłów badawczych i twórczych. Jest to potrzeba
"konwersacji salonowej" lub "wulgaryzacji demagogicznej". Głębokie rozdarcie
między sztuką i nauką pochodzi stąd właśnie, że nauka przedstawia się artystom
jako niwelujący indywidualności mechanizm, jako jakiś absolutnie nietwórczy,
bezosobisty typ życia psychicznego. Nowoczesne pojęcia o nauce zrywają ten
przedział, jaki istnieje między tą postacią działalności, a całokształtem
ludzkiego życia. Nauka jest pewną postacią życia, jest konstruowaniem
środowiska podległego woli ludzkiej
|
WÄ
tki
|