ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Nie zwróciła na to uwagi. - Co się dzieje? - tchnęła w sztruksową kurtkę. - Coś złego? - ARCANE znalazł adres naszego anonima. To Stark Security Systems. - O mój Boże... - Wejdźmy do środka. - Objął ją ciężkim ramieniem. Wszystko ci opowiem. - Gdzie Tony? - U mnie. Został z Jasonem i Kyle'em. Padam na twarz, więc zrobiłem sobie przerwę. I chciałem się z tobą zobaczyć. Mam dwie godziny. Muszę spokojnie pomy śleć. - Jadłeś kolację? 344
Zaufaj mi - Nie. - Potarł policzek, wyczuwając pod palcami szczeciniasty zarost. - Tony, Kyle i Jason zamówili pizzę. Nie wytrzymałem i uciekłem. - Zrobię ci spaghetti. - Wyślizgnęła się spod jego ra mienia i zamknęła drzwi. - Usiądź. Zdjął mokrą kurtkę, rzucił ją na krzesło, usiadł na stołku przy kuchennej ladzie i podparł się łokciami. Desdemona otworzyła lodówkę. - Rozumiem, że nie masz pojęcia, kim jest nasz pan Anonim ze Stark Security Systems? - Nie. Może nim być każdy pracownik. Cholera, prze cież nawet moja sekretarka ma komputer i umie obsługi wać pocztę tak dobrze jak ja. Może nim być nawet stróż, bo niby dlaczego nie? Nocą ma od groma czasu, mógł się nauczyć. - O Chryste... - Mało tego. To jeszcze nie koniec listy podejrzanych. Nasz anonim wcale nie musi u mnie pracować. Siedzi sobie na Karaibach, podłączył się do jednego z naszych komputerów za pomocą modemu i sprawa załatwiona. Spojrzała na niego zdumiona. - Chcesz powiedzieć, że może z nich korzystać każ dy, kto będzie wystarczająco sprytny, żeby rozgryźć za bezpieczenie sieci Stark Security Systems? - Zgadza się. Programy, jakie opracowujemy, to łako my kąsek. Każdy hacker chętnie położyłby na nich łapę. - Więc jak chcesz go znaleźć? - Godzinę temu zastawiłem pułapkę. Nalała do garnka wody i postawiła go na kuchence. - Jak to? - Wysłałem do niego wiadomość. Zaczęła kroić grzyby. - Jaką? - Podałem się za hackera. Napisałem, że chcę zreali zować kontrakt, na którym wyłożył się Tatę. Zapropono wałem mu zniżkową cenę. Jeśli odpowie, będę go miał. Znieruchomiała z nożem w ręku. 345
Jayne Ann Krentz - Stark, to zaczyna być niebezpieczne. - Trzeba wywabić go z ukrycia. Żeby to zrobić, muszę nawiązać kontakt. Zadrżała. - Wcale mi się to nie podoba. - Mnie też nie - odrzekł z posępnym uśmiechem. Ale popatrz na to z innej strony. Dałem się w końcu prze konać, że Tony jest niewinny. Zmarszczyła nos. - A nie mówiłam? - Fakt, mówiłaś. - Spojrzał na zegarek. - Śpieszysz się? - Nie. Liczę, ile zostanie nam czasu. Najpierw kola cja... Myślisz, że zdążę cię potem uwieść? - Za dziesięć minut spaghetti będzie na stole - od rzekła z afektowaną skromnością. Zmęczenie minęło - Stark był wyraźnie ożywiony. - Świetnie. Zjem je w osiem. 1 ylko dzięki wielkiej determinacji i uporowi zdołali przejść przez pokój i dotrzeć do łóżka, gdzie dali upust fali fizycznego pożądania. Trzy kwadranse później Desdemona była już na chy botliwej krawędzi spełnienia, a Stark rozkoszował się cu downym drżeniem jej ciała. Przywarła do niego, wchła niała go, wsysała coraz głębiej i głębiej, prosto w otchłań szalejącej burzy. - Stark... Stark! Wsparty na łokciach, zafascynowany widokiem jej twarzy i lśniącej od potu skóry, patrzył na jej rozwarte usta i czuł, jak kochanka wbija mu paznokcie w ramiona. Była piękna. Niemożliwie piękna i zmysłowa. Jak wy twór czarów. I miała go poślubić. Jęknął, gdy zadygotała, gdy wessała go jeszcze głę biej. Wysiłkiem woli wstrzymał się, chcąc maksymal nie opóźnić swój orgazm, by jak najpełniej przeżyć jej własny. 346
Zaufaj mi Gdy znalazła spełnienie, zaczął się w niej rytmicznie poruszać. - Nie. - Pocałowała Starka w szyję, otworzyła oczy i pchnęła go w ramię. - Teraz moja kolej. - Na co? - Ciii. Pozwól mi to zrobić. - Pchnęła go mocniej. Powstrzymał się w ostatniej chwili. Nie wiedział, jak zareagować, bo wyjście z jej ciasnego, wilgotnego wnę trza było ostatnią rzeczą, jakiej w tym momencie pra gnął. Lecz wyczuł jej zdecydowanie, odkrył, że dostarcza mu ono głęboko erotycznych podniet i niechętnie prze wrócił się na plecy. Usiadła na nim i wsunęła go w siebie. Jej oczy rzucały w mroku złociste cienie. Ciało miała tak gorące, że dziwił się, dlaczego jeszcze nie spłonął. Ujeżdżała go rozkosznie, z namiętnością tak dziką, że aż zapierającą dech w piersi. I dostrzegł wzory na granicy chaosu i złożoności. I przez ułamek sekundy je rozumiał. Stark? - Ubierała się za matowym shoji. - Tak? - Podniósł koszulę, którą zostawił na podłodze między kuchnią a łóżkiem, spojrzał na mleczny parawan i zobaczył wyraźną sylwetkę jej nagiego ciała. - Mówiłeś, że klient Vernona otrzymywał pocztę za pośrednictwem jednego z komputerów w twojej firmie. - Na to wygląda. - i powiedziałeś, że teoretycznie może nim być ktoś spoza firmy. Ktoś, kto złamał system zabezpieczający sieć, tak? - Tak. - Pochyliła się nad łóżkiem
|
WÄ
tki
|